- Nie wiem... Wyjmij lód z lodówki. - poprosił mnie.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni. Otworzyłam zamrażalkę i wzięłam zimne pudełko. Wróciłam do chłopaka i przyłożyłam mu delikatnie woreczek do głowy. Cicho zasyczał, ale po chwili przyzwyczaił się. Ponownie weszłam do kuchni. Tym razem wzięłam apteczkę. Rozłożyła ją na podłodze. Nasączyłam wacik wodą utlenioną i przetarłam twarz piłkarza. Błagalnie się na mnie spojrzał.
- Nie zostaniemy tutaj. Jutro wracamy. - stwierdził.
- A co powiemy jak wrócimy? Będą się przecież pytali czemu tak szybko.
- Pomyślimy później. - wstał i szybko oparł się o ścianę.
- Powoli. Chodź na górę. - wzięłam go pod rękę.
Ostrożnie weszliśmy na górę. Brunet opadł na łóżko i ciężko oddychał.
- Nie widziałeś ich twarzy? Nic kompletnie? - pytałam wpatrując się w szafę.
-Nic. Nie chcę żeby coś ci się stało dlatego wyjeżdżamy. Muszę cię chronić. - po tych słowach złapał mnie za rękę.
Położyłam się obok niego całując jego kark.
*Lotnisko. Godzina 16.45*
Rano wszystko spakowaliśmy. Trochę nam to zajęło, ale w sumie musieliśmy. Tutaj było niebezpiecznie. Zamówiliśmy taksówkę, wpakowaliśmy bagaże i wyjechaliśmy na lotnisko. Ze łzami patrzyłam na krajobraz Paryża. Trochę smutno mi było z tego powodu, że musieliśmy już jechać. Wysiedliśmy z auta. Zabraliśmy walizki i wkroczyliśmy w mury lotniska. Kupiliśmy bilety wcześniej zostawiając bagaże na taśmie. Zajęliśmy miejsca w poczekalni. Położyła głowę na ramieniu Neymara.
- Chcę być już w domu. - zacisnęłam dłoń w pięść.
- Ja też. Spokojnie... Tylko 3 godziny lotu.
Wreszcie po półgodzinnym czekaniu siedzieliśmy na pokładzie samolotu. Leciałam samolotem już 3 raz, ale i tak się bałam. Zawsze coś może się stać. Wolę już o tym nie myśleć. Zasnęłam na kolanach chłopaka czując jak bawi się moimi włosami.
***
- Lądujemy. Zapnij pasy. - szepnął mi do ucha.
Posłusznie wykonałam polecenie. Przetarłam oczy i wyjrzałam przez okienko. W końcu słoneczko, plaże... Tego mi brakowało. Znów ten sam rytuał. Bagaże, kasa i.t.p. Strasznie mi się to nudzi. Pominę już jazdę taksówką...
Stanęłam z uśmiechem przed domem.
- W końcu w naszym królestwie. - Ney pocałował mnie w policzek.
Wzięłam dwie walizki i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Neymar szybko je otworzył. Wciągnęłam nosem tak znane mi powietrze. Bardzo się cieszę, że jestem w domu. Zostawiliśmy rozpakowywanie na jutro. Dzisiaj nie mieliśmy już na nic siły. Rozłożyliśmy się tylko na kanapie oglądają telewizję.
*Trzy lata później*
Tyle się zmieniło! Po powrocie z Paryża na drugi dzień zrobiliśmy to. Bardzo się bałam, ale wiedziałam, że w ramionach Neymara jestem bezpieczna. Powtarzaliśmy to chyba każdej nocy. Było cudownie, a owocem naszej miłości była moja ciąża! Na początku trochę się załamałam i spędziłam dzień na płakaniu. Później jednak nastąpiła radość. Ileż to gratulacji ze strony mojej i Neya rodziny się nasłuchaliśmy to nie wiem. Każde z nich wywoływało na mojej twarzy uśmiech. Męczyłam się z moim (jak się okazało) synkiem przez 8 miesięcy. Urodził się wcześniej niż zakładano, ale jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że jest zdrowy i ma rodzinę. Neymar odnosi sukcesy w F.C. Barcelonie. Jestem z niego bardzo dumna. Chodzę z Diego (tak nazwaliśmy synka) na każdy mecz Neya. Teraz dopiero wiem, że życie ma wielki sens. Gdy coś mi nie wychodzi wiem, że mam Diego i mojego męża. Dwóch najlepszych chłopaków w moim życiu. Nie widzę po za nimi świata. Jak wiecie moja historia była zagmatwana. Ale wyszłam z tego, bo ktoś podał mi swoją dłoń. Dziękuję mu za to. Nie muszę wymieniać jego imienia, bo bardzo dobrze go znacie.
Żyje nam się bardzo dobrze. Mamy siebie. Oby tak zostało na długo... Na bardzo długo...
czwartek, 18 czerwca 2015
sobota, 13 czerwca 2015
Rozdział 40
Całował mnie tak namiętnie i czule. Deszcz, park, a w nim tylko ja i on. Niestety tą romantyczną chwilę musiał przerwać dzwonek telefonu Neya. Zmarszczyłam czoło.
- Już odbierz. Może to coś ważnego. - stwierdziłam.
Chłopak odszedł ode mnie parę kroków. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że coś bardzo pozytywnie go zaskoczyło. Zakończył rozmowę i złapał mnie za rękę.
- Dostałem propozycję sesji razem z tobą.
- Od pewnego czasu mam uraz do takich pomysłów. - odwróciłam głowę.
- Pamiętam przecież. Ale to nie będzie to samo. - złapał mnie za podbródek i odwrócił moją głowę.
- No nie wiem. A jaka jest tematyka?
- Stroje ślubne! - roześmiał się.
Popatrzyłam się na niego jak na głupka.
- Ja tam bym chętnie z Tobą za pozował... Z taką śliczną kobietą... - rozmarzył się.
- Ta jasne. Dobra chodź już. Zimno mi. - oznajmiłam chłopakowi.
- Ogrzeję cię. - mocno mnie przytulił.
Rzeczywiście. Temperatura jego ciała przydała się. Zabrałam jeszcze fontanny torebkę i wyruszyliśmy w stronę domu. Przy jego boku uśmiech sam cisnął się na twarz. Ot takie antidotum za zły humor. Weszłam energicznym krokiem do domu. Od razu skierowałam się do łazienki. Chciałam wziąć gorącą kąpiel. Rozebrałam się i weszłam do wanny.
- Znów zapomniałaś zamknąć drzwi. - szarmancko się uśmiechnął.
- A ty na tym skorzystasz. - puściłam mu oczko.
- Jak ty dobrze mnie znasz... - rozebrał się i dołączył do mnie.
Oparłam się o jego tors. Chyba domyślacie się gdzie dotarły jego ręce? Tak, do piersi. Bawił się nimi, pieścił. Jego ulubiona robota.
- Ney... - przekręciłam oczami.
- Tak kotku?
- Rączki przy sobie. - zachichotałam.
- Oj tam, oj tam. Takie małe pieszczoty nikomu jeszcze nie zaszkodziły. - westchnął.
Obróciłam się do niego.
- Czy ty mnie jeszcze kochasz?
On wybuchnął śmiechem.
- Co to za pytanie? - bawił się moimi lokami.
- No normalne. Kochasz mnie?
- A czy jak bym Cię nie kochał to był bym twoim mężem, chciał mieć z tobą furę dzieci, mieszkanie i inne bzdety? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Bo czasem mi się wydaje, że mnie lekceważysz. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- To ci się źle wydaje. - pocałował mnie. - A teraz wychodzimy z wanny. - podał mi ręcznik. - Mam na dzisiaj dość wody.
- Właściwie to ja też. - owinęłam się i wolnym krokiem podążałam do sypialni.
Usiadłam na łóżku. Założyłam nogę na nogę i wpatrzyłam się w podłogę.
- Co ty taka zamyślona. - pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Zabronisz? - wstałam i go przytuliłam.
- Lubię jak tak robisz. Spontanicznie mnie przytulasz. - rzekł.
Oderwałam się od niego i ukucnęłam przy walizce. Wyjęłam z niej bieliznę i jakąś długą bluzkę, która posłuży mi jako piżama. Zeszłam na dół do kuchni, aby zrobić sobie i Neymarowi kakao. Po chwili brunet przyszedł do mnie (był w samych bokserkach) i usiadł na blacie.
- Nie za wygodnie? - mówiłam do niego stojąc tyłem.
- No wiesz przydałaby się jeszcze poduszka. - zażartował.
Uśmiechnęłam się do siebie. Skończyłam robić kakaa, które zaniosłam do salonu. Postawiłam gorące napoje na stoliku. Usiadłam wygodnie opierając się o poduszkę. Włączyłam jakieś denne romansidło i z 'zainteresowaniem' zaczęłam oglądać. Później dołączył do mnie Neymar. Zamiast płakać nad losami bohaterów z filmu zaczęliśmy się śmiać na cały dom. Ten film był taki bezsensowny, że aż śmieszny.
- Jak ty jesteś ubrany?! To nie przystoi takim mężczyznom! - udawałam głupią modeleczkę.
- A pani? Bez spodni? Niedorzeczne! - wymachiwał rękami.
Na takich właśnie rozmowach minął nam wieczór. Pod koniec myślałam, że umrę ze śmiechu. Później się trochę ogarnęliśmy i włączyliśmy jakiś mecz. Usłyszałam jakieś postukiwanie na zewnątrz.
- Ney słyszysz? - zapytałam.
- Tak. Mam to sprawdzić?
- Mógłbyś. - usiadłam po turecku.
Piłkarz wyszedł na taras. Nie widziałam co robił, bo na dworze było już zbyt ciemno. Nagle jakiś trzask. Coś się jakby stłukło. Później plusk wody. Przestraszyłam się.
- Neymar! - niepewnie krzyknęłam. - Neymar!
Drzwi tarasowe zamknęły się. Słyszałam ciężki oddech. Wstałam i zapaliłam światło. Zakryłam usta dłonią nie dowierzając. Ney oparty o drzwi z zakrwawioną twarzą. On chyba płakał.
- Kochanie co to? Ktoś ci coś zrobił? Matko co się stało?
- Nie wiem, nie wiem. - był osłupiały. - Musimy wyjechać. Wracać do Barcelony. Oni mogą zrobić Ci krzywdę... - schował twarz w dłoniach.
- Jaką krzywdę! Co ty gadasz?!
---------------------
Co Neymar ma do przekazania Natalii? Zostaną czy wyjadą? (końcówka rodem z kryminalnego serialu xDDD)
Podobał Wam się rozdział?
13komentarzy=41rozdział
KOMENTUJESZ? - MOTYWUJESZ! :D
- Już odbierz. Może to coś ważnego. - stwierdziłam.
Chłopak odszedł ode mnie parę kroków. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że coś bardzo pozytywnie go zaskoczyło. Zakończył rozmowę i złapał mnie za rękę.
- Dostałem propozycję sesji razem z tobą.
- Od pewnego czasu mam uraz do takich pomysłów. - odwróciłam głowę.
- Pamiętam przecież. Ale to nie będzie to samo. - złapał mnie za podbródek i odwrócił moją głowę.
- No nie wiem. A jaka jest tematyka?
- Stroje ślubne! - roześmiał się.
Popatrzyłam się na niego jak na głupka.
- Ja tam bym chętnie z Tobą za pozował... Z taką śliczną kobietą... - rozmarzył się.
- Ta jasne. Dobra chodź już. Zimno mi. - oznajmiłam chłopakowi.
- Ogrzeję cię. - mocno mnie przytulił.
Rzeczywiście. Temperatura jego ciała przydała się. Zabrałam jeszcze fontanny torebkę i wyruszyliśmy w stronę domu. Przy jego boku uśmiech sam cisnął się na twarz. Ot takie antidotum za zły humor. Weszłam energicznym krokiem do domu. Od razu skierowałam się do łazienki. Chciałam wziąć gorącą kąpiel. Rozebrałam się i weszłam do wanny.
- Znów zapomniałaś zamknąć drzwi. - szarmancko się uśmiechnął.
- A ty na tym skorzystasz. - puściłam mu oczko.
- Jak ty dobrze mnie znasz... - rozebrał się i dołączył do mnie.
Oparłam się o jego tors. Chyba domyślacie się gdzie dotarły jego ręce? Tak, do piersi. Bawił się nimi, pieścił. Jego ulubiona robota.
- Ney... - przekręciłam oczami.
- Tak kotku?
- Rączki przy sobie. - zachichotałam.
- Oj tam, oj tam. Takie małe pieszczoty nikomu jeszcze nie zaszkodziły. - westchnął.
Obróciłam się do niego.
- Czy ty mnie jeszcze kochasz?
On wybuchnął śmiechem.
- Co to za pytanie? - bawił się moimi lokami.
- No normalne. Kochasz mnie?
- A czy jak bym Cię nie kochał to był bym twoim mężem, chciał mieć z tobą furę dzieci, mieszkanie i inne bzdety? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Bo czasem mi się wydaje, że mnie lekceważysz. - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- To ci się źle wydaje. - pocałował mnie. - A teraz wychodzimy z wanny. - podał mi ręcznik. - Mam na dzisiaj dość wody.
- Właściwie to ja też. - owinęłam się i wolnym krokiem podążałam do sypialni.
Usiadłam na łóżku. Założyłam nogę na nogę i wpatrzyłam się w podłogę.
- Co ty taka zamyślona. - pstryknął palcami przed moimi oczami.
- Zabronisz? - wstałam i go przytuliłam.
- Lubię jak tak robisz. Spontanicznie mnie przytulasz. - rzekł.
Oderwałam się od niego i ukucnęłam przy walizce. Wyjęłam z niej bieliznę i jakąś długą bluzkę, która posłuży mi jako piżama. Zeszłam na dół do kuchni, aby zrobić sobie i Neymarowi kakao. Po chwili brunet przyszedł do mnie (był w samych bokserkach) i usiadł na blacie.
- Nie za wygodnie? - mówiłam do niego stojąc tyłem.
- No wiesz przydałaby się jeszcze poduszka. - zażartował.
Uśmiechnęłam się do siebie. Skończyłam robić kakaa, które zaniosłam do salonu. Postawiłam gorące napoje na stoliku. Usiadłam wygodnie opierając się o poduszkę. Włączyłam jakieś denne romansidło i z 'zainteresowaniem' zaczęłam oglądać. Później dołączył do mnie Neymar. Zamiast płakać nad losami bohaterów z filmu zaczęliśmy się śmiać na cały dom. Ten film był taki bezsensowny, że aż śmieszny.
- Jak ty jesteś ubrany?! To nie przystoi takim mężczyznom! - udawałam głupią modeleczkę.
- A pani? Bez spodni? Niedorzeczne! - wymachiwał rękami.
Na takich właśnie rozmowach minął nam wieczór. Pod koniec myślałam, że umrę ze śmiechu. Później się trochę ogarnęliśmy i włączyliśmy jakiś mecz. Usłyszałam jakieś postukiwanie na zewnątrz.
- Ney słyszysz? - zapytałam.
- Tak. Mam to sprawdzić?
- Mógłbyś. - usiadłam po turecku.
Piłkarz wyszedł na taras. Nie widziałam co robił, bo na dworze było już zbyt ciemno. Nagle jakiś trzask. Coś się jakby stłukło. Później plusk wody. Przestraszyłam się.
- Neymar! - niepewnie krzyknęłam. - Neymar!
Drzwi tarasowe zamknęły się. Słyszałam ciężki oddech. Wstałam i zapaliłam światło. Zakryłam usta dłonią nie dowierzając. Ney oparty o drzwi z zakrwawioną twarzą. On chyba płakał.
- Kochanie co to? Ktoś ci coś zrobił? Matko co się stało?
- Nie wiem, nie wiem. - był osłupiały. - Musimy wyjechać. Wracać do Barcelony. Oni mogą zrobić Ci krzywdę... - schował twarz w dłoniach.
- Jaką krzywdę! Co ty gadasz?!
---------------------
Co Neymar ma do przekazania Natalii? Zostaną czy wyjadą? (końcówka rodem z kryminalnego serialu xDDD)
Podobał Wam się rozdział?
13komentarzy=41rozdział
KOMENTUJESZ? - MOTYWUJESZ! :D
czwartek, 11 czerwca 2015
Rozdział 39
Usiadłam na metalowym krześle, na przeciwko Neymara. Otworzyłam eleganckie menu i zaczęłam przeglądać spis napoi. Mój wybór padł na sok pomarańczowo - truskawkowy. Brazylijczyk natomiast poprosił tylko o szklankę wody.
- To co robimy później? - zapytał patrząc się na mnie hipnotyzującym spojrzeniem.
- No nie wiem, nie wiem... Najpierw wróciłabym do domu, a później skusiłabym się na wieczorny spacer po parku... - złączyłam nasze dłonie.
- Nie głupi pomysł. - odpowiedział.
Chwilę później kelner przyniósł nasze napoje. Wypiliśmy jednym duszkiem. Tym razem ja zapłaciłam, choć Neymar protestował. Wyszliśmy z lokalu. Przybliżyłam się do bruneta, a on objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się dając mu całusa w policzek. Idąc uliczkami Paryża podziwialiśmy obrazy malowane farbami na ścianach budynków. Nie powiem, ale takie rysunki na prawdę zapierały dech w piesiach. W pewnej chwili moją uwagę zwróciła kobieta z zaokrąglonym brzuchem co raczej oznaczało, że jest w ciąży. Posmutniałam lekko i uroniłam jedną łzę. W tej chwili też miałabym taki brzuch... Neymar zorientował się o co biega. Przysunął się do mnie jeszcze bliżej.
- Zobaczysz, że nie będziesz się mogła wyrobić z rodzeniem dzieci, tyle będziemy ich mieli. - szepnął do mojego ucha.
Kąciki ust na chwilę podniosły mi się. Wolnym krokiem doszliśmy do domu. Otworzyłam drzwi. Wchodząc powiesiłam torebkę na wieszaku, buty schowałam do szafki i opadłam na miękką kanapę. Ułożyłam głowę na poduszce zamykając oczy. W pewnej chwili poczułam jak ktoś całuje mój brzuch. Przygryzłam wargę. Brazylijczyk (wiedziałam, że to on) wziął mnie na ręce. Nadal miałam zamknięte oczy, ale znając mojego męża podążaliśmy do sypialni. Delikatnie mnie położył. Wpił się w moje usta językiem pieszcząc podniebienie. Ręce już chciały wędrować do moich piersi, ale przerwałam. Wtuliłam się w ciepły tors chłopaka.
- Jeszcze nie teraz... Przepraszam. - znów się rozkleiłam. Kiedyś taka nie byłam.
- Cichutko. - pogłaskał mnie po głowie. - Ja wszystko rozumiem. Nie chcesz to nie. Kocham Cię. - nasze serca biły w tym samym rytmie.
Jak ja się cieszę, że go mam. Nic nie robi na siłę, nie zmusza mnie. Taki mąż to skarb. Oderwałam się od Neya.
- Idziemy na ten spacer?
- Tak. - dał mi buziaka w czoło i poszliśmy się szykować.
*15 minut później*
Siedzieliśmy obok siebie przy małej fontannie. Właśnie znajdowaliśmy się w centrum parku.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - wyszczerzyłam się.
- No jasne. Przyszłaś na mój mecz. Od momentu gdy Cię ujrzałem cały czas siedziałaś mi w głowie.
Zaśmiałam się cicho.
- A jak wróciłam do domu i zobaczyłam na koszulce twój numer? - w jego oczach ujrzałam iskierki radości. - Zapisałam sobie twój numer. Poszłam nawet spać z telefon przez co do ciebie zadzwoniłam. - dostalam głupawki. - A ty takie 'Kto się do mnie w nocy dobija?!' - śmialiśmy się razem.
- Pamiętam to... A teraz jesteśmy małżeństwem, wybraliśmy się w podróż poślubną, będziemy mieć dziecko. - dał duży nacisk na ostatnie słowo co trochę mnie rozbawiło.
Nagle zorientowałam się , że zaczyna padać. Wstałam, ale Neymar przywołał mnie na swoje miejsce.
- Deszcz jest fajny. Nie bój się. - musnął ustami mój policzek.
Po paru minutach lało jak nie wiem co. My siedzieliśmy w tym deszczu i nadal gadaliśmy.
- Wiesz co zawsze chciałem to zrobić. - oznajmił i wstał.
Podał mi rękę, spojrzał głęboko w oczy. Westchnął i pocałował mnie. Nie powiem, ale wyglądało to troszkę teatralnie. Ta magiczna jakże chwila mogła dla mnie trwać w nieskończoność...
-------------
Nie wyszedł taki jak chciałam... Jest trochę dziwny, no ale :)
Mam nadzieję, że nie zasnęliście czytając ten niewypał xdd
12komentarzy=40rozdział <3
- To co robimy później? - zapytał patrząc się na mnie hipnotyzującym spojrzeniem.
- No nie wiem, nie wiem... Najpierw wróciłabym do domu, a później skusiłabym się na wieczorny spacer po parku... - złączyłam nasze dłonie.
- Nie głupi pomysł. - odpowiedział.
Chwilę później kelner przyniósł nasze napoje. Wypiliśmy jednym duszkiem. Tym razem ja zapłaciłam, choć Neymar protestował. Wyszliśmy z lokalu. Przybliżyłam się do bruneta, a on objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się dając mu całusa w policzek. Idąc uliczkami Paryża podziwialiśmy obrazy malowane farbami na ścianach budynków. Nie powiem, ale takie rysunki na prawdę zapierały dech w piesiach. W pewnej chwili moją uwagę zwróciła kobieta z zaokrąglonym brzuchem co raczej oznaczało, że jest w ciąży. Posmutniałam lekko i uroniłam jedną łzę. W tej chwili też miałabym taki brzuch... Neymar zorientował się o co biega. Przysunął się do mnie jeszcze bliżej.
- Zobaczysz, że nie będziesz się mogła wyrobić z rodzeniem dzieci, tyle będziemy ich mieli. - szepnął do mojego ucha.
Kąciki ust na chwilę podniosły mi się. Wolnym krokiem doszliśmy do domu. Otworzyłam drzwi. Wchodząc powiesiłam torebkę na wieszaku, buty schowałam do szafki i opadłam na miękką kanapę. Ułożyłam głowę na poduszce zamykając oczy. W pewnej chwili poczułam jak ktoś całuje mój brzuch. Przygryzłam wargę. Brazylijczyk (wiedziałam, że to on) wziął mnie na ręce. Nadal miałam zamknięte oczy, ale znając mojego męża podążaliśmy do sypialni. Delikatnie mnie położył. Wpił się w moje usta językiem pieszcząc podniebienie. Ręce już chciały wędrować do moich piersi, ale przerwałam. Wtuliłam się w ciepły tors chłopaka.
- Jeszcze nie teraz... Przepraszam. - znów się rozkleiłam. Kiedyś taka nie byłam.
- Cichutko. - pogłaskał mnie po głowie. - Ja wszystko rozumiem. Nie chcesz to nie. Kocham Cię. - nasze serca biły w tym samym rytmie.
Jak ja się cieszę, że go mam. Nic nie robi na siłę, nie zmusza mnie. Taki mąż to skarb. Oderwałam się od Neya.
- Idziemy na ten spacer?
- Tak. - dał mi buziaka w czoło i poszliśmy się szykować.
*15 minut później*
Siedzieliśmy obok siebie przy małej fontannie. Właśnie znajdowaliśmy się w centrum parku.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - wyszczerzyłam się.
- No jasne. Przyszłaś na mój mecz. Od momentu gdy Cię ujrzałem cały czas siedziałaś mi w głowie.
Zaśmiałam się cicho.
- A jak wróciłam do domu i zobaczyłam na koszulce twój numer? - w jego oczach ujrzałam iskierki radości. - Zapisałam sobie twój numer. Poszłam nawet spać z telefon przez co do ciebie zadzwoniłam. - dostalam głupawki. - A ty takie 'Kto się do mnie w nocy dobija?!' - śmialiśmy się razem.
- Pamiętam to... A teraz jesteśmy małżeństwem, wybraliśmy się w podróż poślubną, będziemy mieć dziecko. - dał duży nacisk na ostatnie słowo co trochę mnie rozbawiło.
Nagle zorientowałam się , że zaczyna padać. Wstałam, ale Neymar przywołał mnie na swoje miejsce.
- Deszcz jest fajny. Nie bój się. - musnął ustami mój policzek.
Po paru minutach lało jak nie wiem co. My siedzieliśmy w tym deszczu i nadal gadaliśmy.
- Wiesz co zawsze chciałem to zrobić. - oznajmił i wstał.
Podał mi rękę, spojrzał głęboko w oczy. Westchnął i pocałował mnie. Nie powiem, ale wyglądało to troszkę teatralnie. Ta magiczna jakże chwila mogła dla mnie trwać w nieskończoność...
-------------
Nie wyszedł taki jak chciałam... Jest trochę dziwny, no ale :)
Mam nadzieję, że nie zasnęliście czytając ten niewypał xdd
12komentarzy=40rozdział <3
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Rozdział 38 :)
Nadal byłam owinięta ręcznikiem, który ograniczał moją prędkość. Wpadłam do kuchni i szybko otworzyłam szufladę przy lodówce. Znajdowały się tam sztućce. Wyjęłam z niej nóż. Ostry, kuchenny nóż. Obejrzałam się. Przede mną stał Neymar. Jego surowa mina przyprawiła mnie o ciarki.
- Zostaw to. - rzekł ochrypniętym głosem.
Pokiwałam przecząco głową. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści noża.
- A jak zrobisz sobie krzywdę to będziesz z siebie zadowolona? Zostawisz mnie, Dominikę, Vanessę, rodziców. Myślisz, że to słuszna decyzja? - powoli wyprowadzał mnie z równowagi.
- To nie o to chodzi! Nic nie rozumiesz! - przyłożyłam nóż do nadgarstka.
Chłopak wzdrygnął się. Jego twarz ze strachu pobielała.
- Spokojnie... - przykuł wzrok w podłogę. - Odłóż nóż. - jego głos stał się delikatniejszy.
- Czemu?
- Bo Cię kocham i zrobisz to dla mnie. Odłożysz nóż, uspokoisz się. Jak chcesz to nawet możemy wrócić do Barcelony, jeszcze dzisiaj. - stykaliśmy się czołami.
Czułam jego strach. Widziałam jak bardzo mu na mnie zależy. Nawet oddałby za mnie życie.
- Mhm... - mruknęłam pod nosem i poluźniłam uścisk.
Neymar odebrał mi nóż. Wrzucił go z powrotem do szuflady.
- No chodź tu do mnie. - rozłożył ręce, w które momentalnie wpadłam.
Czułam jak całuje mnie w czubek głowy. Poczułam chwilową ulgę.
- Idę się ubrać. - oznajmiłam, a chłopak wypuścił mnie ze swych objęć.
Ospale wchodziłam po schodach trzymając się barierki. Po chwili stałam na przeciw szafy. Był już wieczór, więc postawiłam na piżamę w króliki. Wychodziłam już z pokoju, ale przystanęłam na chwilę przy lusterku. Na mojej twarzy malował się smutek pomieszany z bólem. Odchyliłam rąbek koszulki. Wzrok skierowałam na płaski brzuch. Jeszcze przed tygodniem był taki pełny życia, okrągły. A dzisiaj? Pustka. Pustka, która niszczy moją psychikę. Rozpłakałam się ponownie. Gdy usłyszałam kroki na schodach szybko wycierałam rękawem moje łzy. Wyszłam z pokoju, z udawanym uśmiechem.
- Przecież wiem, że płakałaś. - odetchnął.
Przytuliłam się tylko do niego. Dopiero teraz umiałam wydusić z siebie słowo 'Przepraszam'. Ney złapał mnie za rękę i poszliśmy do sypialni. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad łóżkiem. 20.22. Niby nie tak późno, ale senność już zaczęła mnie ogarniać. Weszłam z Neymarem do łóżka. Dałam mu się nawet przytulić i pocałować. W ten sposób zasnęliśmy.
Ranek był pochmurny, ale widziałam jak pojedyncze promyki słońca pocieszały Paryż. Odwróciłam się do Neymara. Pogłaskałam dłonią jego policzek. On jęknął coś i otworzył swoje czekoladowo - zielone oczy.
- Która godzina? - zapytał lekko się przeciągając.
Odblokowałam telefon. Spojrzałam na ekran główny.
- 8.50. - odpowiedziałam szeptem.
Ponownie się w niego wtuliłam.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie jestem. - usiadł do mnie tyłem na skraju łóżka.
- Czemu?
- Bo doskonale Cię rozumiem. - odpowiedział.
- Nie wiesz jakie to uczucie. - stwierdziłam.
- Wiem na swój sposób. Nawet facet ma uczucia. Dobra skończmy ten temat. Było minęło. Nie odkręcimy tego.
- Racja. - potwierdziłam. - Jestem głodna. Chodź idziemy zrobić śniadanie.
Wstaliśmy równocześnie. Oboje wiedzieliśmy, że po mimo wyjaśnień będzie między nami nie miła atmosfera. Neymar nieśmiale złapał mnie za rękę.
- Co na śniadanie? - zapytał.
- Może jajecznica?
- Chętnie. - szeroko się do mnie uśmiechnął.
Zareagowałam na to rumieńcem.
*15 minut później*
Ze smakiem zjedliśmy śniadanie. Najedzeni usiedliśmy przed telewizorem. Włączyłam wiadomości. Pokazana była wieża Eiffla, a na niej człowiek. Desperat pewnie chciał skoczyć. Teraz przybliżenie na jego twarz. Zamarłam. Ten desperat chcący skoczyć i się zabić to mój mąż Neymar Da Silva Santos Junior. Spojrzałam na niego z nie do wierzeniem. Widać było jego zakłopotanie.
- To byłeś ty?
- No... Tak.
- Po cholerę? - krzyknęłam nabuzowana złością.
- No poroniłaś i coś we mnie pękło, załamałem się.
- I chciałeś się zabić? - kontynuowałam.
- No, ale tego nie zrobiłem. Przede wszystkim ze względu na Ciebie.
Schowałam twarz w dłonie. Czy on nie może zmądrzeć?
- Pewnie nic byś mi nie powiedział?
Odpowiedziała mi cisza.
- Tak myślałam.
- Nie chciałem. Nie kłóćmy się. Proszę.
- Sam właśnie do tego doprowadzasz. Ehh... - słyszałam jak chłopak głośno przełyka ślinę.
- Przepraszam. - przytulił mnie.
- Wiesz co? - złapałam jego twarz w dłonie. - Wybaczę Ci, bo bardzo Cię kocham. - złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.
Jego ręce wędrowały po moim brzuchu.
- Nie tak szybko. - mówiłam przerywając pocałunki.
Posłuchał mnie i przestał. Cieszę się, że Ney rozumie, że nie mam ochoty. Po czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Przejdziemy się? - zaproponowałam z nie wymuszonym uśmiechem.
- No pewnie. Tylko może się ubierzmy.
- Na pewno nie razem. - odrzekłam.
Pobiegłam na górę. Wybrałam zwiewną, ukwieconą sukienkę. Do tego założyłam czarne baletki. Z powrotem zeszłam do chłopaka.
- Ja jestem gotowa.
- Ślicznie. - powiedział przechodząc obok mnie.
W końcu moja psychika się odbudowuje. Zacznę normalnie funkcjonować. Po 10 minutach wrócił Neymar. Był ubrany w czarne, krótkie spodenki, biały t - shirt i niebieskie air maxy.
- No to wychodzimy. - zrobił specyficzny ruch ręką w stronę drzwi.
Zdjęłam torbę z wieszaka, a Neymar klucze, którymi następnie zamknął dom. Złapał mnie ponownie za rękę. Skierowaliśmy się do centrum Paryża. Przechodząc obok tatuażysty Ney zatrzymał się.
- No chodź. - pociągnęłam go.
- Poczekaj... Wiesz co mam pomysł. Chodź. - weszłam za nim do salonu.
Ściany pomieszczenia były w czarne wzorki. Podeszliśmy do kasy.
- Przepraszam są jakieś wolne miejsca? - zapytał grzecznie.
- Tak, tak. A wy razem? - umięśniony facet spojrzał na nas.
- Tak. Kiedy możemy zacząć?
- Właściwie to teraz. Ja się wami zajmę. - wstał zza biurka i poprowadził nas do oddzielnej sali.
Pociągnęłam Neya za bluzkę.
- Co ty robisz? Chcesz się tatuować? - pytałam.
- A ty razem ze mną! Chodź.
Na pierwszy ogień poszedł mój głupkowaty mąż. A wiecie co sobie wytatuował? Moje imię na nadgarstku. Aż w pewnej chwili poleciała mi łza. Po czasie zobaczyłam tatuaż w całej okazałości.
- Teraz pani. Proszę wygodnie usiąść. - spełniłam jego prośbę. - Co chciałaby pani wytatuować?
- Hm... - chwilę się zastanowiłam.
Ale nie będę gorsza od Neya. Zrobiłam sobie z tyłu szyi napis 'Neymar Jr <3'. Muszę przyznać, że trochę to bolało, ale do zniesienia. Po obsłużeniu nas chłopak zapłacił. Pewnie dość dużo. Ile on się na mnie wykosztuje... Facet dał nam jeszcze parę wskazówek do pielęgnowania tatuaży. Wyszliśmy z budynku.
- I co? Fajnie? - pocałował mnie w policzek.
- Bardzo. Mam ochotę na szejka (nie wiem jak to się piszę :D).
- Zobacz tam jest jakaś kawiarenka. - pokazał palcem.
- To idziemy!
------------------------------
Podoba Wam się? :))
Obiecałam dłuższy i słowa dotrzymałam :*
13komentarzy=39rozdział
- Zostaw to. - rzekł ochrypniętym głosem.
Pokiwałam przecząco głową. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści noża.
- A jak zrobisz sobie krzywdę to będziesz z siebie zadowolona? Zostawisz mnie, Dominikę, Vanessę, rodziców. Myślisz, że to słuszna decyzja? - powoli wyprowadzał mnie z równowagi.
- To nie o to chodzi! Nic nie rozumiesz! - przyłożyłam nóż do nadgarstka.
Chłopak wzdrygnął się. Jego twarz ze strachu pobielała.
- Spokojnie... - przykuł wzrok w podłogę. - Odłóż nóż. - jego głos stał się delikatniejszy.
- Czemu?
- Bo Cię kocham i zrobisz to dla mnie. Odłożysz nóż, uspokoisz się. Jak chcesz to nawet możemy wrócić do Barcelony, jeszcze dzisiaj. - stykaliśmy się czołami.
Czułam jego strach. Widziałam jak bardzo mu na mnie zależy. Nawet oddałby za mnie życie.
- Mhm... - mruknęłam pod nosem i poluźniłam uścisk.
Neymar odebrał mi nóż. Wrzucił go z powrotem do szuflady.
- No chodź tu do mnie. - rozłożył ręce, w które momentalnie wpadłam.
Czułam jak całuje mnie w czubek głowy. Poczułam chwilową ulgę.
- Idę się ubrać. - oznajmiłam, a chłopak wypuścił mnie ze swych objęć.
Ospale wchodziłam po schodach trzymając się barierki. Po chwili stałam na przeciw szafy. Był już wieczór, więc postawiłam na piżamę w króliki. Wychodziłam już z pokoju, ale przystanęłam na chwilę przy lusterku. Na mojej twarzy malował się smutek pomieszany z bólem. Odchyliłam rąbek koszulki. Wzrok skierowałam na płaski brzuch. Jeszcze przed tygodniem był taki pełny życia, okrągły. A dzisiaj? Pustka. Pustka, która niszczy moją psychikę. Rozpłakałam się ponownie. Gdy usłyszałam kroki na schodach szybko wycierałam rękawem moje łzy. Wyszłam z pokoju, z udawanym uśmiechem.
- Przecież wiem, że płakałaś. - odetchnął.
Przytuliłam się tylko do niego. Dopiero teraz umiałam wydusić z siebie słowo 'Przepraszam'. Ney złapał mnie za rękę i poszliśmy do sypialni. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad łóżkiem. 20.22. Niby nie tak późno, ale senność już zaczęła mnie ogarniać. Weszłam z Neymarem do łóżka. Dałam mu się nawet przytulić i pocałować. W ten sposób zasnęliśmy.
Ranek był pochmurny, ale widziałam jak pojedyncze promyki słońca pocieszały Paryż. Odwróciłam się do Neymara. Pogłaskałam dłonią jego policzek. On jęknął coś i otworzył swoje czekoladowo - zielone oczy.
- Która godzina? - zapytał lekko się przeciągając.
Odblokowałam telefon. Spojrzałam na ekran główny.
- 8.50. - odpowiedziałam szeptem.
Ponownie się w niego wtuliłam.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie jestem. - usiadł do mnie tyłem na skraju łóżka.
- Czemu?
- Bo doskonale Cię rozumiem. - odpowiedział.
- Nie wiesz jakie to uczucie. - stwierdziłam.
- Wiem na swój sposób. Nawet facet ma uczucia. Dobra skończmy ten temat. Było minęło. Nie odkręcimy tego.
- Racja. - potwierdziłam. - Jestem głodna. Chodź idziemy zrobić śniadanie.
Wstaliśmy równocześnie. Oboje wiedzieliśmy, że po mimo wyjaśnień będzie między nami nie miła atmosfera. Neymar nieśmiale złapał mnie za rękę.
- Co na śniadanie? - zapytał.
- Może jajecznica?
- Chętnie. - szeroko się do mnie uśmiechnął.
Zareagowałam na to rumieńcem.
*15 minut później*
Ze smakiem zjedliśmy śniadanie. Najedzeni usiedliśmy przed telewizorem. Włączyłam wiadomości. Pokazana była wieża Eiffla, a na niej człowiek. Desperat pewnie chciał skoczyć. Teraz przybliżenie na jego twarz. Zamarłam. Ten desperat chcący skoczyć i się zabić to mój mąż Neymar Da Silva Santos Junior. Spojrzałam na niego z nie do wierzeniem. Widać było jego zakłopotanie.
- To byłeś ty?
- No... Tak.
- Po cholerę? - krzyknęłam nabuzowana złością.
- No poroniłaś i coś we mnie pękło, załamałem się.
- I chciałeś się zabić? - kontynuowałam.
- No, ale tego nie zrobiłem. Przede wszystkim ze względu na Ciebie.
Schowałam twarz w dłonie. Czy on nie może zmądrzeć?
- Pewnie nic byś mi nie powiedział?
Odpowiedziała mi cisza.
- Tak myślałam.
- Nie chciałem. Nie kłóćmy się. Proszę.
- Sam właśnie do tego doprowadzasz. Ehh... - słyszałam jak chłopak głośno przełyka ślinę.
- Przepraszam. - przytulił mnie.
- Wiesz co? - złapałam jego twarz w dłonie. - Wybaczę Ci, bo bardzo Cię kocham. - złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.
Jego ręce wędrowały po moim brzuchu.
- Nie tak szybko. - mówiłam przerywając pocałunki.
Posłuchał mnie i przestał. Cieszę się, że Ney rozumie, że nie mam ochoty. Po czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Przejdziemy się? - zaproponowałam z nie wymuszonym uśmiechem.
- No pewnie. Tylko może się ubierzmy.
- Na pewno nie razem. - odrzekłam.
Pobiegłam na górę. Wybrałam zwiewną, ukwieconą sukienkę. Do tego założyłam czarne baletki. Z powrotem zeszłam do chłopaka.
- Ja jestem gotowa.
- Ślicznie. - powiedział przechodząc obok mnie.
W końcu moja psychika się odbudowuje. Zacznę normalnie funkcjonować. Po 10 minutach wrócił Neymar. Był ubrany w czarne, krótkie spodenki, biały t - shirt i niebieskie air maxy.
- No to wychodzimy. - zrobił specyficzny ruch ręką w stronę drzwi.
Zdjęłam torbę z wieszaka, a Neymar klucze, którymi następnie zamknął dom. Złapał mnie ponownie za rękę. Skierowaliśmy się do centrum Paryża. Przechodząc obok tatuażysty Ney zatrzymał się.
- No chodź. - pociągnęłam go.
- Poczekaj... Wiesz co mam pomysł. Chodź. - weszłam za nim do salonu.
Ściany pomieszczenia były w czarne wzorki. Podeszliśmy do kasy.
- Przepraszam są jakieś wolne miejsca? - zapytał grzecznie.
- Tak, tak. A wy razem? - umięśniony facet spojrzał na nas.
- Tak. Kiedy możemy zacząć?
- Właściwie to teraz. Ja się wami zajmę. - wstał zza biurka i poprowadził nas do oddzielnej sali.
Pociągnęłam Neya za bluzkę.
- Co ty robisz? Chcesz się tatuować? - pytałam.
- A ty razem ze mną! Chodź.
Na pierwszy ogień poszedł mój głupkowaty mąż. A wiecie co sobie wytatuował? Moje imię na nadgarstku. Aż w pewnej chwili poleciała mi łza. Po czasie zobaczyłam tatuaż w całej okazałości.
- Teraz pani. Proszę wygodnie usiąść. - spełniłam jego prośbę. - Co chciałaby pani wytatuować?
- Hm... - chwilę się zastanowiłam.
Ale nie będę gorsza od Neya. Zrobiłam sobie z tyłu szyi napis 'Neymar Jr <3'. Muszę przyznać, że trochę to bolało, ale do zniesienia. Po obsłużeniu nas chłopak zapłacił. Pewnie dość dużo. Ile on się na mnie wykosztuje... Facet dał nam jeszcze parę wskazówek do pielęgnowania tatuaży. Wyszliśmy z budynku.
- I co? Fajnie? - pocałował mnie w policzek.
- Bardzo. Mam ochotę na szejka (nie wiem jak to się piszę :D).
- Zobacz tam jest jakaś kawiarenka. - pokazał palcem.
- To idziemy!
------------------------------
Podoba Wam się? :))
Obiecałam dłuższy i słowa dotrzymałam :*
13komentarzy=39rozdział
niedziela, 7 czerwca 2015
Rozdział 37
Siedziałam skulona w wannie. Woda zrobiła się już zimna czego ja przez dłuższy czas nie czułam. Moja lewa ręka powędrowała do brzucha. Do pustego brzucha...
- Czemu Cię ze mną nie ma? Czemu? - łzy obmyły moje policzki.
Zdruzgotana wszystkim wyszłam z wanny. Wzięłam pierwszy lepszy ręcznik i dokładnie się nim owinęłam. Otworzyłam drzwi do łazienki. Chciałam wyjść i skierować się do sypialni, ale pewien dobrze znany wam człowiek zagrodził mi drogę.
- Stałeś tu przez cały czas? - przekręciłam znacząco oczami.
- Tak i będę tu stał dopóki mi nie powiesz czemu taka jesteś. - był zdenerwowany.
- Zawiedziesz się niestety. - miałam ochotę to wszystko wykrzyczeć mu w twarz, ale byłam zbyt słaba.
Neymar przytulił mnie bardzo mocno. Chciałam się od niego oderwać w skutek czego waliłam go pięściami po brzuchu.
- No puść! Puść! - płakałam coraz to bardziej.
- Cii... Uspokój się. - powtarzał mi cały czas.
- Nie! Nie... - ulegałam z każdą sekundą.
Spojrzałam chłopakowi prosto w oczy. W oczy, w których się zakochałam. Później na usta. Na usta, które mnie pocieszały. Na ręce, które trzymały mnie w niebezpieczeństwie. Teraz mimowolnie go przytuliłam. Tak mocno jak tylko umiałam. Przecież on zasługuję na wszystko, a ja traktuję go jak skończoną świnię.
- Ja nie chciałam. Na prawdę. - zmoczyłam mu łzami cały podkoszulek.
- Wiem przecież. A teraz chodź. Zmarzniesz w tym ręczniku. - wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Odchylił kołdrę, pod którą delikatnie mnie położył. Zakrył mnie ją po czubek głowy. Podziwiam go bardzo. Ja mam te swoje cholerne humorki, a on to wszystko wytrzymuje. Przybliżyłam się bardziej do jego ciepłego ciała.
- Teraz wytłumacz mi czemu taka byłaś. - jego głos wydawał się taki nieobecny.
Nie odzywałam się. Myślałam, że odpuści z tymi pytaniami po czasie.
- Czekam na odpowiedź. Czemu taka byłaś. - powtórzył pytanie.
Trochę przestraszyłam się tego z jaką powagą to mówił.
- Już nic... - szepnęłam.
- Przecież wiem, że coś! - jego mięśnie napięły się. - Mam bardzo dużo czasu i poczekam aż mi powiesz, wydusisz to z siebie.
Przygryzłam ze zdenerwowania wargę.
- Bo to moja wina! Pewnie wszystko przeze mnie tylko lekarze nie chcieli nic mówić i ty tak samo! Cały świat mnie oszukuje, ale wiem! Ja wiem jaka jest prawda! - kończąc swoją wypowiedź wybiegłam z pokoju.
Szybko zbiegłam ze schodów...
---------
Przepraszam, że taki krótki :(
9komentarzy=38rozdział <3
- Czemu Cię ze mną nie ma? Czemu? - łzy obmyły moje policzki.
Zdruzgotana wszystkim wyszłam z wanny. Wzięłam pierwszy lepszy ręcznik i dokładnie się nim owinęłam. Otworzyłam drzwi do łazienki. Chciałam wyjść i skierować się do sypialni, ale pewien dobrze znany wam człowiek zagrodził mi drogę.
- Stałeś tu przez cały czas? - przekręciłam znacząco oczami.
- Tak i będę tu stał dopóki mi nie powiesz czemu taka jesteś. - był zdenerwowany.
- Zawiedziesz się niestety. - miałam ochotę to wszystko wykrzyczeć mu w twarz, ale byłam zbyt słaba.
Neymar przytulił mnie bardzo mocno. Chciałam się od niego oderwać w skutek czego waliłam go pięściami po brzuchu.
- No puść! Puść! - płakałam coraz to bardziej.
- Cii... Uspokój się. - powtarzał mi cały czas.
- Nie! Nie... - ulegałam z każdą sekundą.
Spojrzałam chłopakowi prosto w oczy. W oczy, w których się zakochałam. Później na usta. Na usta, które mnie pocieszały. Na ręce, które trzymały mnie w niebezpieczeństwie. Teraz mimowolnie go przytuliłam. Tak mocno jak tylko umiałam. Przecież on zasługuję na wszystko, a ja traktuję go jak skończoną świnię.
- Ja nie chciałam. Na prawdę. - zmoczyłam mu łzami cały podkoszulek.
- Wiem przecież. A teraz chodź. Zmarzniesz w tym ręczniku. - wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
Odchylił kołdrę, pod którą delikatnie mnie położył. Zakrył mnie ją po czubek głowy. Podziwiam go bardzo. Ja mam te swoje cholerne humorki, a on to wszystko wytrzymuje. Przybliżyłam się bardziej do jego ciepłego ciała.
- Teraz wytłumacz mi czemu taka byłaś. - jego głos wydawał się taki nieobecny.
Nie odzywałam się. Myślałam, że odpuści z tymi pytaniami po czasie.
- Czekam na odpowiedź. Czemu taka byłaś. - powtórzył pytanie.
Trochę przestraszyłam się tego z jaką powagą to mówił.
- Już nic... - szepnęłam.
- Przecież wiem, że coś! - jego mięśnie napięły się. - Mam bardzo dużo czasu i poczekam aż mi powiesz, wydusisz to z siebie.
Przygryzłam ze zdenerwowania wargę.
- Bo to moja wina! Pewnie wszystko przeze mnie tylko lekarze nie chcieli nic mówić i ty tak samo! Cały świat mnie oszukuje, ale wiem! Ja wiem jaka jest prawda! - kończąc swoją wypowiedź wybiegłam z pokoju.
Szybko zbiegłam ze schodów...
---------
Przepraszam, że taki krótki :(
9komentarzy=38rozdział <3
piątek, 5 czerwca 2015
Rozdział 36
Przy życiu utrzymywała mnie tylko moja Natalia. Tylko ona ona mogła mnie wskrzesić i uśmiercić. Zatrzymałem wzrok na budynku szpitala, który był bardzo dokładnie widoczny z góry. Oczy zaszły mi mgłą, a jednocześnie łzami. Bicie serca przyśpieszyło. Wziąłem głęboki wdech. Nie mogłem tego zrobić. Natalia nie zostanie wdową przez moją głupotę. Zebrałem się w sobie i przeskoczyłem na drugą stronę balustrady. Ludzie z niedowierzaniem patrzyli na mnie. Przymknąłem na to oko. Przepchałem się przez tłum. Przypomniał mi się ochroniarz przy wejściu. Ale w końcu musiałem stąd zejść bez żadnych interwencji. Mężczyzna spojrzał się na mnie wrogo.
- A pan gdzie? Policja zaraz tu będzie! - darł się w nie bo głosy.
Zlekceważyłem to. Szybkim ciosem powaliłem ochroniarza na ziemię. Wskoczyłem do windy jak poparzony. Czekałem aż metalowe drzwi się zamkną. Zamknąłem oczy, by po chwili odczuć jak zjeżdżam w dół. Trochę to zajęło, bo w końcu wieża Eiffla nie jest taka niska. Gdy tylko wysiadłem szybko pobiegłem do szpitala. Nie wiedziałem czy jest tam Natalia, ale miałem takie przeczucie. Wiatr rozwiewał moje włosy i łzy. W trakcie biegu myślałem co by było gdybym skończył. Co by było z Natalią. Jak ułożyłaby sobie życie beze mnie. Stanąłem przed drzwiami. One rozsunęły się przede mną z zauważalną szybkością. Przed moimi oczami przeszła pielęgniarka. Zatrzymałem ją.
- Przepraszam czy została tu przywieziona Natalia Biała? - miałem trudność z wymówieniem nazwiska ukochanej.
- Natalia Biała... - kobieta mamrotała pod nosem. - Tak wiem już, o którą chodzi. A jest pan kimś z rodziny? - dodała po chwili.
- Tak. Jestem jej mężem. Mógłbym ją zobaczyć?
Kobieta zgodziła się bez wahania. Podała mi numer sali i zniknęła za białą ścianą. Czym prędzej szedłem w stronę pokoju. Co jakiś czas niezdarnie zaczepiałem lekarzy, pielęgniarki i pacjentów. W końcu stanąłem przed drzwiami. W sali panowała ciemność. Obejrzałem się za siebie i wszedłem do środka. Od razu zobaczyłem twarz Natalii skąpaną w mroku. Znów ukazały mi się zapadnięte policzki i kruche ręce. Popłakałem, a powinienem być silny. Włączyłem latarkę w telefonie. Teraz dokładnie ją widziałem. Wyglądała jak... Muszę to powiedzieć. Trup. Wyglądała jak trup. Swoją drżącą rękę położyłem na jej policzku. Był zimny jak stal. Nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam bardzo, ale pana nie powinno tu być. - oznajmiła stanowczo.
Zacząłem protestować co zdało się na nic. Po przegranej 'bitwie' wyszedłem z sali. Usiadłem na krzesełku. Schowałem twarz w dłonie. Byłem bezsilny.
*Tydzień później*
Dziś Natalia wychodzi do szpitala! Jestem taki szczęśliwy, ponieważ przez ten tydzień ani razu nie mogłem jej zobaczyć. Zabrałem kluczyki z blatu, zamknąłem dom i wsiadłem do pojazdu. Jechałem szybko i chyba złamałem parę przepisów. Ale to się teraz nie liczy. Teraz najważniejsza jest Natalia. Zaparkowałem na parkingu i pobiegłem czym prędzej do sali, w której była Natalia. Stanąłem w drzwiach pokoju. Ona stała tam. Zmarnowana, smutna i nadal blada.
- Cześć aniołku! - chciałem ją pocałować, ale ona odwróciła głowę.
- Przestań. - odsunęła mnie. - Chcę jechać do domu.
- Dobrze. Już jedziemy. - spuściłem głowę w dół.
Zmieszany podążałem za Natalią wzdłuż korytarza. Głowiłem się nad tym czemu taka jest. Nie miła, oschła. Mam nadzieję, że przejdzie jej to. Otworzyłem jej drzwi do auta.
- Sama też bym umiała.
Skrzywiłem się na to. Obszedłem auto w okół i usiadłem na swoim miejscu. Dziewczyna była wpatrzona w szybę. Musnąłem jej odkryte ramię palcem.
- Mówiłam Ci przestań. Nie dotykaj mnie, nic nie mów. - syknęła.
Osłupiałem. Moja łagodna jak baranek żona teraz ma takie odzywki? W milczeniu odpaliłem silnik i jechałem w stronę domu. Zaparkowałem w garażu. Wziąłem podręczne torby Natalii i wszedłem z nią do mieszkania.
*Oczkami Natalii*
Zdjęłam buty i kurtkę. Zgromiłam Neymara wzrokiem i pobiegłam na górę. Tak wyglądało moje zachowanie od czasu straty dziecka. Nie mogłam się pozbierać. Posypałam się na milion drobnych kawałków, których nikt nie umie złożyć do kupy. Odkręciłam wodę w łazience. Zamknęłam ją na klucz. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Chciałam zmyć z siebie zapach szpitalnych łóżek i korytarzy. Pewnie się zastanawiacie czemu tak traktuję Neymara? Nie umiem inaczej. Wiem, że on chcę dla mnie jak najlepiej, ale to po prostu mnie w jakiś sposób dobija. Nie chcę tak robić. Nie wiem jak będzie dalej...
------------
Jak będzie dalej wyglądała relacja Natalii i Neymara? Czy dziewczyna pozbiera się po stracie dziecka? :(
Komentujesz = motywujesz ;)
10 komentarzy = 37 rozdział *-*
Ps. Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Oli <3 Trzymaj się kochanie! <3
- A pan gdzie? Policja zaraz tu będzie! - darł się w nie bo głosy.
Zlekceważyłem to. Szybkim ciosem powaliłem ochroniarza na ziemię. Wskoczyłem do windy jak poparzony. Czekałem aż metalowe drzwi się zamkną. Zamknąłem oczy, by po chwili odczuć jak zjeżdżam w dół. Trochę to zajęło, bo w końcu wieża Eiffla nie jest taka niska. Gdy tylko wysiadłem szybko pobiegłem do szpitala. Nie wiedziałem czy jest tam Natalia, ale miałem takie przeczucie. Wiatr rozwiewał moje włosy i łzy. W trakcie biegu myślałem co by było gdybym skończył. Co by było z Natalią. Jak ułożyłaby sobie życie beze mnie. Stanąłem przed drzwiami. One rozsunęły się przede mną z zauważalną szybkością. Przed moimi oczami przeszła pielęgniarka. Zatrzymałem ją.
- Przepraszam czy została tu przywieziona Natalia Biała? - miałem trudność z wymówieniem nazwiska ukochanej.
- Natalia Biała... - kobieta mamrotała pod nosem. - Tak wiem już, o którą chodzi. A jest pan kimś z rodziny? - dodała po chwili.
- Tak. Jestem jej mężem. Mógłbym ją zobaczyć?
Kobieta zgodziła się bez wahania. Podała mi numer sali i zniknęła za białą ścianą. Czym prędzej szedłem w stronę pokoju. Co jakiś czas niezdarnie zaczepiałem lekarzy, pielęgniarki i pacjentów. W końcu stanąłem przed drzwiami. W sali panowała ciemność. Obejrzałem się za siebie i wszedłem do środka. Od razu zobaczyłem twarz Natalii skąpaną w mroku. Znów ukazały mi się zapadnięte policzki i kruche ręce. Popłakałem, a powinienem być silny. Włączyłem latarkę w telefonie. Teraz dokładnie ją widziałem. Wyglądała jak... Muszę to powiedzieć. Trup. Wyglądała jak trup. Swoją drżącą rękę położyłem na jej policzku. Był zimny jak stal. Nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Przepraszam bardzo, ale pana nie powinno tu być. - oznajmiła stanowczo.
Zacząłem protestować co zdało się na nic. Po przegranej 'bitwie' wyszedłem z sali. Usiadłem na krzesełku. Schowałem twarz w dłonie. Byłem bezsilny.
*Tydzień później*
Dziś Natalia wychodzi do szpitala! Jestem taki szczęśliwy, ponieważ przez ten tydzień ani razu nie mogłem jej zobaczyć. Zabrałem kluczyki z blatu, zamknąłem dom i wsiadłem do pojazdu. Jechałem szybko i chyba złamałem parę przepisów. Ale to się teraz nie liczy. Teraz najważniejsza jest Natalia. Zaparkowałem na parkingu i pobiegłem czym prędzej do sali, w której była Natalia. Stanąłem w drzwiach pokoju. Ona stała tam. Zmarnowana, smutna i nadal blada.
- Cześć aniołku! - chciałem ją pocałować, ale ona odwróciła głowę.
- Przestań. - odsunęła mnie. - Chcę jechać do domu.
- Dobrze. Już jedziemy. - spuściłem głowę w dół.
Zmieszany podążałem za Natalią wzdłuż korytarza. Głowiłem się nad tym czemu taka jest. Nie miła, oschła. Mam nadzieję, że przejdzie jej to. Otworzyłem jej drzwi do auta.
- Sama też bym umiała.
Skrzywiłem się na to. Obszedłem auto w okół i usiadłem na swoim miejscu. Dziewczyna była wpatrzona w szybę. Musnąłem jej odkryte ramię palcem.
- Mówiłam Ci przestań. Nie dotykaj mnie, nic nie mów. - syknęła.
Osłupiałem. Moja łagodna jak baranek żona teraz ma takie odzywki? W milczeniu odpaliłem silnik i jechałem w stronę domu. Zaparkowałem w garażu. Wziąłem podręczne torby Natalii i wszedłem z nią do mieszkania.
*Oczkami Natalii*
Zdjęłam buty i kurtkę. Zgromiłam Neymara wzrokiem i pobiegłam na górę. Tak wyglądało moje zachowanie od czasu straty dziecka. Nie mogłam się pozbierać. Posypałam się na milion drobnych kawałków, których nikt nie umie złożyć do kupy. Odkręciłam wodę w łazience. Zamknęłam ją na klucz. Rozebrałam się i weszłam do gorącej wody. Chciałam zmyć z siebie zapach szpitalnych łóżek i korytarzy. Pewnie się zastanawiacie czemu tak traktuję Neymara? Nie umiem inaczej. Wiem, że on chcę dla mnie jak najlepiej, ale to po prostu mnie w jakiś sposób dobija. Nie chcę tak robić. Nie wiem jak będzie dalej...
------------
Jak będzie dalej wyglądała relacja Natalii i Neymara? Czy dziewczyna pozbiera się po stracie dziecka? :(
Komentujesz = motywujesz ;)
10 komentarzy = 37 rozdział *-*
Ps. Ten rozdział dedykuję mojej przyjaciółce Oli <3 Trzymaj się kochanie! <3
czwartek, 28 maja 2015
Rozdział 35
Nie miałam siły niczym poruszyć. Czułam się w jakiejś niewoli. Potem była tylko ta cholerna ciemność.
*Oczami Neymara*
Pieściliśmy się w basenie. Zanurzyłem się z nią pod wodę całując jej miękkie usta. Nagle wypuściłem ją ze swych rąk. Wynurzyłem się z myślą, że ona będzie nadal przy mnie. Poczekałem chwilę aż wypłynie, ale nie. Jej nadal nie było. Po sekundzie bylem z powrotem pod wodą. Moja mała, krucha Natalia leżała skulona na dnie jak porzucona lalka. Porwałem j delikatnie na powierzchnię. Nie wiem czy oddychała czy nie. Chciałem jak najszybciej położyć ją na suchym lądzie. Zaniosłem ją na dywan w salonie. Dopiero wtedy racjonalnie myślałem. Chciałem żeby jej miękki głos powiedział, że wszystko dobrze, że to tylko chwilowa strata przytomności. Ale nie. Tak się nie stało, a było jeszcze gorzej. Krew, drgawki. Myślałem, że sam stracę przytomność. Musiałem być jednak silny. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Karetka miała być za 5 minut. Na szczęście szpital był nie daleko.
- Natalia! Jeszcze nie twój czas! Natalia! - krzyczałem przez gorzkie łzy.
Ona nie reagowała. Nie dawała żadnego znaku życia. Wpatrzony w jej bladą twarz usiłowałem jeszcze ją ratować. Nagle oślepiające światła karetki pobłyskiwały w ciemnym Paryżu. Ratownicy wpadli jak poparzeni. Jeden z nich odsunął mnie na bok. Przez ich wszystkich nie mogłem dojrzeć Natalii. Myślałem, że się zabije. Oni mieli w swoich rękach cały mój świat. Wszystko co utrzymywało mnie przy normalnym życiu. Zabrali ją na nosze do karetki. Podbiegłem do lekarza.
- Co jej jest? Wszystko w porządku?
- Proszę pana. - jego stanowczy ton dodawał tej sytuacji jeszcze większej dramatyczności. - Teraz jest wszystko w porządku. Stan ustabilizowany. Uratowaliśmy ją ale... - głos lekko mu zadrżał. - Ale dziecka już nie zdołaliśmy.
Moje oczy napełniły się łzami.Mój malutki człowieczek, moje dziecko nie żyje. Zrzuciłem jakiś wazon z blatu za znak mojego gniewu. Wybiegłem z domu. Tak po prostu. Cały czas płakałem. Kurwa nic nie może być chociaż na chwilę dobrze?! To jest chujowo dziwne. Zdyszany skierowałem się pod jakiś menelski sklep. Kupiłem wódkę, którą wpakowałem pod pachę. Wyszedłem ze sklepu. Usiadłem na zimnej, twardej ziemi. Byłem wgapiony w ogromny atut tego miasta. Wieżę Eiffla. Poczułem mocnego kopniaka w plecy. Odurzony bólem odwróciłem się do sprawcy, a raczej sprawców. Trzech napakowanych czterdziestolatków gapiło się na mnie. Nie powiem, ale przestraszyłem się.
- To nasza kwatera, a ty właśnie w niej stoisz. Masz problem?
- Przepraszam. Nie wiedziałem. Już idę. - wystraszony odszedłem jak najdalej mogłem.
Upijając kolejne łyki wódki znajdowałem się już w połowie wysokości wieży. Zmęczonymi, czerwonymi oczami patrzyłem na panoramę miasta. Usłyszałem powiadomienie, że jesteśmy na górze. Schowałem trunek pod bluzkę. Ochroniarz spojrzał na mnie badawczo.
- Proszę wejść. - chyba nie zauważył, że byłem lekko upity.
Oparłem się o metalowy pręt. Spojrzałem w dół. Rzeczywiście ludzie wydawali się mali jak mrówki. Po co z resztą ja o tym gadam. To nie ma sensu. Przełożyłem jedną nogę przez barierkę. Z wódką w ręku chwiałem się.
- Ej! On chce skoczyć! - ktoś krzyknął chyba na cały Paryż.
Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę.
- Nie zbliżajcie się! - skronie szaleńczo szybko mi pulsowały. - Nie chcę żyć. Jest przecież tyle ludzi, że nikt nie będzie pamiętał o mnie!
Przełożyłem w tym czasie drugą nogę. Byłem już po drugiej stronie. Odchyliłem się do tyłu. Teraz wystarczyło tylko puścić barierkę. Ale ja tego nie robiłem. Nie puszczałem. Nie wiem czemu, ale nie chciałem zginąć. A raczej ktoś...
--------
Neymar skoczy czy zmieni swoje plany?
11 komentarzy= 36 rozdział ;D
*Oczami Neymara*
Pieściliśmy się w basenie. Zanurzyłem się z nią pod wodę całując jej miękkie usta. Nagle wypuściłem ją ze swych rąk. Wynurzyłem się z myślą, że ona będzie nadal przy mnie. Poczekałem chwilę aż wypłynie, ale nie. Jej nadal nie było. Po sekundzie bylem z powrotem pod wodą. Moja mała, krucha Natalia leżała skulona na dnie jak porzucona lalka. Porwałem j delikatnie na powierzchnię. Nie wiem czy oddychała czy nie. Chciałem jak najszybciej położyć ją na suchym lądzie. Zaniosłem ją na dywan w salonie. Dopiero wtedy racjonalnie myślałem. Chciałem żeby jej miękki głos powiedział, że wszystko dobrze, że to tylko chwilowa strata przytomności. Ale nie. Tak się nie stało, a było jeszcze gorzej. Krew, drgawki. Myślałem, że sam stracę przytomność. Musiałem być jednak silny. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Karetka miała być za 5 minut. Na szczęście szpital był nie daleko.
- Natalia! Jeszcze nie twój czas! Natalia! - krzyczałem przez gorzkie łzy.
Ona nie reagowała. Nie dawała żadnego znaku życia. Wpatrzony w jej bladą twarz usiłowałem jeszcze ją ratować. Nagle oślepiające światła karetki pobłyskiwały w ciemnym Paryżu. Ratownicy wpadli jak poparzeni. Jeden z nich odsunął mnie na bok. Przez ich wszystkich nie mogłem dojrzeć Natalii. Myślałem, że się zabije. Oni mieli w swoich rękach cały mój świat. Wszystko co utrzymywało mnie przy normalnym życiu. Zabrali ją na nosze do karetki. Podbiegłem do lekarza.
- Co jej jest? Wszystko w porządku?
- Proszę pana. - jego stanowczy ton dodawał tej sytuacji jeszcze większej dramatyczności. - Teraz jest wszystko w porządku. Stan ustabilizowany. Uratowaliśmy ją ale... - głos lekko mu zadrżał. - Ale dziecka już nie zdołaliśmy.
Moje oczy napełniły się łzami.Mój malutki człowieczek, moje dziecko nie żyje. Zrzuciłem jakiś wazon z blatu za znak mojego gniewu. Wybiegłem z domu. Tak po prostu. Cały czas płakałem. Kurwa nic nie może być chociaż na chwilę dobrze?! To jest chujowo dziwne. Zdyszany skierowałem się pod jakiś menelski sklep. Kupiłem wódkę, którą wpakowałem pod pachę. Wyszedłem ze sklepu. Usiadłem na zimnej, twardej ziemi. Byłem wgapiony w ogromny atut tego miasta. Wieżę Eiffla. Poczułem mocnego kopniaka w plecy. Odurzony bólem odwróciłem się do sprawcy, a raczej sprawców. Trzech napakowanych czterdziestolatków gapiło się na mnie. Nie powiem, ale przestraszyłem się.
- To nasza kwatera, a ty właśnie w niej stoisz. Masz problem?
- Przepraszam. Nie wiedziałem. Już idę. - wystraszony odszedłem jak najdalej mogłem.
Upijając kolejne łyki wódki znajdowałem się już w połowie wysokości wieży. Zmęczonymi, czerwonymi oczami patrzyłem na panoramę miasta. Usłyszałem powiadomienie, że jesteśmy na górze. Schowałem trunek pod bluzkę. Ochroniarz spojrzał na mnie badawczo.
- Proszę wejść. - chyba nie zauważył, że byłem lekko upity.
Oparłem się o metalowy pręt. Spojrzałem w dół. Rzeczywiście ludzie wydawali się mali jak mrówki. Po co z resztą ja o tym gadam. To nie ma sensu. Przełożyłem jedną nogę przez barierkę. Z wódką w ręku chwiałem się.
- Ej! On chce skoczyć! - ktoś krzyknął chyba na cały Paryż.
Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę.
- Nie zbliżajcie się! - skronie szaleńczo szybko mi pulsowały. - Nie chcę żyć. Jest przecież tyle ludzi, że nikt nie będzie pamiętał o mnie!
Przełożyłem w tym czasie drugą nogę. Byłem już po drugiej stronie. Odchyliłem się do tyłu. Teraz wystarczyło tylko puścić barierkę. Ale ja tego nie robiłem. Nie puszczałem. Nie wiem czemu, ale nie chciałem zginąć. A raczej ktoś...
--------
Neymar skoczy czy zmieni swoje plany?
11 komentarzy= 36 rozdział ;D
czwartek, 21 maja 2015
Rozdział 34
Wróciłam kochani! Stęskniłam się<3
A tutaj rozdziałek!
- Nie mogę się doczekać wieczoru. - oznajmił głaszcząc mój brzuch.
Tajemniczo się do niego uśmiechnęłam. Postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic. Wyjęłam z jednej torby ręcznik i balsam.
- A ty dokąd? - wypijał resztkę kakaa.
- Idę pod prysznic. - zahaczyłam ręką o jego nogi.
Chłopak tylko zamknął oczy. Opuściłam sypialnię. Weszłam do łazienki niestety potykając się o próg. Ale nawet wtedy się śmiałam. Gdy coś mi nie wychodziło to myślałam o jutrzejszym wyjeździe do Paryża. To tak strasznie mnie cieszyło. Powiesiłam ręcznik na haczyku, a balsam postawiłam na kremowej szafeczce. Odkręciłam wręcz lodowatą wodę. Jej temperatura nie przeszkadzała mi. Weszła do obszernej kabiny. Masowałam płynem swoje ręce, nogi i brzuch, w którym mieścił się jeszcze nie wykształcony człowiek. Zamyśliłam się na chwilę. Ocknęły mnie pocałunki składane na mojej szyi.
- Ney? - przygryzłam wargę.
- A kto inny. - stanął przede mną. - Tak sobie myślałem, że sama nie zdołasz umyć sobie pleców. - był wpatrzony w moje piersi.
- Podstawowa wymówka. - oparłam ręce na jego klatce piersiowej.
Odsunął włosy spadające na moją twarz. Stykaliśmy się czołami, aby później namiętnie się pocałować. Podczas tych całusów dłonie chłopaka zjeżdżały w dół - do moich pośladków.
- Mmm... - cicho zamruczałam.
Oderwałam się od niego. Palcami zjeżdżałam do jego pępka.
- Jeszcze niżej. - namawiał mnie Neymar.
- Jeszcze czego! - zaśmiałam się i mokra uciekłam do sypialni.
Położyłam się wygodnie na łóżku. Nakryłam swoje nagie ciało kocem. Usłyszałam jak Neymar zakręca wodę. Stanął w drzwiach pokoju. W pasie miał zawiązany ręcznik.
- Szybka jesteś. - oparł ręce na swoich biodrach. - po za tym myślę, że ten koc nie jest Ci wcale potrzebny. - był coraz bliżej mnie.
- Skoro tak sądzisz. - szybko go z siebie zrzuciłam.
Zeszłam z łóżka i podeszłam, do Neymara. Złapałam go za rękę.
- No chodź. Dokończymy. - mówiłam rzucając go na łóżko.
Chłopak dobrał się do moich piersi. Ssał delikatnie moje sutki. Chicho jęczałam z rozkoszy jaka ogarniała moje ciało. Później językiem zjeżdżał w dół do mojej kobiecości. Zagłębia się w niej. W końcu udaje mi się go odciągnąć.
- To teraz ja. - zrzuciłam z niego ręcznik.
Klęknęłam i wzięłam jego penisa do ust. Językiem zrobiłam większą robotę. Po dłuższej chwili Neymar doszedł. Jego sperma wypełniła moje usta. Połknęłam ją stanęłam naprzeciwko chłopaka.
- Magiczna jesteś. - mówił zasapany.
Tylko Go pocałowałam. On odsunął się ode mnie. Wrócił do mojej kobiecości. Wkładał i wyjmował z niej język. Tak parę razy. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Po tych myślach jęczałam jakby mnie ktoś bił. Po 'torturach' doszłam. Doszłam i wtuliłam się w mojego męża.
- Tylko ty jedyna z wszystkich moich byłych kobiet potrafisz tak zadowolić.
Zerknęłam na niego krzywo po czym wstałam z łóżka i podeszłam do walizek. W pewnej chwili szybko odwróciłam głowę. Było tak jak myślałam. Neymar zahipnotyzowany gapił się na moje pośladki. Ehh... Faceci. Wyjęłam moją piżamę w króliczki i założyłam ją na siebie.
- Bez niej wyglądałaś o wiele lepiej. - burknął.
- Nie narzekaj! A teraz spać! Bo jutro czeka nas Paryż. - uśmiechnęłam się wypowiadając ostatnie zdanie.
- Dobrze żono. Dobranoc. - przytulił się do mnie kładąc rękę na brzuchu.
Wzruszyłam się przy tym. Z małą łzą na policzku zasnęłam.
Następnego dnia w południe...
- Ney! - stałam zmartwiona.
- No chodź! Idziemy do samolotu. - namawiał mnie.
- A co jak dziecku nie sprzyjają podniebne podróże. Ja się boję. - miałam kwaśną minę.
- Kochanie moje. - szeptał mi do ucha. - Zobaczysz, że nic mu się nie stanie. No chodź. - złapał mnie za rękę.
- No dobrze. - uległam.
Przeszliśmy przez bramki wcześniej zostawiając bagaże na taśmie. Po paru sekundach byliśmy już w samolocie. Usiadłam wygodnie nadal trzymając dłoń Neya. Chłopak puścił później puścił mnie i włożył sobie do uszu słuchawki. Kątem oka zerkałam jak warki chłopaka układały się w słowa piosenki. Po chwili wyjęłam mu jedną słuchawkę.
- Idę do łazienki. - oznajmiłam.
- Mogę pójść z Tobą? - łobuzersko się uśmiechnął.
- Ty głupku! - wytknęłam mu język.
Chłopak posmutniał.
- Nie, to nie. Obrażam się.
Zaczęłam się śmiać. Idąc w stronę łazienek odwróciłam się w jego stronę. On jak gdyby nigdy nic rozmawiał z jedną z kelnerek.
- Neymar! - krzyknęłam wkurzona. - Jednak idziesz ze mną.
Z małym uśmieszkiem na twarzy szybko do mnie dobiegł.
- Wiedziałem, że zadziała. - nagle mnie pocałował.
- Fuuuu! To obleśne! Przestańcie! - mała dziewczynka stała za nami i przyglądała się naszym czułościom.
- To nie jest obleśne. Jeśli ludzie się kochają to tak robią. - stwierdził.
- A nawet bardzo, ale to bardzo mocno kochają i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. - dodałam patrząc się w jego czekoladowo - zielone oczy.
- I tak wiem swoje. - tupnęła nogą.
- Jak dorośniesz to zrozumiesz. - odpowiedzieliśmy jej w tej samej chwili.
Weszliśmy oboje do łazienki.
- Ej! Ja idę sama. - odepchnęłam go.
Załatwiłam się i wróciłam do Neymara.
- Chodź. - ukucnął.
- Na barana? Hmmm... Z chęcią. - usiadłam na jego barkach.
Wyszliśmy tak z toalet. Wszyscy, ale dosłownie wszyscy jakoś dziwnie się patrzyli. Nie dziwie im się. To dość nietypowe w samolocie. Z powrotem zajęliśmy nasze miejsca, by w spokoju dolecieć do Paryża. Po dwóch godzinach lotu byliśmy na miejscu. Z uśmiechem, trzymając się za ręce podeszliśmy do punktu odbioru bagaży. Wzięliśmy swoje torby i ruszyliśmy ku naszemu jak się okazało wypożyczonemu domowi. Z racji, że jest późno od razu skierowaliśmy się do naszej kwatery. Było ona dość daleko dlatego zamówiliśmy taxi. Ney zapłacił i wszystko wpakował do bagażnika. Przysiadł się do mnie.
- I jak? Szczęśliwa? - zapytał po chwili ciszy.
- Jak nigdy. - odpowiedziałam oglądając nocne życie Paryża.
Wyszliśmy z pojazdu. Wziął walizki i podał mi klucze.
- Otwórz, a ja wszystko wniosę. - rzekł.
Wykonałam jego polecenie. Stanęłam w progu i ręką macałam ścianę w poszukiwaniu światła. W końcu znalazłam włącznik i stała się jasność.
- Wow. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
To mieszkanie było cudowne. Wszystko na swoim miejscu. Byłam wniebowzięta.
- Wiem, że oglądasz mieszkanie z progu, ale mogłabyś się jednak przesunąć. - nie widziałam jego twarzy, ponieważ zasłoniły mi ją walizki.
- Już, już. - odeszłam trochę dalej.
Nadal rozkoszowałam się pięknym wnętrzem.
- Natalia! Chodź. - usłyszałam krzyki chyba z ogrodu.
Pobiegłam do chłopaka. Znów ogarnął mnie zachwyt. Piękny oświetlony basen. Czysty jak nie wiem co. Miałam straszną ochotę na kąpiel.
- Ney spakowałeś mój strój kąpielowy? - zapytałam.
- Ups...
- To znaczy, że nie? Eh...
- Ale spokojnie. Kupimy nowy i wtedy popływasz. - wyszczerzył się.
- Ja chcę teraz! - posmutniałam.
- W sumie to nie potrzebujesz stroju. Naga jesteś jeszcze lepsza. - oblizał swoje usta. - Ja i ty. Beż żadnych ubrań. Co ty na to? - zaproponował.
- Pewnie, że tak!
Po sekundzie pływaliśmy nadzy w krystalicznie czystym basenem. Chłopak przypłynął do mnie. Pocałował mnie przy czym pieścił moje piersi. Zanurzyliśmy się. Coś mnie zabolało. Chciałam wypłynąć, ale było za późno...
---------
Czy coś poważnego stało się Natalii?!
Jeśli podoba Ci się rozdział to skometuj :) Komentujesz - Motywujesz <3
11komentarzy = 35rozdział
A tutaj rozdziałek!
- Nie mogę się doczekać wieczoru. - oznajmił głaszcząc mój brzuch.
Tajemniczo się do niego uśmiechnęłam. Postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic. Wyjęłam z jednej torby ręcznik i balsam.
- A ty dokąd? - wypijał resztkę kakaa.
- Idę pod prysznic. - zahaczyłam ręką o jego nogi.
Chłopak tylko zamknął oczy. Opuściłam sypialnię. Weszłam do łazienki niestety potykając się o próg. Ale nawet wtedy się śmiałam. Gdy coś mi nie wychodziło to myślałam o jutrzejszym wyjeździe do Paryża. To tak strasznie mnie cieszyło. Powiesiłam ręcznik na haczyku, a balsam postawiłam na kremowej szafeczce. Odkręciłam wręcz lodowatą wodę. Jej temperatura nie przeszkadzała mi. Weszła do obszernej kabiny. Masowałam płynem swoje ręce, nogi i brzuch, w którym mieścił się jeszcze nie wykształcony człowiek. Zamyśliłam się na chwilę. Ocknęły mnie pocałunki składane na mojej szyi.
- Ney? - przygryzłam wargę.
- A kto inny. - stanął przede mną. - Tak sobie myślałem, że sama nie zdołasz umyć sobie pleców. - był wpatrzony w moje piersi.
- Podstawowa wymówka. - oparłam ręce na jego klatce piersiowej.
Odsunął włosy spadające na moją twarz. Stykaliśmy się czołami, aby później namiętnie się pocałować. Podczas tych całusów dłonie chłopaka zjeżdżały w dół - do moich pośladków.
- Mmm... - cicho zamruczałam.
Oderwałam się od niego. Palcami zjeżdżałam do jego pępka.
- Jeszcze niżej. - namawiał mnie Neymar.
- Jeszcze czego! - zaśmiałam się i mokra uciekłam do sypialni.
Położyłam się wygodnie na łóżku. Nakryłam swoje nagie ciało kocem. Usłyszałam jak Neymar zakręca wodę. Stanął w drzwiach pokoju. W pasie miał zawiązany ręcznik.
- Szybka jesteś. - oparł ręce na swoich biodrach. - po za tym myślę, że ten koc nie jest Ci wcale potrzebny. - był coraz bliżej mnie.
- Skoro tak sądzisz. - szybko go z siebie zrzuciłam.
Zeszłam z łóżka i podeszłam, do Neymara. Złapałam go za rękę.
- No chodź. Dokończymy. - mówiłam rzucając go na łóżko.
Chłopak dobrał się do moich piersi. Ssał delikatnie moje sutki. Chicho jęczałam z rozkoszy jaka ogarniała moje ciało. Później językiem zjeżdżał w dół do mojej kobiecości. Zagłębia się w niej. W końcu udaje mi się go odciągnąć.
- To teraz ja. - zrzuciłam z niego ręcznik.
Klęknęłam i wzięłam jego penisa do ust. Językiem zrobiłam większą robotę. Po dłuższej chwili Neymar doszedł. Jego sperma wypełniła moje usta. Połknęłam ją stanęłam naprzeciwko chłopaka.
- Magiczna jesteś. - mówił zasapany.
Tylko Go pocałowałam. On odsunął się ode mnie. Wrócił do mojej kobiecości. Wkładał i wyjmował z niej język. Tak parę razy. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Po tych myślach jęczałam jakby mnie ktoś bił. Po 'torturach' doszłam. Doszłam i wtuliłam się w mojego męża.
- Tylko ty jedyna z wszystkich moich byłych kobiet potrafisz tak zadowolić.
Zerknęłam na niego krzywo po czym wstałam z łóżka i podeszłam do walizek. W pewnej chwili szybko odwróciłam głowę. Było tak jak myślałam. Neymar zahipnotyzowany gapił się na moje pośladki. Ehh... Faceci. Wyjęłam moją piżamę w króliczki i założyłam ją na siebie.
- Bez niej wyglądałaś o wiele lepiej. - burknął.
- Nie narzekaj! A teraz spać! Bo jutro czeka nas Paryż. - uśmiechnęłam się wypowiadając ostatnie zdanie.
- Dobrze żono. Dobranoc. - przytulił się do mnie kładąc rękę na brzuchu.
Wzruszyłam się przy tym. Z małą łzą na policzku zasnęłam.
Następnego dnia w południe...
- Ney! - stałam zmartwiona.
- No chodź! Idziemy do samolotu. - namawiał mnie.
- A co jak dziecku nie sprzyjają podniebne podróże. Ja się boję. - miałam kwaśną minę.
- Kochanie moje. - szeptał mi do ucha. - Zobaczysz, że nic mu się nie stanie. No chodź. - złapał mnie za rękę.
- No dobrze. - uległam.
Przeszliśmy przez bramki wcześniej zostawiając bagaże na taśmie. Po paru sekundach byliśmy już w samolocie. Usiadłam wygodnie nadal trzymając dłoń Neya. Chłopak puścił później puścił mnie i włożył sobie do uszu słuchawki. Kątem oka zerkałam jak warki chłopaka układały się w słowa piosenki. Po chwili wyjęłam mu jedną słuchawkę.
- Idę do łazienki. - oznajmiłam.
- Mogę pójść z Tobą? - łobuzersko się uśmiechnął.
- Ty głupku! - wytknęłam mu język.
Chłopak posmutniał.
- Nie, to nie. Obrażam się.
Zaczęłam się śmiać. Idąc w stronę łazienek odwróciłam się w jego stronę. On jak gdyby nigdy nic rozmawiał z jedną z kelnerek.
- Neymar! - krzyknęłam wkurzona. - Jednak idziesz ze mną.
Z małym uśmieszkiem na twarzy szybko do mnie dobiegł.
- Wiedziałem, że zadziała. - nagle mnie pocałował.
- Fuuuu! To obleśne! Przestańcie! - mała dziewczynka stała za nami i przyglądała się naszym czułościom.
- To nie jest obleśne. Jeśli ludzie się kochają to tak robią. - stwierdził.
- A nawet bardzo, ale to bardzo mocno kochają i są w stanie zrobić dla siebie wszystko. - dodałam patrząc się w jego czekoladowo - zielone oczy.
- I tak wiem swoje. - tupnęła nogą.
- Jak dorośniesz to zrozumiesz. - odpowiedzieliśmy jej w tej samej chwili.
Weszliśmy oboje do łazienki.
- Ej! Ja idę sama. - odepchnęłam go.
Załatwiłam się i wróciłam do Neymara.
- Chodź. - ukucnął.
- Na barana? Hmmm... Z chęcią. - usiadłam na jego barkach.
Wyszliśmy tak z toalet. Wszyscy, ale dosłownie wszyscy jakoś dziwnie się patrzyli. Nie dziwie im się. To dość nietypowe w samolocie. Z powrotem zajęliśmy nasze miejsca, by w spokoju dolecieć do Paryża. Po dwóch godzinach lotu byliśmy na miejscu. Z uśmiechem, trzymając się za ręce podeszliśmy do punktu odbioru bagaży. Wzięliśmy swoje torby i ruszyliśmy ku naszemu jak się okazało wypożyczonemu domowi. Z racji, że jest późno od razu skierowaliśmy się do naszej kwatery. Było ona dość daleko dlatego zamówiliśmy taxi. Ney zapłacił i wszystko wpakował do bagażnika. Przysiadł się do mnie.
- I jak? Szczęśliwa? - zapytał po chwili ciszy.
- Jak nigdy. - odpowiedziałam oglądając nocne życie Paryża.
Wyszliśmy z pojazdu. Wziął walizki i podał mi klucze.
- Otwórz, a ja wszystko wniosę. - rzekł.
Wykonałam jego polecenie. Stanęłam w progu i ręką macałam ścianę w poszukiwaniu światła. W końcu znalazłam włącznik i stała się jasność.
- Wow. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
To mieszkanie było cudowne. Wszystko na swoim miejscu. Byłam wniebowzięta.
- Wiem, że oglądasz mieszkanie z progu, ale mogłabyś się jednak przesunąć. - nie widziałam jego twarzy, ponieważ zasłoniły mi ją walizki.
- Już, już. - odeszłam trochę dalej.
Nadal rozkoszowałam się pięknym wnętrzem.
- Natalia! Chodź. - usłyszałam krzyki chyba z ogrodu.
Pobiegłam do chłopaka. Znów ogarnął mnie zachwyt. Piękny oświetlony basen. Czysty jak nie wiem co. Miałam straszną ochotę na kąpiel.
- Ney spakowałeś mój strój kąpielowy? - zapytałam.
- Ups...
- To znaczy, że nie? Eh...
- Ale spokojnie. Kupimy nowy i wtedy popływasz. - wyszczerzył się.
- Ja chcę teraz! - posmutniałam.
- W sumie to nie potrzebujesz stroju. Naga jesteś jeszcze lepsza. - oblizał swoje usta. - Ja i ty. Beż żadnych ubrań. Co ty na to? - zaproponował.
- Pewnie, że tak!
Po sekundzie pływaliśmy nadzy w krystalicznie czystym basenem. Chłopak przypłynął do mnie. Pocałował mnie przy czym pieścił moje piersi. Zanurzyliśmy się. Coś mnie zabolało. Chciałam wypłynąć, ale było za późno...
---------
Czy coś poważnego stało się Natalii?!
Jeśli podoba Ci się rozdział to skometuj :) Komentujesz - Motywujesz <3
11komentarzy = 35rozdział
wtorek, 19 maja 2015
poniedziałek, 18 maja 2015
Rozdział 33
Płakałam ze szczęścia. Miałam krokodyle łzy pełne radości. Trzymałam właśnie w dłoniach jedną z kilku przepustek do marzeń.
- Mam rozumieć, że Ci się podoba? - podniósł jedną, a potem drugą brew do góry.
- Jak ma mi się nie podobać prezent w postaci dwóch biletów do Paryża?! Kocham Cię ty głupku! - mocno, a zarazem namiętnie wpiłam się w jego usta.
Nadal płakałam. To było nie do zatrzymania, opanowania. Szczęście na prawdę dawało mi się we znaki. Obejrzałam bilety chyba z dwadzieścia razy. Wąchałam, dotykałam. Musiałam się przecież upewnić, że nie jest to głupi żart mojego męża.
- To będzie taki nasz miesiąc miodowy. - rozmarzył się. - Tylko lepiej już się pakujmy.
- Czemu niby? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Spójrz na datę Natii. - przekręcił oczami.
Obróciłam bilety na drugą stronę. 19.05.2015r.
- A dzisiaj jaki jest dzień? - spytałam chłopaka.
- 18.05.2015. - odpowiedział powoli z widocznym spokojem.
Oczy wychodziły mi na wierzch.
- Czyli, że... - nie mogłam skończyć. - Że jutro wylatujemy z Barcelony do Paryża i musimy się teraz, zaraz pakować! - piszczałam jak jakaś niedorobiona zabawka.
- No to na górę! - chłopak szybko wstał podnosząc mnie do góry. - Zobaczysz, że sprawnie nam pójdzie, bo... -przerwał swoją wypowiedź.
- Bo?
- Zobaczysz na górze. - zawadiacko się uśmiechnął.
Nie na widzę go za to! Zawsze musi coś ukrywać. Ach ten Neymar... Doszliśmy do sypialni. Wyrwałam się z jego objęć i otworzyłam szafę. Była całkiem pusta, a rzeczy w niej przedtem było sporo.
- Co to ma znaczyć? - splotłam ręcę na klatce piersiowej.
- Jak już wcześniej mówiłem nie będziemy mieć problemu z pakowaniem się. Niech pani Da Silva Santos zerknię w drugi kąt pokoju. - mówił niczym Szekspir.
Odwróciłam się na pięcie. W samym roku pokoju obok okna jedna na drugiej poukładane 7 walizek. Spojrzałam na niego z miną typu 'dlaczego to ja mam tak dobrze zorganizowanego faceta na świecie?'
- Wiem, wiem jest najlepszym, najukochańszym, najseksowniejszym... - mógł tak mówić cały dzień, ale oczywiście ja bym do tego nie dopuściła.
- Jesteś głupi! - wytknęłam mu język.
- Skoro tak uważasz. - sprawnie zabrał mi bilety. - Pojadę sobie z inną laską do Paryża i będziemy mieć gorące noce. - miał poważną minę.
- Zrobiłbyś to mi? - zapytałam z przekąsem.
- Haha! Nigdy bym Ci tego nie zrobił. Osobie, która jest całym moim światem? Za nic.
Kolejna łza szczęścia widniała na moim policzku. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do obłędu. Mówił coś co sprawiało mi tycią przykrość, ale za chwile tworzył takie romantyczne zdania. Istny idiotyczno - idealny cud.
- A może Natalusia chcę przytulaska? - wyciągnął po mnie ręce.
Oczywiście ja się zgodziłam. Nie przepuszczam takich okazji.
- Ney?
- Tak kochanie? - nadal trwaliśmy w uścisku.
- Mam ochotę na kakao, a po za tym dusisz mnie. - miałam kamienną minę.
Chłopak puścił mnie, a później wybuchnął nie pohamowanym śmiechem.
- Ciebie to wszystko doprowadza do głupawki. - uniosłam ręce do góry. - Ja idę robić kakao. Papa!
Zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam dwa kubki, kakao, cukier i mleko. Po paru minutach napoje były przygotowane. Wzięłam kubki w obie ręce i z powrotem weszłam na górę. Usiadłam na łóżku koło Neya stawiając kubki na stoliku.
- No wiesz co?! Żeby ciężarna kobieta musiała Ci robić kakao. Też mi coś. - usiadłam do niego tyłem.
- Bo ja mam dwie lewe ręce i za pewne wiesz, że znowu bym coś stłukł czy coś.
- Dobrze, że nie masz dwóch lewych nóg. - teraz to ja dostałam głupawki.
- Osz ty!
Chłopak zaczął mnie całować. Po szyi, uszach, ramionach, rękach.
- Ja wolę być gdzie indziej całowana. - stwierdziłam zamykając oczy i przygryzając wargę.
- Mmm... Gdzie? - szepnął mi do ucha.
- Lubię namiętne pocałunki tutaj. - wskazałam palcem na usta.
- Się robi księżniczko.
Nasze języki tańczyły w rytm serc, które szaleńczo biły. Mierzwiłam jego włosy. Czułam, że ma już gęsią skórkę. Po chwili bez słowa oderwałam się od niego by napić się kakaa.
- Ej! Ja chciałem jeszcze! - protestował.
- Dokończymy to wieczorem. - odpowiedziałam.
Położyliśmy się wygodnie pijąc mleczne napoje.
- Nie mogę się doczekać wieczoru. - oznajmił głaszcząc mój brzuch.
-------------
No to mamy rozdział 33 ^^ Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Wgl przepraszam, że nie dodaje tak częśto, ale wiecznie mam jakąś robotę... :( Sorki kochani!
10komentarzy = 34rozdział <3333
- Mam rozumieć, że Ci się podoba? - podniósł jedną, a potem drugą brew do góry.
- Jak ma mi się nie podobać prezent w postaci dwóch biletów do Paryża?! Kocham Cię ty głupku! - mocno, a zarazem namiętnie wpiłam się w jego usta.
Nadal płakałam. To było nie do zatrzymania, opanowania. Szczęście na prawdę dawało mi się we znaki. Obejrzałam bilety chyba z dwadzieścia razy. Wąchałam, dotykałam. Musiałam się przecież upewnić, że nie jest to głupi żart mojego męża.
- To będzie taki nasz miesiąc miodowy. - rozmarzył się. - Tylko lepiej już się pakujmy.
- Czemu niby? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Spójrz na datę Natii. - przekręcił oczami.
Obróciłam bilety na drugą stronę. 19.05.2015r.
- A dzisiaj jaki jest dzień? - spytałam chłopaka.
- 18.05.2015. - odpowiedział powoli z widocznym spokojem.
Oczy wychodziły mi na wierzch.
- Czyli, że... - nie mogłam skończyć. - Że jutro wylatujemy z Barcelony do Paryża i musimy się teraz, zaraz pakować! - piszczałam jak jakaś niedorobiona zabawka.
- No to na górę! - chłopak szybko wstał podnosząc mnie do góry. - Zobaczysz, że sprawnie nam pójdzie, bo... -przerwał swoją wypowiedź.
- Bo?
- Zobaczysz na górze. - zawadiacko się uśmiechnął.
Nie na widzę go za to! Zawsze musi coś ukrywać. Ach ten Neymar... Doszliśmy do sypialni. Wyrwałam się z jego objęć i otworzyłam szafę. Była całkiem pusta, a rzeczy w niej przedtem było sporo.
- Co to ma znaczyć? - splotłam ręcę na klatce piersiowej.
- Jak już wcześniej mówiłem nie będziemy mieć problemu z pakowaniem się. Niech pani Da Silva Santos zerknię w drugi kąt pokoju. - mówił niczym Szekspir.
Odwróciłam się na pięcie. W samym roku pokoju obok okna jedna na drugiej poukładane 7 walizek. Spojrzałam na niego z miną typu 'dlaczego to ja mam tak dobrze zorganizowanego faceta na świecie?'
- Wiem, wiem jest najlepszym, najukochańszym, najseksowniejszym... - mógł tak mówić cały dzień, ale oczywiście ja bym do tego nie dopuściła.
- Jesteś głupi! - wytknęłam mu język.
- Skoro tak uważasz. - sprawnie zabrał mi bilety. - Pojadę sobie z inną laską do Paryża i będziemy mieć gorące noce. - miał poważną minę.
- Zrobiłbyś to mi? - zapytałam z przekąsem.
- Haha! Nigdy bym Ci tego nie zrobił. Osobie, która jest całym moim światem? Za nic.
Kolejna łza szczęścia widniała na moim policzku. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do obłędu. Mówił coś co sprawiało mi tycią przykrość, ale za chwile tworzył takie romantyczne zdania. Istny idiotyczno - idealny cud.
- A może Natalusia chcę przytulaska? - wyciągnął po mnie ręce.
Oczywiście ja się zgodziłam. Nie przepuszczam takich okazji.
- Ney?
- Tak kochanie? - nadal trwaliśmy w uścisku.
- Mam ochotę na kakao, a po za tym dusisz mnie. - miałam kamienną minę.
Chłopak puścił mnie, a później wybuchnął nie pohamowanym śmiechem.
- Ciebie to wszystko doprowadza do głupawki. - uniosłam ręce do góry. - Ja idę robić kakao. Papa!
Zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam dwa kubki, kakao, cukier i mleko. Po paru minutach napoje były przygotowane. Wzięłam kubki w obie ręce i z powrotem weszłam na górę. Usiadłam na łóżku koło Neya stawiając kubki na stoliku.
- No wiesz co?! Żeby ciężarna kobieta musiała Ci robić kakao. Też mi coś. - usiadłam do niego tyłem.
- Bo ja mam dwie lewe ręce i za pewne wiesz, że znowu bym coś stłukł czy coś.
- Dobrze, że nie masz dwóch lewych nóg. - teraz to ja dostałam głupawki.
- Osz ty!
Chłopak zaczął mnie całować. Po szyi, uszach, ramionach, rękach.
- Ja wolę być gdzie indziej całowana. - stwierdziłam zamykając oczy i przygryzając wargę.
- Mmm... Gdzie? - szepnął mi do ucha.
- Lubię namiętne pocałunki tutaj. - wskazałam palcem na usta.
- Się robi księżniczko.
Nasze języki tańczyły w rytm serc, które szaleńczo biły. Mierzwiłam jego włosy. Czułam, że ma już gęsią skórkę. Po chwili bez słowa oderwałam się od niego by napić się kakaa.
- Ej! Ja chciałem jeszcze! - protestował.
- Dokończymy to wieczorem. - odpowiedziałam.
Położyliśmy się wygodnie pijąc mleczne napoje.
- Nie mogę się doczekać wieczoru. - oznajmił głaszcząc mój brzuch.
-------------
No to mamy rozdział 33 ^^ Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Wgl przepraszam, że nie dodaje tak częśto, ale wiecznie mam jakąś robotę... :( Sorki kochani!
10komentarzy = 34rozdział <3333
czwartek, 14 maja 2015
32 Rozdział
Zdziwiło mnie to. Ja i sesja? Przecież to oczywiste, że się nie nadaję. Ten chłopak ma dziwny gust.
- A gdzie to ma się odbyć? - bawiłam się swoimi mokrymi włosami.
- Wszystko mi jedno. - uśmiechnął się lekko. - Nie obchodzi mnie tło i inne bzdety. Pani jest najważniejszym obiektem.
- Ach tak... Przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć. - powiedziałam i odpłynęłam.
Trudno mi podjąć decyzję. Nie jestem stworzona do takiego czegoś. Niby to tylko zdjęcia, ale nawet one potrafią bardzo skutecznie ośmieszyć człowieka. Nadszedł czas na wyjście z basenu. Założyłam klapki i powędrowałam do szatni. Myśl o sesji nadal krążyła po mojej głowie nie dając mi chwili spokoju. Wytarłam się myśląc o sesji. Ubrałam się myśląc o sesji. Suszyłam włosy myśląc o sesji. Wszystko krążyło w okół tej informacji. Po 10 minutach wyszłam z szatni. Przy drzwiach stał chłopak, który chciał zrobić mi parę zdjęć. Zatrzymał mnie przed autem.
- Przemyślała to pani? - jego oczy były piękne, zielone.
Trochę się w nie zapatrzyłam.
- A ile to potrwa? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Myślę, że około 45 minut.
- Właściwie to czemu nie. Mogę spróbować. - zgodziłam się.
- To ja pojadę za panią swoim autem. - zerknął na pojazd. - Mam tam potrzebny sprzęt.
- Dobrze, dobrze. - kiwnęłam głową.
Chłopak wsiadł do swojego auta. Ja także. W lusterku widziałam jak bacznie podążał za mną. W końcu zaparkowałam w garażu, a mężczyzna za mną.
- To ja wyjmę to wszystko i zaraz przyjdę. - oznajmił i zniknął za tyłem samochodu.
Otworzyłam leniwie drzwi. Jak widać Neymar jeszcze nie wrócił. Może to i dobrze. O niczym nie będzie wiedział. Rzuciłam torbę na sofę. Oparłam się o lodówkę czekając na 'fotografa'. Przyszedł po 5 minutach. Miał bardzo dużo aparatów i innych bzdetów. Nie wiem jak to się firmowo nazywa.
- Niech pani się rozbierze. - był zajęty przygotowywaniem oświetlenia.
- Ale jak to? Miała być sesja, ale raczej taka normalna. - zdziwiłam się strasznie.
- Ja nic takiego nie powiedziałem. Ale spokojnie. - zniżył ton głosu. - Tylko do bielizny. Wtedy ładniej widać brzuch. - dodał po chwili.
- Ja nie chcę się rozbierać! - krzyknęłam.
- Zaraz będziesz chciała. - nonszalancko się uśmiechnął.
Dopiero teraz stwierdziłam, że jestem strasznie naiwna. Zgodziłam się na sesję, a nawet nie znałam tego kolesia. Takie są skutki głupoty. Nagle drzwi otworzyły się.
- Wróciłem Natalia! - powiedział i odwrócił się.
Podniósł brwi do góry.
- Co to ma być?! Co to za koleś?! Natalia wytłumacz mi się! - zdenerwowany Neymar podszedł do mnie.
W skrócie mu to opowiedziałam. Widziałam, że chłopak 'fotograf' coraz bardziej się niecierpliwi.
- Oszalałaś do końca? Ale o tym zaraz. - podszedł do mężczyzny.
Wziął go za koszulkę i wyrzucił za drzwi razem ze sprzętem. Czerwony ze złości wrócił do mnie. Złapał mocno za dłoń. Jęknęłam lekko.
- Ney to zabolało. - łzy po woli napływały mi do oczu.
Piłkarz posłuchał mnie i poluzował uścisk. Posadził mnie na kanapie, a sam kucnął przede mną.
- Jesteśdla mnie cholernie ważna wiesz? - ujął moją twarz w swoje dłonie. - Jesteś dla mnie całym światem! A jak by ten koleś coś Ci zrobił to bym sobie tego nie wybaczył. - otarłam jego łzę.
- Neymar nie płacz przeze mnie. Nie płacz przez idiotkę. - odrzekłam.
- Przez kogo? Czy ty siebie słyszysz? - usiadł koło mnie.
Nic nie mówił. Myślałam, że nie oddycha, ale zobaczyłam, że jego klatka piersiowa się unosi.
- Przepraszam. - łkałam.
- Już cicho. przytulił mnie aż zabrakło mi tchu. - Tylko nie bądź taka naiwna. - dodał po chwili z małym, chytrym uśmieszkiem.
Włączyliśmy telewizor. Leciały same nudne romansidła i w ogóle. Nie lubię takich filmów. Są sztuczne i naciągane.
- Zaraz przyjdę. - odezwał się chłopak.
Jak odchodził to prawie się zabił o klapki. Niezdara mój. Przyszedł do mnie po około 5 minutach. Na jego twarzy widniała powaga. Podał mi tylko czarną kopertę i usiadł z powrotem obok mnie.
- Ney co to? - zaskoczenie malowało się na mojej twarzy.
- Sama zobacz. - wzrok miał wbity w podłogę.
Byłam podekscytowana, a jednocześnie przestraszona, ale postanowiłam otworzyć kopertę i zobaczyć zawartość. Paznokciami zerwałam tasiemkę. Wyjęłam dwie karteczki. Płakałam ze szczęścia...
-------
Jak myślicie co dostała Natalia od Neymara? :3333
9komentarzy = 33rozdział <3
- A gdzie to ma się odbyć? - bawiłam się swoimi mokrymi włosami.
- Wszystko mi jedno. - uśmiechnął się lekko. - Nie obchodzi mnie tło i inne bzdety. Pani jest najważniejszym obiektem.
- Ach tak... Przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć. - powiedziałam i odpłynęłam.
Trudno mi podjąć decyzję. Nie jestem stworzona do takiego czegoś. Niby to tylko zdjęcia, ale nawet one potrafią bardzo skutecznie ośmieszyć człowieka. Nadszedł czas na wyjście z basenu. Założyłam klapki i powędrowałam do szatni. Myśl o sesji nadal krążyła po mojej głowie nie dając mi chwili spokoju. Wytarłam się myśląc o sesji. Ubrałam się myśląc o sesji. Suszyłam włosy myśląc o sesji. Wszystko krążyło w okół tej informacji. Po 10 minutach wyszłam z szatni. Przy drzwiach stał chłopak, który chciał zrobić mi parę zdjęć. Zatrzymał mnie przed autem.
- Przemyślała to pani? - jego oczy były piękne, zielone.
Trochę się w nie zapatrzyłam.
- A ile to potrwa? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Myślę, że około 45 minut.
- Właściwie to czemu nie. Mogę spróbować. - zgodziłam się.
- To ja pojadę za panią swoim autem. - zerknął na pojazd. - Mam tam potrzebny sprzęt.
- Dobrze, dobrze. - kiwnęłam głową.
Chłopak wsiadł do swojego auta. Ja także. W lusterku widziałam jak bacznie podążał za mną. W końcu zaparkowałam w garażu, a mężczyzna za mną.
- To ja wyjmę to wszystko i zaraz przyjdę. - oznajmił i zniknął za tyłem samochodu.
Otworzyłam leniwie drzwi. Jak widać Neymar jeszcze nie wrócił. Może to i dobrze. O niczym nie będzie wiedział. Rzuciłam torbę na sofę. Oparłam się o lodówkę czekając na 'fotografa'. Przyszedł po 5 minutach. Miał bardzo dużo aparatów i innych bzdetów. Nie wiem jak to się firmowo nazywa.
- Niech pani się rozbierze. - był zajęty przygotowywaniem oświetlenia.
- Ale jak to? Miała być sesja, ale raczej taka normalna. - zdziwiłam się strasznie.
- Ja nic takiego nie powiedziałem. Ale spokojnie. - zniżył ton głosu. - Tylko do bielizny. Wtedy ładniej widać brzuch. - dodał po chwili.
- Ja nie chcę się rozbierać! - krzyknęłam.
- Zaraz będziesz chciała. - nonszalancko się uśmiechnął.
Dopiero teraz stwierdziłam, że jestem strasznie naiwna. Zgodziłam się na sesję, a nawet nie znałam tego kolesia. Takie są skutki głupoty. Nagle drzwi otworzyły się.
- Wróciłem Natalia! - powiedział i odwrócił się.
Podniósł brwi do góry.
- Co to ma być?! Co to za koleś?! Natalia wytłumacz mi się! - zdenerwowany Neymar podszedł do mnie.
W skrócie mu to opowiedziałam. Widziałam, że chłopak 'fotograf' coraz bardziej się niecierpliwi.
- Oszalałaś do końca? Ale o tym zaraz. - podszedł do mężczyzny.
Wziął go za koszulkę i wyrzucił za drzwi razem ze sprzętem. Czerwony ze złości wrócił do mnie. Złapał mocno za dłoń. Jęknęłam lekko.
- Ney to zabolało. - łzy po woli napływały mi do oczu.
Piłkarz posłuchał mnie i poluzował uścisk. Posadził mnie na kanapie, a sam kucnął przede mną.
- Jesteśdla mnie cholernie ważna wiesz? - ujął moją twarz w swoje dłonie. - Jesteś dla mnie całym światem! A jak by ten koleś coś Ci zrobił to bym sobie tego nie wybaczył. - otarłam jego łzę.
- Neymar nie płacz przeze mnie. Nie płacz przez idiotkę. - odrzekłam.
- Przez kogo? Czy ty siebie słyszysz? - usiadł koło mnie.
Nic nie mówił. Myślałam, że nie oddycha, ale zobaczyłam, że jego klatka piersiowa się unosi.
- Przepraszam. - łkałam.
- Już cicho. przytulił mnie aż zabrakło mi tchu. - Tylko nie bądź taka naiwna. - dodał po chwili z małym, chytrym uśmieszkiem.
Włączyliśmy telewizor. Leciały same nudne romansidła i w ogóle. Nie lubię takich filmów. Są sztuczne i naciągane.
- Zaraz przyjdę. - odezwał się chłopak.
Jak odchodził to prawie się zabił o klapki. Niezdara mój. Przyszedł do mnie po około 5 minutach. Na jego twarzy widniała powaga. Podał mi tylko czarną kopertę i usiadł z powrotem obok mnie.
- Ney co to? - zaskoczenie malowało się na mojej twarzy.
- Sama zobacz. - wzrok miał wbity w podłogę.
Byłam podekscytowana, a jednocześnie przestraszona, ale postanowiłam otworzyć kopertę i zobaczyć zawartość. Paznokciami zerwałam tasiemkę. Wyjęłam dwie karteczki. Płakałam ze szczęścia...
-------
Jak myślicie co dostała Natalia od Neymara? :3333
9komentarzy = 33rozdział <3
czwartek, 7 maja 2015
31 Rozdział
Błądził rękami po moim już lekko zaokrąglonym brzuchu. Po mimu małego bólu głowy zrobiło mi się przyjemnie. Delikatnie podniósł moją kremową sukienkę. Włożył pod nią głowę. Zaśmiałam się. Poczułam delikatne pocałunki na udach. Neymar bardzo dobrze wiedział, że nie będziemy tego robić, ale na takie małe przyjemności mogłam mu pozwolić. Wyłonił głowę spod ubrania i spojrzał się na mnie z pożądaniem.
- To może chociaż pozbawimy Cię górnej partii ubrań? - zaproponował mi.
- Jeśli tak bardzo chcesz. - rozłożyłam ręce na znak, że się zgadzam.
Chłopak ucieszył się niesłychanie.
- No, ale może nie tu. W końcu od czego jest sypialnia. - podniósł mnie.
Weszliśmy na górę. Siedziałam na silnych rękach Neya. Lekko kopnął nogą w drzwi. Widziałam, że chciał już to zrobić. Czym prędzej położył mnie na łóżku. Podparty na łokciach patrzył się na mnie. Ta chwila rwała przez co najmniej 5 minut. Jego oczy zaczęły prawie płonąć. Podniósł mnie leciutko do góry i odpiął ekspres od sukienki. Zdjął ją ze mnie. Leżałam przed nim w samym staniku i majtkach.
- Oj Natalia. - zatopił się w moich ustach.
Zachłannie mnie całował wolno dobierając się do moich piersi. Czułam, że miał problem ze stanikiem. Musiałam temu mojemu niezdarze pomóc. W końcu w 'bitwie' z biustonoszem udało mu się wygrać. Po naszej 'zabawie' położyliśmy się nadzy spać. Rankiem gdy blade, słoneczne promienie weszły do pokoju obudziłam się. Neymar słodko chrapał obok mnie. Miał tak zabawnie ułożone włosy, że musiałam zrobić mu zdjęcie. Zgarnęłam ręką telefon, który leżał na półce. Włączyłam szybko aparat. Zdjęcie wyszło super, a ja nadal się śmiałam. Chyba obudziłam tym Neymara.
- Co ty się tak chichrasz? Wyspać już się nie można? - mówił nadal mając zamknięte oczy.
- No tak jakoś. - od śmiechu bolały mnie już policzki.
- Kurde o co chodzi?! - zobaczył, że wgapiam się w telefon. - Co tam jest?! Pokaż! - toczyliśmy walkę o mój telefon.
Chłopakowi udało się go wyrwać z moich rąk. Zobaczył na ekranie swoje zdjęcie i wytknął mi język.
- Zobaczysz, że ty też będziesz miała takie zdjęcie! - puścił mi oczko po czym delikatnie pocałował najpierw w usta, a potem w brzuch.
- Mmm jaki milusi. - złapałam go za podbródek.
- Dla Was zawsze! - zrobił dumną minę.
Opadłam z powrotem na poduszkę. Neymar przeciągnął się i wstał.
- Ja idę zrobić śniadanie. No, ale tylko sobie, bo ty po dzisiejszym wybryku nie zasługujesz! - zmarszczył nos.
Myślałam, że zaraz zemdleję ze śmiechu. Po chwili spoważniałam. Wyszłam z cieplusiego, milusiego łóżka i podeszłam do chłopaka. Uwiesiłam się na jego szyi. Odchylała się, a po chwili przybliżałam dając mu soczystego buziaka. Tak kilka razy.
- No przekonałaś mnie Natalio Da Silva Santos Junior. Jak to pięknie brzmi... - rozmarzył się.
- No wiem, wiem. - posmyrałam Go po policzku. - A teraz śniadanie. - lekko się odchyliłam.
- No dobrze moja żono! - krzyknął schodząc po schodach.
Szczęśliwa jak nigdy opadłam na łóżko. Miałam najlepszego męża na świecie, piękny dom, dziecko w drodze. Czego chcieć więcej? Później razem z Neymarem zjadłam śniadanie. On stwierdził, że pojedzie do sklepu po artykuły spożywcze. Napisałam mu listę. Zostałam sama w domu. Skierowałam się do łazienki. Umyłam swoje ciało. Ubrałam na nie miętową sukienkę, w której mój brzuch ładnie się prezentował. Poszłam do salonu na sofę. Nie chciałam tak bezczynnie siedzieć. Miałam pomysł, aby przejść się na basen. Podobno to dobry sport dla kobiet w ciąży. Włożyłam do torby strój kąpielowy, ręcznik, żel i klapki. Zniosłam ją na dół. Napisałam chłopakowi karteczkę.
,, Poszłam na basen. Mogę się trochę spóźnić. Kocham Cię! Natalia''. Założyłam na sukienkę cienką kórtkę dżinsową. Do tego były czarne baletki z kokardką. Wyszłam z mieszkania wcześniej go zamykając. Wsiadłam za kierownicę czarnego audi Q5. Zapięłam pasy i wyruszyłam w stronę kąpieliska. Po chwili parkowałam na parkingu. Zamknęłam auto i weszłam do budynku. Zapłaciłam za pobyt tam i weszłam do szatni. Przebrałam się i weszłam do basenu. Woda była ciepła. Właściwie to idealna. Popływałam trochę takim stylem, trochę takim. Nagle zaczepił mnie jakiś młody mężczyzna.
- Przepraszam ja miałbym małą propozycję. - oznajmił mi.
Miałam dziwne wrażenie, że skądś go znałam.
- Tak, słucham?
- Jest pani piękną kobietą. Widzę, że pani jest w ciąży. - zwrócił wzrok na brzuch. - Chciałem zrobić sesję ciężarnych kobiet. Pani jest idealną kandydatką. - wypowiedział to zdanie ze strasznym entuzjazmem.
------------------
Czy Natalia przystanie na propozycję chłopaka?
9 komentarzy = 32 rozdział :)))
- To może chociaż pozbawimy Cię górnej partii ubrań? - zaproponował mi.
- Jeśli tak bardzo chcesz. - rozłożyłam ręce na znak, że się zgadzam.
Chłopak ucieszył się niesłychanie.
- No, ale może nie tu. W końcu od czego jest sypialnia. - podniósł mnie.
Weszliśmy na górę. Siedziałam na silnych rękach Neya. Lekko kopnął nogą w drzwi. Widziałam, że chciał już to zrobić. Czym prędzej położył mnie na łóżku. Podparty na łokciach patrzył się na mnie. Ta chwila rwała przez co najmniej 5 minut. Jego oczy zaczęły prawie płonąć. Podniósł mnie leciutko do góry i odpiął ekspres od sukienki. Zdjął ją ze mnie. Leżałam przed nim w samym staniku i majtkach.
- Oj Natalia. - zatopił się w moich ustach.
Zachłannie mnie całował wolno dobierając się do moich piersi. Czułam, że miał problem ze stanikiem. Musiałam temu mojemu niezdarze pomóc. W końcu w 'bitwie' z biustonoszem udało mu się wygrać. Po naszej 'zabawie' położyliśmy się nadzy spać. Rankiem gdy blade, słoneczne promienie weszły do pokoju obudziłam się. Neymar słodko chrapał obok mnie. Miał tak zabawnie ułożone włosy, że musiałam zrobić mu zdjęcie. Zgarnęłam ręką telefon, który leżał na półce. Włączyłam szybko aparat. Zdjęcie wyszło super, a ja nadal się śmiałam. Chyba obudziłam tym Neymara.
- Co ty się tak chichrasz? Wyspać już się nie można? - mówił nadal mając zamknięte oczy.
- No tak jakoś. - od śmiechu bolały mnie już policzki.
- Kurde o co chodzi?! - zobaczył, że wgapiam się w telefon. - Co tam jest?! Pokaż! - toczyliśmy walkę o mój telefon.
Chłopakowi udało się go wyrwać z moich rąk. Zobaczył na ekranie swoje zdjęcie i wytknął mi język.
- Zobaczysz, że ty też będziesz miała takie zdjęcie! - puścił mi oczko po czym delikatnie pocałował najpierw w usta, a potem w brzuch.
- Mmm jaki milusi. - złapałam go za podbródek.
- Dla Was zawsze! - zrobił dumną minę.
Opadłam z powrotem na poduszkę. Neymar przeciągnął się i wstał.
- Ja idę zrobić śniadanie. No, ale tylko sobie, bo ty po dzisiejszym wybryku nie zasługujesz! - zmarszczył nos.
Myślałam, że zaraz zemdleję ze śmiechu. Po chwili spoważniałam. Wyszłam z cieplusiego, milusiego łóżka i podeszłam do chłopaka. Uwiesiłam się na jego szyi. Odchylała się, a po chwili przybliżałam dając mu soczystego buziaka. Tak kilka razy.
- No przekonałaś mnie Natalio Da Silva Santos Junior. Jak to pięknie brzmi... - rozmarzył się.
- No wiem, wiem. - posmyrałam Go po policzku. - A teraz śniadanie. - lekko się odchyliłam.
- No dobrze moja żono! - krzyknął schodząc po schodach.
Szczęśliwa jak nigdy opadłam na łóżko. Miałam najlepszego męża na świecie, piękny dom, dziecko w drodze. Czego chcieć więcej? Później razem z Neymarem zjadłam śniadanie. On stwierdził, że pojedzie do sklepu po artykuły spożywcze. Napisałam mu listę. Zostałam sama w domu. Skierowałam się do łazienki. Umyłam swoje ciało. Ubrałam na nie miętową sukienkę, w której mój brzuch ładnie się prezentował. Poszłam do salonu na sofę. Nie chciałam tak bezczynnie siedzieć. Miałam pomysł, aby przejść się na basen. Podobno to dobry sport dla kobiet w ciąży. Włożyłam do torby strój kąpielowy, ręcznik, żel i klapki. Zniosłam ją na dół. Napisałam chłopakowi karteczkę.
,, Poszłam na basen. Mogę się trochę spóźnić. Kocham Cię! Natalia''. Założyłam na sukienkę cienką kórtkę dżinsową. Do tego były czarne baletki z kokardką. Wyszłam z mieszkania wcześniej go zamykając. Wsiadłam za kierownicę czarnego audi Q5. Zapięłam pasy i wyruszyłam w stronę kąpieliska. Po chwili parkowałam na parkingu. Zamknęłam auto i weszłam do budynku. Zapłaciłam za pobyt tam i weszłam do szatni. Przebrałam się i weszłam do basenu. Woda była ciepła. Właściwie to idealna. Popływałam trochę takim stylem, trochę takim. Nagle zaczepił mnie jakiś młody mężczyzna.
- Przepraszam ja miałbym małą propozycję. - oznajmił mi.
Miałam dziwne wrażenie, że skądś go znałam.
- Tak, słucham?
- Jest pani piękną kobietą. Widzę, że pani jest w ciąży. - zwrócił wzrok na brzuch. - Chciałem zrobić sesję ciężarnych kobiet. Pani jest idealną kandydatką. - wypowiedział to zdanie ze strasznym entuzjazmem.
------------------
Czy Natalia przystanie na propozycję chłopaka?
9 komentarzy = 32 rozdział :)))
wtorek, 21 kwietnia 2015
Rozdział 30
Zaparło mi dech w piersiach... Wszystko wyglądało tak pięknie. Camp Nou w kwiatach to rzadki, ale cudowny widok. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na samym środku murawy. Tam zobaczyłam Neymara. Miał garnitur czarny jak smoła. Do tego jeszcze ten cudowny, powalający uśmiech... Jak z najpiękniejszej bajki. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam w kompletnym szoku. Postanowiłam iść ku chłopakowi. Pod nogami. Myślałam, że z wrażenia zaraz się przewrócę. Musiałam zachować zimną krew. Byłam coraz bliżej i bliżej. W końcu stanęłam obok jego.
- Kochanie co tu się dzieje. - szepnęłam mu do ucha.
- Bierzemy ślub. - musnął mnie swoimi ustami.
Ślub, ślub... Ślub? Teraz, zaraz? Boże ja tutaj się skompromituje. Ucieknę albo coś... Matko... Widziałam zbliżającego się w naszą stronę księdza. Zaczęłam z nerwów ciągnąć Neymara za rękaw.
- Ej spokojnie... Kocham Cię. - powiedział.
Żebyś tylko wiedział jak ja Ciebie kocham... Po krótkich słowach księdza nadszedł czas na przysięgę. Obawiałam się, że nawet słowa nie wymówię.
- Neymarze Da Silva Santos Junior. Czy bierzesz swoją wybrankę Natalię Białą za żonę?
- Tak biorę. - Jego oczy były pełne blasku.
- A czy Ty Natalio Biała bierzesz Neymara za męża?
Otworzyłam usta, ale nic nie odpowiedziałam. Musiałam się uspokoić. Po małej przerwie wznowiłam swoje poczynania.
- Tak biorę. - odetchnęłam z ulgą.
- W takim razie możecie się pocałować.
Neymar schylił głowę. Pocałował z czułością, miłością, szczęściem... Pocałował tak jak nigdy. Wszyscy zaczęli bić brawo. Piłkarze F.C.B, moja rodzina, rodzina Neymara. Popłakałam się.
- Hey Nati nie płacz. - zmartwił się.
- Bo ja mam takie cholerne szczęście. - przytuliłam się do niego.
Zeszłam z już moim mężem z trawnika stadionu. Posypały się gratulacje, prezenty i.t.p. Nie chcieliśmy wesela. Tak postanowiliśmy już wcześniej. Po prostu gdy wszyscy się rozjechali, my także pojechaliśmy do domu. Zdjęłam buty, welon. Chciałam teraz położyć się na łóżku i iść spać.
- Chyba się nie gniewasz za to, że zrobiłem to bez twojej wiedzy? - zaczął całować mnie po szyi.
- Nie. To była najlepsza niespodzianka na świecie. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Zawsze będę Cię kochał. Do końca moich dni. Zawsze będziesz moją jedyną. Zawsze tylko ty. - pocałował mnie namiętnie.
-------
Mam nadzieję, że się podoba kochani <3
- Kochanie co tu się dzieje. - szepnęłam mu do ucha.
- Bierzemy ślub. - musnął mnie swoimi ustami.
Ślub, ślub... Ślub? Teraz, zaraz? Boże ja tutaj się skompromituje. Ucieknę albo coś... Matko... Widziałam zbliżającego się w naszą stronę księdza. Zaczęłam z nerwów ciągnąć Neymara za rękaw.
- Ej spokojnie... Kocham Cię. - powiedział.
Żebyś tylko wiedział jak ja Ciebie kocham... Po krótkich słowach księdza nadszedł czas na przysięgę. Obawiałam się, że nawet słowa nie wymówię.
- Neymarze Da Silva Santos Junior. Czy bierzesz swoją wybrankę Natalię Białą za żonę?
- Tak biorę. - Jego oczy były pełne blasku.
- A czy Ty Natalio Biała bierzesz Neymara za męża?
Otworzyłam usta, ale nic nie odpowiedziałam. Musiałam się uspokoić. Po małej przerwie wznowiłam swoje poczynania.
- Tak biorę. - odetchnęłam z ulgą.
- W takim razie możecie się pocałować.
Neymar schylił głowę. Pocałował z czułością, miłością, szczęściem... Pocałował tak jak nigdy. Wszyscy zaczęli bić brawo. Piłkarze F.C.B, moja rodzina, rodzina Neymara. Popłakałam się.
- Hey Nati nie płacz. - zmartwił się.
- Bo ja mam takie cholerne szczęście. - przytuliłam się do niego.
Zeszłam z już moim mężem z trawnika stadionu. Posypały się gratulacje, prezenty i.t.p. Nie chcieliśmy wesela. Tak postanowiliśmy już wcześniej. Po prostu gdy wszyscy się rozjechali, my także pojechaliśmy do domu. Zdjęłam buty, welon. Chciałam teraz położyć się na łóżku i iść spać.
- Chyba się nie gniewasz za to, że zrobiłem to bez twojej wiedzy? - zaczął całować mnie po szyi.
- Nie. To była najlepsza niespodzianka na świecie. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Zawsze będę Cię kochał. Do końca moich dni. Zawsze będziesz moją jedyną. Zawsze tylko ty. - pocałował mnie namiętnie.
-------
Mam nadzieję, że się podoba kochani <3
niedziela, 19 kwietnia 2015
Rozdział 29
Neymar przybliżył się do moich ust i namiętnie pocałował. Nasze języki wiły się w okół siebie. Po chwili przestaliśmy. Chłopak złapał mnie za ręce.
- Tak bardzo Cię kocham. - szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.
- Ja Ciebie też kocham. - oplotłam ręce na jego szyi.
- Wiesz, że jestem najszczęśliwszy na świecie? Mam tak wspaniałą dziewczynę... - rozmarzył się.
Posłałam mu szczery, ciepły uśmiech.
- Jestem już śpiąca. Idziemy? - wskazałam palcem na drzwi od sypialni.
Oczywiście. - weszliśmy do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko. Po chwili piłkarz dołączył do mnie. Położyłam głowę na jego gorącej klatce piersiowej. Neymar pocałował mnie jeszcze w czubek głowy i zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Rankiem usłyszałam hałas. Jakby coś spadło. Szybko się zerwałam. Założyłam na siebie szlafrok i zbiegłam na dół nie zważając na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. W kuchni moim oczom ukazał się Neymar. Na podłodze leżała patelnia.
- Co tu się stało? - zapytałam z ciekawością.
- No chciałem Ci zrobić śniadanie i tak jakoś to wszystko... - rozłożył ręce.
- Oh Neymar ty gapo. - zaśmiałam się. - Pomogę Ci w sprzątaniu. - oznajmiłam.
- Nie, nie musisz. Wracaj na górę. Ja, posprzątam, zrobię drugi śniadanie i Ci przyniosę. - stwierdził zabierając się za ponowne przygotowania.
- Chyba wiesz, że jestem uparta? - przeciągnęłam się.
- No wiem, wiem. - nawet się na mnie nie spojrzał.
- Dlatego ja zrobię coś do jedzenia, a ty posprzątasz.
Chłopak przekręcił oczami i zabrał się za sprzątanie.
Uśmiechnięta zabrałam się do pracy. Postawiłam na tosty z dżemem i do tego kakao. Razem z Neymarem zabraliśmy się za jedzenie.
- Było pyszne. - pocałował mnie i zebrał brudne naczynia.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i poszłam na górę.
Postanowiłam się umyć i ubrać. Wyjęłam z szafy ręczniki. Wchodząc do łazienki zatrzymał mnie Neymar.
- A ja też mogę z Tobą? - zrobił maślane oczka.
- Możesz. - uśmiechnęłam się.
Zadowolony Brazylijczyk wszedł za mną, zamknął drzwi i zaczął mnie rozbierać.
Nadzy weszliśmy pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę. Wzajemnie myliśmy sobie ciała. Oczywiście nie obyło się bez czułości. Wyszliśmy i wytarliśmy się. Owinięci ręcznikami poszliśmy się ubrać. Postawiłam na miętową dresy, bluzkę na ramiączka i trampki. Neymar natomiast ubrał się w czarne dżinsy, czerwony T-Shirt i air maxy. Dzisiaj nie chciałam ruszać się z domu. Opadłam na kanapę. Sprawdziłam facebooka, instagrama, twittera i inne portale społecznościowe. Nie byłam tam chyba wieki. Po chwili zobaczyłam obok siebie Neymara. Namiętnie mnie całował dotykając mego ciała. Raz po raz przechodziły mnie ciarki. Mierzwiłam palcami jego jeszcze mokre włosy.
- Neymar... - oderwałam się od chłopaka.
- Tak. - spojrzał się na mnie.
Jego oczy były takie wesołe. Pełne radości.
- Jesteśmy już zaręczeni. - zaczęłam. - Myślałeś już o ślubie? Będzie on przed czy po porodzie?
- W sumie to nie wiem. - podrapał się po głowie.
- Możę zaczęlibyśmy o tym myśleć? - zaproponowałam mu.
*Oczkami Neymara*
- Może zaczęlibyśmy o tym myśleć? - zaproponowała mi.
Ja miałem już plan. Nie chciałem jej kłamać, ale musiałem.
- Mamy jeszcze czas. Przecież nic nie jest ustalone. - odpowiedziałem Natalii.
- A ja coś mówiłam o ustalaniu? - powiedziała zdziwiona.
- Nie, nie... - bałem się nic nie wygadać. - Chyba się nie zrozumieliśmy.
- No chyba tak. - uśmiechnęła się.
Miała taki cudny uśmiech. Taki naturalny. Jakby anielski. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Zaraz wracam. - powiedziałem.
Rozmowa telefoniczna.
- Halo? - powiedziałem do słuchawki.
- To ja Messi. - przedstawił się piłkarz. - Zmieniłem numer, bo jakiś psychiczny fan znalazł ten poprzedni. - zaczął mi się tłumaczyć.
- Dobra, ale do rzeczy.
- Chodzi o ten ślub. O której mamy być? - zapytał.
- Ślub jest o 14.00, więc dwie godziny przed.
- Okey. To do zobaczenia! - krzyknął Leo i się rozłączył.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Wróciłem do dziewczyny.
- Kto dzwonił? - zapytała oglądajć jakiś film w Tv.
- Messi. Podał mi swój nowy numer telefonu.
- Aha. - odpowiedziała i wróciła do oglądania.
Usiadłem z powrotem koło niej. Udawałem, że oglądam razem z nią. Tak na prawdę myślałem o jutrzejszym dniu. Najważniejszym w moim życiu. Dochodziła godzina 16.00. Postanowiłem przygotować obiadokolacje. W moim wykonaniu na stole ukazały się naleśniki z dżemem i kolorową posypką. Zaniosłem jeden talerz dania Natalii.
- Proszę kochanie. - podałem jej naleśniki.
- Mmm. Super pachnie. Ciekawe czy też tak smakuje. - puściła mi oczko.
Spróbowała jeden kęs, drugi, trzeci...
- No, no. - uśmiechnęła się. - Udały Ci się znakomicie. - klasnęła w dłonie.
- To się w takim razie cieszę. A chciałabyś jeszcze coś do picia?
- Tak. Poproszę soku pomarańczowego. - odpowiedziała.
Nalałem w szklankę napoju i zaniosłem jej.Pustą szklankę odstawiła na stolik. Położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła bawić się włosami. Tak bardzo ją kocham. Gdy jest przy mnie to świat staje się piękniejszy. O wiele piękniejszy. Jej ciepły głosik - pocieszy. Piękne oczy - uspokoją. Aksamitne usta. - rozweselą. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Po chwili zauważyłem, że moja ukochana zasnęła. Była godzina 19.34. Zaniosłem ją do sypialni i przykryłem kocem. Tak słodko wygląda jak śpi. Usiadłem koło niej. Cieszyłem się, że w końcu znalazłem taką normalną dziewczynę, która nie leci na kasę i wygląd. A na prawdę taki skarb trudno znaleźć. Po godzinie 20.00 zasnąłem razem z nią.
Rano moja kobieta już nie spała. Patrzyła się na mnie. Pocałowałem ją bardzo namiętnie.
- Najlepsza pobudka ever. - położyłem głowę na poduszkę. Miałem dzisiaj trening na 9.00, a była ósma. Poszedłem się odświeżyć, ubrać i spakować torbę. Wychodząc wstąpiłem jeszcze do sypialni gdzie spała Natalia.
- Zrobiłem na śniadanie tortillę. Są w kuchni na blacie. - odpowiedziałem. -Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - wymamrotała i nakryła się kołdrą. Wyszedłem i pojechałem na trening. Wchodząc do szatni przywitał mnie Leo i Marc.
- Wszystko już przygotowaliśmy. No tylko jeszcze Ty nam zostałeś. - stwierdził Leo.
- Dziękuję Wam bardzo. Jesteście najlepsi. - uściskałem ich i poszedłem się przebrać.
Wchodząc na murawę Camp Nou nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Barierki ustrojone kwiatami, i różnymi serpentynami. Do przygotowanie został jeszcze ołtarzyk, ławki i inne bzdety. Ale to zajmie nam mało czasu. Trochę się spóźniłem i musiałem zrobić trzy karne kółeczka. Później zagraliśmy mecz, który zakończył się wynikiem 1:0 dla drużyny Messiego. Wszyscy moi koledzy z drużyny zostali. Zaczęliśmy przygotowania.
*Oczkami Natalii*
Obudziłam się wcale nie wyspana. Zdziwiłam się, bo obok mnie nie było Neymara. A no tak mówił, że jedzie na trening. Ehh... Skleroza się kłania. Wstałam, wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w malinową sukienkę i czarne rzymianki. Zasiadłam wygodnie na krześle w kuchni. Zabrałam się za jedzenie tortilli, którą chyba przygotował Ney. Jaki on jest kochany. W każdym razie mogłam zaliczyć to danie do tych, które się piłkarzowi udają. Było smaczne. Nawet bardzo. Trochę sobie pospałam, bo zegar wskazywał godzinę 12.00.
Usłyszałam w tej chwili dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Przed drzwiami stała Shakira! A za nią jeszcze jakaś osoba. Coś potkusiło mnie żeby otworzyć.
- Witam. - próbowałam ukryć zdziwienie.
- Czy to tutaj mieszka Natalia... - Nie umiała wymówić nazwiska, więc ją wyręczyłam.
- Natalia Biała. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- To dobrze trafiłyśmy Anto. - odezwała się do swojej koleżanki z tyłu.
- A no, bo my tak bez przedstawienia. Ja jestem Shakira, a to Antonella. Ja jestem pio...- przerwałam jej.
- Wiem jesteś tą sławną piosenkarką, którą uwielbiam. A Ty jesteś Antonella żona Messiego.
- No tak to my. - zachichotały. - Przysłał nas Neymar. Mamy do wypełnienia misję.
- Ale jaką? - zaciekawiłam się.
- Zobaczysz. - weszły do środka.
Miały trzy torebki.
- A możecie mi powiedzieć o co chodzi? - pytałam je.
- Nie. To tajne. - odpowiedziała stanowczo Shakira. Gdzie masz łazienkę?
- Na górze. Chodźcie. - zaprowadziłam je.
- No, no ładna. A teraz masz tą torebkę. - podały mi jedną z trzech. - Ubierz się w to, a jak będziesz gotowa to zawołaj nas. I nie pytaj po co to, bo i tak Ci nie powiemy. - zamknęły się za nimi drzwi.
Po chwili miałam na sobie białą sukienkę. Była do moich kolan. Do tego białe, lakierowane buty. Zawołałam dziewczyny. Weszły szybko i otorzyły szeroko usta.
- Łał. - powiedziały głośno.
Chyba się zaczerwieniłam.
- To teraz makijaż! - krzyknęła piosenkarka. - Anto jest w tym znakomita.
Dziewczyna wyjęła z torby masę kosmetyków i zaczęła mnie malować. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Efekt był świetny. Dziewczyną także się podobał. Została jeszcze trzecie torba.
- A w niej co jest?
- Tego dowiesz się na miejscu. - tajemniczo się uśmiechnęły.
- Na miejscu? To my gdzieś idziemy?
- Raczej jedziemy. Zamykaj dom. - nakazała Shakira.
Bez zbędnych sprzeciwów zamknęłam mieszkanie. Wsiadłam do czarnego audi Q5. Podjechałyśmy w ciszy pod Camp Nou.
- Dziewczyny co się tu dzieje?! - byłam już zdenerwowana.
Nic mi nie odpowiedziały tylko zaprowadziły do wejścia. Ochroniarz wpuścił nas do środka. Antonella przed wejściem na murawę wyciągnęła rzecz z ostatniej torebki. Na głowę nałożyła mi welon.
- Dziewczyny co to ma być? - pytałam, ale znalazłam się już na murawie.
Zaparło mi dech w piersiach...
--------------------------
Skończyłam kochani i przepraszam, że wczoraj nie było :(
14 komentarzy = 30 rozdział <3333333
- Tak bardzo Cię kocham. - szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek.
- Ja Ciebie też kocham. - oplotłam ręce na jego szyi.
- Wiesz, że jestem najszczęśliwszy na świecie? Mam tak wspaniałą dziewczynę... - rozmarzył się.
Posłałam mu szczery, ciepły uśmiech.
- Jestem już śpiąca. Idziemy? - wskazałam palcem na drzwi od sypialni.
Oczywiście. - weszliśmy do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko. Po chwili piłkarz dołączył do mnie. Położyłam głowę na jego gorącej klatce piersiowej. Neymar pocałował mnie jeszcze w czubek głowy i zasnęliśmy wtuleni w siebie.
Rankiem usłyszałam hałas. Jakby coś spadło. Szybko się zerwałam. Założyłam na siebie szlafrok i zbiegłam na dół nie zważając na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. W kuchni moim oczom ukazał się Neymar. Na podłodze leżała patelnia.
- Co tu się stało? - zapytałam z ciekawością.
- No chciałem Ci zrobić śniadanie i tak jakoś to wszystko... - rozłożył ręce.
- Oh Neymar ty gapo. - zaśmiałam się. - Pomogę Ci w sprzątaniu. - oznajmiłam.
- Nie, nie musisz. Wracaj na górę. Ja, posprzątam, zrobię drugi śniadanie i Ci przyniosę. - stwierdził zabierając się za ponowne przygotowania.
- Chyba wiesz, że jestem uparta? - przeciągnęłam się.
- No wiem, wiem. - nawet się na mnie nie spojrzał.
- Dlatego ja zrobię coś do jedzenia, a ty posprzątasz.
Chłopak przekręcił oczami i zabrał się za sprzątanie.
Uśmiechnięta zabrałam się do pracy. Postawiłam na tosty z dżemem i do tego kakao. Razem z Neymarem zabraliśmy się za jedzenie.
- Było pyszne. - pocałował mnie i zebrał brudne naczynia.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i poszłam na górę.
Postanowiłam się umyć i ubrać. Wyjęłam z szafy ręczniki. Wchodząc do łazienki zatrzymał mnie Neymar.
- A ja też mogę z Tobą? - zrobił maślane oczka.
- Możesz. - uśmiechnęłam się.
Zadowolony Brazylijczyk wszedł za mną, zamknął drzwi i zaczął mnie rozbierać.
Nadzy weszliśmy pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę. Wzajemnie myliśmy sobie ciała. Oczywiście nie obyło się bez czułości. Wyszliśmy i wytarliśmy się. Owinięci ręcznikami poszliśmy się ubrać. Postawiłam na miętową dresy, bluzkę na ramiączka i trampki. Neymar natomiast ubrał się w czarne dżinsy, czerwony T-Shirt i air maxy. Dzisiaj nie chciałam ruszać się z domu. Opadłam na kanapę. Sprawdziłam facebooka, instagrama, twittera i inne portale społecznościowe. Nie byłam tam chyba wieki. Po chwili zobaczyłam obok siebie Neymara. Namiętnie mnie całował dotykając mego ciała. Raz po raz przechodziły mnie ciarki. Mierzwiłam palcami jego jeszcze mokre włosy.
- Neymar... - oderwałam się od chłopaka.
- Tak. - spojrzał się na mnie.
Jego oczy były takie wesołe. Pełne radości.
- Jesteśmy już zaręczeni. - zaczęłam. - Myślałeś już o ślubie? Będzie on przed czy po porodzie?
- W sumie to nie wiem. - podrapał się po głowie.
- Możę zaczęlibyśmy o tym myśleć? - zaproponowałam mu.
*Oczkami Neymara*
- Może zaczęlibyśmy o tym myśleć? - zaproponowała mi.
Ja miałem już plan. Nie chciałem jej kłamać, ale musiałem.
- Mamy jeszcze czas. Przecież nic nie jest ustalone. - odpowiedziałem Natalii.
- A ja coś mówiłam o ustalaniu? - powiedziała zdziwiona.
- Nie, nie... - bałem się nic nie wygadać. - Chyba się nie zrozumieliśmy.
- No chyba tak. - uśmiechnęła się.
Miała taki cudny uśmiech. Taki naturalny. Jakby anielski. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Zaraz wracam. - powiedziałem.
Rozmowa telefoniczna.
- Halo? - powiedziałem do słuchawki.
- To ja Messi. - przedstawił się piłkarz. - Zmieniłem numer, bo jakiś psychiczny fan znalazł ten poprzedni. - zaczął mi się tłumaczyć.
- Dobra, ale do rzeczy.
- Chodzi o ten ślub. O której mamy być? - zapytał.
- Ślub jest o 14.00, więc dwie godziny przed.
- Okey. To do zobaczenia! - krzyknął Leo i się rozłączył.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Wróciłem do dziewczyny.
- Kto dzwonił? - zapytała oglądajć jakiś film w Tv.
- Messi. Podał mi swój nowy numer telefonu.
- Aha. - odpowiedziała i wróciła do oglądania.
Usiadłem z powrotem koło niej. Udawałem, że oglądam razem z nią. Tak na prawdę myślałem o jutrzejszym dniu. Najważniejszym w moim życiu. Dochodziła godzina 16.00. Postanowiłem przygotować obiadokolacje. W moim wykonaniu na stole ukazały się naleśniki z dżemem i kolorową posypką. Zaniosłem jeden talerz dania Natalii.
- Proszę kochanie. - podałem jej naleśniki.
- Mmm. Super pachnie. Ciekawe czy też tak smakuje. - puściła mi oczko.
Spróbowała jeden kęs, drugi, trzeci...
- No, no. - uśmiechnęła się. - Udały Ci się znakomicie. - klasnęła w dłonie.
- To się w takim razie cieszę. A chciałabyś jeszcze coś do picia?
- Tak. Poproszę soku pomarańczowego. - odpowiedziała.
Nalałem w szklankę napoju i zaniosłem jej.Pustą szklankę odstawiła na stolik. Położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła bawić się włosami. Tak bardzo ją kocham. Gdy jest przy mnie to świat staje się piękniejszy. O wiele piękniejszy. Jej ciepły głosik - pocieszy. Piękne oczy - uspokoją. Aksamitne usta. - rozweselą. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Po chwili zauważyłem, że moja ukochana zasnęła. Była godzina 19.34. Zaniosłem ją do sypialni i przykryłem kocem. Tak słodko wygląda jak śpi. Usiadłem koło niej. Cieszyłem się, że w końcu znalazłem taką normalną dziewczynę, która nie leci na kasę i wygląd. A na prawdę taki skarb trudno znaleźć. Po godzinie 20.00 zasnąłem razem z nią.
Rano moja kobieta już nie spała. Patrzyła się na mnie. Pocałowałem ją bardzo namiętnie.
- Najlepsza pobudka ever. - położyłem głowę na poduszkę. Miałem dzisiaj trening na 9.00, a była ósma. Poszedłem się odświeżyć, ubrać i spakować torbę. Wychodząc wstąpiłem jeszcze do sypialni gdzie spała Natalia.
- Zrobiłem na śniadanie tortillę. Są w kuchni na blacie. - odpowiedziałem. -Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - wymamrotała i nakryła się kołdrą. Wyszedłem i pojechałem na trening. Wchodząc do szatni przywitał mnie Leo i Marc.
- Wszystko już przygotowaliśmy. No tylko jeszcze Ty nam zostałeś. - stwierdził Leo.
- Dziękuję Wam bardzo. Jesteście najlepsi. - uściskałem ich i poszedłem się przebrać.
Wchodząc na murawę Camp Nou nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Barierki ustrojone kwiatami, i różnymi serpentynami. Do przygotowanie został jeszcze ołtarzyk, ławki i inne bzdety. Ale to zajmie nam mało czasu. Trochę się spóźniłem i musiałem zrobić trzy karne kółeczka. Później zagraliśmy mecz, który zakończył się wynikiem 1:0 dla drużyny Messiego. Wszyscy moi koledzy z drużyny zostali. Zaczęliśmy przygotowania.
*Oczkami Natalii*
Obudziłam się wcale nie wyspana. Zdziwiłam się, bo obok mnie nie było Neymara. A no tak mówił, że jedzie na trening. Ehh... Skleroza się kłania. Wstałam, wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w malinową sukienkę i czarne rzymianki. Zasiadłam wygodnie na krześle w kuchni. Zabrałam się za jedzenie tortilli, którą chyba przygotował Ney. Jaki on jest kochany. W każdym razie mogłam zaliczyć to danie do tych, które się piłkarzowi udają. Było smaczne. Nawet bardzo. Trochę sobie pospałam, bo zegar wskazywał godzinę 12.00.
Usłyszałam w tej chwili dzwonek do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Przed drzwiami stała Shakira! A za nią jeszcze jakaś osoba. Coś potkusiło mnie żeby otworzyć.
- Witam. - próbowałam ukryć zdziwienie.
- Czy to tutaj mieszka Natalia... - Nie umiała wymówić nazwiska, więc ją wyręczyłam.
- Natalia Biała. - uśmiechnęłam się serdecznie.
- To dobrze trafiłyśmy Anto. - odezwała się do swojej koleżanki z tyłu.
- A no, bo my tak bez przedstawienia. Ja jestem Shakira, a to Antonella. Ja jestem pio...- przerwałam jej.
- Wiem jesteś tą sławną piosenkarką, którą uwielbiam. A Ty jesteś Antonella żona Messiego.
- No tak to my. - zachichotały. - Przysłał nas Neymar. Mamy do wypełnienia misję.
- Ale jaką? - zaciekawiłam się.
- Zobaczysz. - weszły do środka.
Miały trzy torebki.
- A możecie mi powiedzieć o co chodzi? - pytałam je.
- Nie. To tajne. - odpowiedziała stanowczo Shakira. Gdzie masz łazienkę?
- Na górze. Chodźcie. - zaprowadziłam je.
- No, no ładna. A teraz masz tą torebkę. - podały mi jedną z trzech. - Ubierz się w to, a jak będziesz gotowa to zawołaj nas. I nie pytaj po co to, bo i tak Ci nie powiemy. - zamknęły się za nimi drzwi.
Po chwili miałam na sobie białą sukienkę. Była do moich kolan. Do tego białe, lakierowane buty. Zawołałam dziewczyny. Weszły szybko i otorzyły szeroko usta.
- Łał. - powiedziały głośno.
Chyba się zaczerwieniłam.
- To teraz makijaż! - krzyknęła piosenkarka. - Anto jest w tym znakomita.
Dziewczyna wyjęła z torby masę kosmetyków i zaczęła mnie malować. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Efekt był świetny. Dziewczyną także się podobał. Została jeszcze trzecie torba.
- A w niej co jest?
- Tego dowiesz się na miejscu. - tajemniczo się uśmiechnęły.
- Na miejscu? To my gdzieś idziemy?
- Raczej jedziemy. Zamykaj dom. - nakazała Shakira.
Bez zbędnych sprzeciwów zamknęłam mieszkanie. Wsiadłam do czarnego audi Q5. Podjechałyśmy w ciszy pod Camp Nou.
- Dziewczyny co się tu dzieje?! - byłam już zdenerwowana.
Nic mi nie odpowiedziały tylko zaprowadziły do wejścia. Ochroniarz wpuścił nas do środka. Antonella przed wejściem na murawę wyciągnęła rzecz z ostatniej torebki. Na głowę nałożyła mi welon.
- Dziewczyny co to ma być? - pytałam, ale znalazłam się już na murawie.
Zaparło mi dech w piersiach...
--------------------------
Skończyłam kochani i przepraszam, że wczoraj nie było :(
14 komentarzy = 30 rozdział <3333333
sobota, 18 kwietnia 2015
Rozdział 28
Byłam jak zaczarowana. Lazurowe jezioro, lekkie powiewy wiatru... Czy ja jestem w bajce? I jeszcze przy moim boku najwspanialszy chłopak na świecie. Ja mam w to wszystko uwierzyć? Neymar oderwał się od moich ust. Spojrzeliśmy sobie tak głęboko w oczy jak nigdy.
- Kocham Cię. - szepnął mi na ucho. - Nikogo nigdy jeszcze tak mocno nie kochałem. - dodał.
- Ja Ciebie też. I zawsze będę Cię kochać.
Piłkarz złapał moją rękę. Popatrzył się na pierścionek zaręczynowy.
- Nosiłaś go cały czas? - zapytał uśmiechając się.
- Cały czas. - potwierdziłam.
Nic już nie odpowiedział. Wstał i podał mi rękę.
- Chodź mała. Pojedziemy już do domu.
Podniosłam się z ziemi.
- Na barana? - ukucnął.
- Jesteś pewien? - zachichotałam.
- Tak. Chodź!
Usiadłam na jego barkach. Neymar złapał mnie za nogi.
- Wygodnie Ci? - spytał.
- Tak. - schyliłam głowę i pocałowałam chłopaka.
- Za co to?
- Za wszystko.
Byłam bardzo szczęśliwa. Szczęśliwa jak nigdy w swoim życiu. Doszliśmy cicho do auta, które czekało na nas cały czas. Brazylijczyk ponownie ukucnął, a ja z niego zeszłam.
- Ładne miałaś widoki?
- Tak bardzo. - uśmiechnęłam się. - Szkoda tylko, że jest noc i nic nie widać.
Neymar skrzywił się i otworzył mi drzwi do auta. Gdy jechaliśmy do domu zadałam mu pytanie.
- Neymar czemu właśnie ja?
- Ale co Ty?
- No czemu ja jestem z Tobą? W okół jest tyle innych dziewczyn, które marzą o Tobie. Mógłbyś mieć każdą z nich. Dosłownie każą, a jesteś z taką zwykłą... - chłopak przerwał mi kładąc palec na moich ustach.
- Chyba wiesz jaka jest różnica między zauroczeniem, a zakochaniem? - zapytał na co ja przytaknęłam.
- Gdy Cię zobaczyłem pierwszy raz to się zauroczyłem, ale gdy zaczęliśmy się częściej widywać to miałem uczucie zakochanie. Wśród tych wszystkich kobiet Ty byłaś tą moją jedyną. Tym najlepszym wyborem.
Wzruszyłam się jak zawsze w takich chwilach. Te słowa były pełne czułości.
- Ale to zbyt piękne żeby było prawdziwe. - powiedziałam sobie w myśli i zasnęłam na ramieniu chłopaka.
Obudziłam się w nocy. Leżałam na łóżku koło piłkarza. Była pełnia i księżyc pięknie oświetlał sypialnię. Jakoś nie mogłam zasnąć. Postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Wyjęłam z szafy ręczniki i piżamę. Weszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i rozebrałam się. Gdy wanna napełniła się prawie do pełna, ostrożnie do niej weszłam. Woda obmywała całe moje ciało. Przymknęłam powieki i zanurzyłam głowę. Leżałam pod nią parę chwil. Wynurzyłam się. Nade mną stał Neymar.
- Co ty tu robisz? Jest środek nocy. - głośno ziewnął.
- Leże sobie w wannie, A co? Zabronisz mi?
- No co ty. A może ja też bym się z Tobą wykąpał.
Przygryzłam wargę.
Chłopak zaczął się rozbierać. Całkiem nagi dołączył do mnie. Popatrzył się na moje piersi. Wyglądał jaby był zahipnotyzowany.
- Ej! - uśmiechnęłam się. - Interesują Cię tylko moje piersi?
- Nie... Ale bardzo je lubię. - wyszczerzył się.
Usiadł koło mnie i objął ramieniem. Zaczęliśmy się całować. Wiedziałam, że chciał to ze mną zrobić.
- Kolejne przyjemności za dziewięć miesięcy. - puściłam mu oczko.
- Muszę tak długo czekać. - westchnął.
Zaczęliśmy się śmiać. Po 30 minutach, gdy woda była już zimna wyszliśmy. Wzajemnie wytarliśmy się ręcznikami. Ja ubrałam swoją piżamę, a Ney założył tylko bokserki. Dotknęłam ręką jego umięśnionej klatki piersiowej.
- Mmm jaki gorący. - oblizałam się.
On za to złapał mój pośladek.
- Mmm jaki miękki. - dostał jakiejś głupawki, a ja z nim.
Wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić.
- Już! Przestań! - krzyczałam jednocześnie się śmiejąc.
Piłkarz posłuchał mnie i postawił na ziemi.
- Wiesz, że masz śliczne oczka?
- Nie. - położyłam dłoń na jego policzku.
Neymar przybliżył się do moich ust i namiętnie pocałował. Nasze języki wiły się w okół siebie.
- Kocham Cię. - szepnął mi na ucho. - Nikogo nigdy jeszcze tak mocno nie kochałem. - dodał.
- Ja Ciebie też. I zawsze będę Cię kochać.
Piłkarz złapał moją rękę. Popatrzył się na pierścionek zaręczynowy.
- Nosiłaś go cały czas? - zapytał uśmiechając się.
- Cały czas. - potwierdziłam.
Nic już nie odpowiedział. Wstał i podał mi rękę.
- Chodź mała. Pojedziemy już do domu.
Podniosłam się z ziemi.
- Na barana? - ukucnął.
- Jesteś pewien? - zachichotałam.
- Tak. Chodź!
Usiadłam na jego barkach. Neymar złapał mnie za nogi.
- Wygodnie Ci? - spytał.
- Tak. - schyliłam głowę i pocałowałam chłopaka.
- Za co to?
- Za wszystko.
Byłam bardzo szczęśliwa. Szczęśliwa jak nigdy w swoim życiu. Doszliśmy cicho do auta, które czekało na nas cały czas. Brazylijczyk ponownie ukucnął, a ja z niego zeszłam.
- Ładne miałaś widoki?
- Tak bardzo. - uśmiechnęłam się. - Szkoda tylko, że jest noc i nic nie widać.
Neymar skrzywił się i otworzył mi drzwi do auta. Gdy jechaliśmy do domu zadałam mu pytanie.
- Neymar czemu właśnie ja?
- Ale co Ty?
- No czemu ja jestem z Tobą? W okół jest tyle innych dziewczyn, które marzą o Tobie. Mógłbyś mieć każdą z nich. Dosłownie każą, a jesteś z taką zwykłą... - chłopak przerwał mi kładąc palec na moich ustach.
- Chyba wiesz jaka jest różnica między zauroczeniem, a zakochaniem? - zapytał na co ja przytaknęłam.
- Gdy Cię zobaczyłem pierwszy raz to się zauroczyłem, ale gdy zaczęliśmy się częściej widywać to miałem uczucie zakochanie. Wśród tych wszystkich kobiet Ty byłaś tą moją jedyną. Tym najlepszym wyborem.
Wzruszyłam się jak zawsze w takich chwilach. Te słowa były pełne czułości.
- Ale to zbyt piękne żeby było prawdziwe. - powiedziałam sobie w myśli i zasnęłam na ramieniu chłopaka.
Obudziłam się w nocy. Leżałam na łóżku koło piłkarza. Była pełnia i księżyc pięknie oświetlał sypialnię. Jakoś nie mogłam zasnąć. Postanowiłam wziąć gorącą kąpiel. Wyjęłam z szafy ręczniki i piżamę. Weszłam do łazienki. Odkręciłam wodę i rozebrałam się. Gdy wanna napełniła się prawie do pełna, ostrożnie do niej weszłam. Woda obmywała całe moje ciało. Przymknęłam powieki i zanurzyłam głowę. Leżałam pod nią parę chwil. Wynurzyłam się. Nade mną stał Neymar.
- Co ty tu robisz? Jest środek nocy. - głośno ziewnął.
- Leże sobie w wannie, A co? Zabronisz mi?
- No co ty. A może ja też bym się z Tobą wykąpał.
Przygryzłam wargę.
Chłopak zaczął się rozbierać. Całkiem nagi dołączył do mnie. Popatrzył się na moje piersi. Wyglądał jaby był zahipnotyzowany.
- Ej! - uśmiechnęłam się. - Interesują Cię tylko moje piersi?
- Nie... Ale bardzo je lubię. - wyszczerzył się.
Usiadł koło mnie i objął ramieniem. Zaczęliśmy się całować. Wiedziałam, że chciał to ze mną zrobić.
- Kolejne przyjemności za dziewięć miesięcy. - puściłam mu oczko.
- Muszę tak długo czekać. - westchnął.
Zaczęliśmy się śmiać. Po 30 minutach, gdy woda była już zimna wyszliśmy. Wzajemnie wytarliśmy się ręcznikami. Ja ubrałam swoją piżamę, a Ney założył tylko bokserki. Dotknęłam ręką jego umięśnionej klatki piersiowej.
- Mmm jaki gorący. - oblizałam się.
On za to złapał mój pośladek.
- Mmm jaki miękki. - dostał jakiejś głupawki, a ja z nim.
Wziął mnie na ręce i zaczął się ze mną kręcić.
- Już! Przestań! - krzyczałam jednocześnie się śmiejąc.
Piłkarz posłuchał mnie i postawił na ziemi.
- Wiesz, że masz śliczne oczka?
- Nie. - położyłam dłoń na jego policzku.
Neymar przybliżył się do moich ust i namiętnie pocałował. Nasze języki wiły się w okół siebie.
piątek, 17 kwietnia 2015
Rozdział 27
Rankiem usłyszałam wycie telewizora. Moja głowa leżała na umięśnionych kolanach Neymara. Przetarłam ręką oczy.
- Ney która godzina? - zapytałam ziewając.
- Aktualnie jest... - spojrzał na zegarek. - 10.30 - piłkarz uśmiechnął się.
Zerwałam się z kanapy.
- Trzeba ogarnąć tu, posprzątać, coś ugotować... - zaczęłam wyliczać.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i spadłam pupą na jego uda.
- Co powiedział lekarz? Masz się nie przemęczać. - powiedział. - Dlatego dziś będziesz miała dzień lenistwa.
- Przecież wiesz, że nie umiem tak siedzieć i nic nie robić. - stwierdziłam.
- Jak to? A ja? Ze mną to już się będziesz nudzić? - naburmuszył się.
- Nic takiego nie powiedziałam. No, ale co mielibyśmy robić?
- A pamiętasz jak mówiłe, że mam dla Ciebie niespodziankę? - puścił mi oczko.
- Już się boję co ty wykombinujesz. - zeszłam z jego kolan.
Podeszłam do lusterka i odsłoniłam brzuch. Był leciutko zaokrąglony. Neymar podszedł do mnie. Położył brodę na moim ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę miał z tobą dziecko.
Tylko lekko się uśmiechnęłam. Zsunęłam bluzkę na dół. Skierowałam się do kuchni. Wyjęłam miskę, mleko i płatki. Przygotowałam sobie śniadanie, które ze smakiem zjadłam.
- Ej mała! Idź się ładnie ubierz! Choć i tak teraz też wyglądasz seksownie. - krzyknął z salonu.
Wzięłam ręcznik i poszłam się umyć. Wychodząc z łazienki na drodze stanął mi Neymar.
- Mmm... - westchnął.
Pomachałam głową i zaczęłam się śmiać. Podeszłam owinięta ręcznikiem do szafy.
- Może to? Albo to? - wywalałam z szafy swoje ubrania.
- Zanim to coś znajdziesz to minął wieki. Masz. Będzie Ci paskować. - podał mi elegancką, dużą torebkę.
Potrząsnęłam lekko pakunkiem. Kazałam Neymarowi wyjść, by się przebrać. Wyjęłam z torebki śliczną szafirową sukienkę do kolan i czarne baletki.
- Boże ile to kosztowało. - zmartwiłam się.
Przebrałam się w sukienkę i wsunęłam na stopy baletki. Wyszłam z pokoju i zrobiłam groźną minę w kierunku Neymara.
- Nie podoba Ci się? - zrobił maślane oczy.
- Podoba, ale pewnie trochę na nią wydałeś! - lekko się zdenerwowałam.
- Nie kosztowała tak dużo. Po za tym dla Ciebie kupiłbym wszystko. - oznajmił.
- Nie lubię jak ktoś wydaje na mnie dużo pieniędzy. W każdym bądź razie dziękuję Ney. - mocno go przytuliłam.
- Choć już. - złapał mnie za rękę.
Ostrożnie zeszłam po schodach. Wzięłam swoją torebkę, do której spakowałam telefon i portfel. Wyszliśmy z mieszkania. Neymar zamknął dom.
- Patrz jaka śliczna limuzyna. - powiedziałam cichutko.
- Będziesz miała okazję się nią przejechać. - otworzył mi drzwi.
Podziękowałam chłopakowi.
- A daleko jest to miejsce do którego mnie zabierasz? - spytałam.
- W sumie to nie. - popatrzył się na mnie. - Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam i z jaką jestem.
- Ney... - zaczerwieniłam się.
On tylko się uśmiechnął. Jechaliśmy jeszcze z 10 minut. Neymar znów otworzył mi drzwi. Był tutaj tylko las i piaszczysta dróżka. Teraz się chwilę przejdziemy. W drodze do tajemniczego miejsca żartowaliśmy i śmialiśmy się. Wkrótce stanęłam przed dużym jeziorem. Przy nim była duża altanka, a w środku jacyś ludzie.
- Podejdziemy bliżej. - tajemniczo się uśmiechnął.
Zobaczyłam mamę i tatę! Przy nich była jeszcze jakaś młoda dziewczyna. Obok niej dorosły, silny mężczyzna i niska szczupła kobieta. Rodzice podeszli do mnie. Bardzo mocno mnie przytulili co ja odwzajemniłam.
- Tak bardzo za Wami tęskniłam. - uroniłam parę łez.
- Chcieliśmy Cię z tatą przeprosić. To była najgorsza decyzja w naszym życiu. - stwierdziła moja mama.
- Zabiorę państwu na chwilę córkę.
Podeszliśmy z Neyem bliżej tamtych osób.
- Natalia to jest moja mama, siostra i tata. - przedstawił członków rodziny.
- Bardzo miło mi państwa poznać.
- Po dłuższej rozmowie okazali się być wspaniałymi ludźmi. Bardzo dużo tematów miałam z siostrą Neymara Rafaellą. Po dwóch godzinach wszyscy odjechali oprócz nas. Był już wieczór. Siedzieliśmy z Neymarem na skraju jeziora. Głowę miałam oparte o jego ramię.
- Natalia czy wybaczyłaś mi już do końca? - zapytał.
Spojrzałam się na niego.
- Nie. - odpowiedziałam i lekko zasmuciłam chłopaka. - Żartowałam. - uśmiechnęłam się. - Wybaczyłam Ci już. - spoglądaliśmy sobie w oczy.
Neymar nie mógł się powstrzymać. Wpił się namiętnie w moje usta.
-------------
Pogodzeni!!! Cieszycie się? :**
12 komentarzy = 28 rozdział <3
- Ney która godzina? - zapytałam ziewając.
- Aktualnie jest... - spojrzał na zegarek. - 10.30 - piłkarz uśmiechnął się.
Zerwałam się z kanapy.
- Trzeba ogarnąć tu, posprzątać, coś ugotować... - zaczęłam wyliczać.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i spadłam pupą na jego uda.
- Co powiedział lekarz? Masz się nie przemęczać. - powiedział. - Dlatego dziś będziesz miała dzień lenistwa.
- Przecież wiesz, że nie umiem tak siedzieć i nic nie robić. - stwierdziłam.
- Jak to? A ja? Ze mną to już się będziesz nudzić? - naburmuszył się.
- Nic takiego nie powiedziałam. No, ale co mielibyśmy robić?
- A pamiętasz jak mówiłe, że mam dla Ciebie niespodziankę? - puścił mi oczko.
- Już się boję co ty wykombinujesz. - zeszłam z jego kolan.
Podeszłam do lusterka i odsłoniłam brzuch. Był leciutko zaokrąglony. Neymar podszedł do mnie. Położył brodę na moim ramieniu.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę miał z tobą dziecko.
Tylko lekko się uśmiechnęłam. Zsunęłam bluzkę na dół. Skierowałam się do kuchni. Wyjęłam miskę, mleko i płatki. Przygotowałam sobie śniadanie, które ze smakiem zjadłam.
- Ej mała! Idź się ładnie ubierz! Choć i tak teraz też wyglądasz seksownie. - krzyknął z salonu.
Wzięłam ręcznik i poszłam się umyć. Wychodząc z łazienki na drodze stanął mi Neymar.
- Mmm... - westchnął.
Pomachałam głową i zaczęłam się śmiać. Podeszłam owinięta ręcznikiem do szafy.
- Może to? Albo to? - wywalałam z szafy swoje ubrania.
- Zanim to coś znajdziesz to minął wieki. Masz. Będzie Ci paskować. - podał mi elegancką, dużą torebkę.
Potrząsnęłam lekko pakunkiem. Kazałam Neymarowi wyjść, by się przebrać. Wyjęłam z torebki śliczną szafirową sukienkę do kolan i czarne baletki.
- Boże ile to kosztowało. - zmartwiłam się.
Przebrałam się w sukienkę i wsunęłam na stopy baletki. Wyszłam z pokoju i zrobiłam groźną minę w kierunku Neymara.
- Nie podoba Ci się? - zrobił maślane oczy.
- Podoba, ale pewnie trochę na nią wydałeś! - lekko się zdenerwowałam.
- Nie kosztowała tak dużo. Po za tym dla Ciebie kupiłbym wszystko. - oznajmił.
- Nie lubię jak ktoś wydaje na mnie dużo pieniędzy. W każdym bądź razie dziękuję Ney. - mocno go przytuliłam.
- Choć już. - złapał mnie za rękę.
Ostrożnie zeszłam po schodach. Wzięłam swoją torebkę, do której spakowałam telefon i portfel. Wyszliśmy z mieszkania. Neymar zamknął dom.
- Patrz jaka śliczna limuzyna. - powiedziałam cichutko.
- Będziesz miała okazję się nią przejechać. - otworzył mi drzwi.
Podziękowałam chłopakowi.
- A daleko jest to miejsce do którego mnie zabierasz? - spytałam.
- W sumie to nie. - popatrzył się na mnie. - Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką znam i z jaką jestem.
- Ney... - zaczerwieniłam się.
On tylko się uśmiechnął. Jechaliśmy jeszcze z 10 minut. Neymar znów otworzył mi drzwi. Był tutaj tylko las i piaszczysta dróżka. Teraz się chwilę przejdziemy. W drodze do tajemniczego miejsca żartowaliśmy i śmialiśmy się. Wkrótce stanęłam przed dużym jeziorem. Przy nim była duża altanka, a w środku jacyś ludzie.
- Podejdziemy bliżej. - tajemniczo się uśmiechnął.
Zobaczyłam mamę i tatę! Przy nich była jeszcze jakaś młoda dziewczyna. Obok niej dorosły, silny mężczyzna i niska szczupła kobieta. Rodzice podeszli do mnie. Bardzo mocno mnie przytulili co ja odwzajemniłam.
- Tak bardzo za Wami tęskniłam. - uroniłam parę łez.
- Chcieliśmy Cię z tatą przeprosić. To była najgorsza decyzja w naszym życiu. - stwierdziła moja mama.
- Zabiorę państwu na chwilę córkę.
Podeszliśmy z Neyem bliżej tamtych osób.
- Natalia to jest moja mama, siostra i tata. - przedstawił członków rodziny.
- Bardzo miło mi państwa poznać.
- Po dłuższej rozmowie okazali się być wspaniałymi ludźmi. Bardzo dużo tematów miałam z siostrą Neymara Rafaellą. Po dwóch godzinach wszyscy odjechali oprócz nas. Był już wieczór. Siedzieliśmy z Neymarem na skraju jeziora. Głowę miałam oparte o jego ramię.
- Natalia czy wybaczyłaś mi już do końca? - zapytał.
Spojrzałam się na niego.
- Nie. - odpowiedziałam i lekko zasmuciłam chłopaka. - Żartowałam. - uśmiechnęłam się. - Wybaczyłam Ci już. - spoglądaliśmy sobie w oczy.
Neymar nie mógł się powstrzymać. Wpił się namiętnie w moje usta.
-------------
Pogodzeni!!! Cieszycie się? :**
12 komentarzy = 28 rozdział <3
środa, 15 kwietnia 2015
Rozdział 26
Słońce całkiem już zaszło za horyzont. Siedziałam na zimnych kafelkach, na tarasie. Myślałam o swojej przyszłości, o swoich planach, marzeniach. O wszystkim czego dokonałam. Muszę przyznać, że niektóre moje decyzje były zadziwiająco dobre, a niektóre... Szkoda gadać. Usłyszałam osobę schodzącą po schodach i kierującą się w moim kierunku. To pewnie Neymar. Chłopak usiadł za mną tak, że opierałam się plecami o jego klatkę piersiową. Słyszałam każdy jego oddech i czułam każde unoszenie klatki piersiowej.
- Natalia... Mam dla Ciebie niespodziankę. - odezwał się po długiej ciszy.
- Jaką? - spytałam.
- Jutro zobaczysz. Tylko ładnie się ubierz.
Przytaknęłam. Neymar musnął swoją dłonią moją szyję. Przeszły mnie ciarki. Zrobił tak jeden raz, drugi, trzeci, czwarty... Było mi nawet przyjemnie, gdyby nie myśl o tym co mówił mi wcześniej. Te słowa nadal krążyły po mojej głowie. Denerwowało mnie to. Nie chciałam o tym myśleć. Chciałam zapomnieć, ale wszystko powracało. Chłopak podniósł się. Złapał mnie za rękę.
- Chodź już. - nakazał.
Bez zbędnych sprzeciwów podążyłam za Neymarem. Prowadził mnie do kuchni. Posadził delikatnie na blacie kuchennym. Spojrzałam na niego. Z każdą chwilą ulegałam mu. To było silniejsze od mojej woli. Złapałam go za nadgarstek. Odskoczył ode mnie z jękiem.
- Przepraszam Cię! - zdenerwowałam się.
- Nic nie szkodzi. Zaraz mi przejdzie. - zsunął się na podłogę, a ja z nim.
Przytulił mnie delikatnie. Trwaliśmy w tym uścisku przez parę minut. Przerwałam tą ciszę.
- Ney... Czy to zrobiłeś przeze mnie ? - zapytałam z ciekawością.
- Tak. Znaczyłaś i znaczysz dla mnie strasznie dużo. Gdy powiedziałaś mi o dziecku to coś mi się uroiło. Ja nie chciałem tak powiedzieć. - po policzku spłynęła mu łza.
- Mam nadzieję, że wiesz, że to było głupie? - pouczałam go.
- Wiem. Ale ja tak bardzo cierpiałem przez to, że Cię straciłem.
Teraz moje wyrzuty sumienia przekraczały moje najśmielsze granice. Bo to wszystko było przeze mnie... Jestem przyczyną złych rzeczy. Myślę, że nie powinno mnie tu być. Bardzo zbierało mi się na płacz. Na wyrzucenie złych emocji. Wyrwałam się z objęć Neymara i pobiegłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Teraz mogłam się spokojnie wypłakać. Poczuć ulgę. Słyszałam jak Neymar dobijał się do drzwi. Nie dziwię mu się. Nawet nie wie czemu tak zareagowałam. Hałasy ucichły. Nastała głucha cisza. Potrzebowałam takiej atmosfery. Położyłam się na podłodze i wpatrywałam się w białą ścianę. Nagle ktoś zaczął grzebać przy zamku. Drzwi uchyliły się. Przede mną stanął Neymar i pokazywał palcem wsuwkę do włosów.
- Szkoła uczy. - zażartował.- Ale teraz na poważnie. Natalia co jest? Wybiegłaś tak nagle. Niczego nie rozumiem. - stwierdził.
- Sam powiedziałeś, że to przeze mnie! Widzisz jaka jestem okropna! Jestem zwykłą zdzirą i suką! - wytarłam łzy rękawem.
- Nie mów tak. To nie jest prawda. Zrobiłem to przez swoją miłość do Ciebie. Pamiętaj, że to nie jest twoja wina. - tłumaczył mi spokojnym cichym głosem.
Spojrzałam na niego z małą ulgą. Po chwili poczułam ból brzucha. Chyba coś było nie tak.
- Natalia ty krwawisz! Natalia! - usłyszałam tylko te słowa i odpłynęłam.
Obudziłam się. Leżałam na łóżku w sypialni u Neya. Pokręciłam głową, przetarłam oczy i wzięłam łyk wody, która stała na stoliku.
- Co się stało? - zadałam sobie pytanie. - Halo! Jest ktoś w tym domu?! - głośno krzyknęłam.
Przybiegł do mnie Neymar. Ukucnął przy łóżku.
- Boże ja tak się przestraszyłem. Na szczęście nic Ci nie jest. - pocałował moją rękę.
- A co miało mi się stać? - posłałam mu lekki uśmiech.
- Zemdlałaś mi! Zaczęłaś krwawić! Myślałam, że poroniłaś! - mówił mi. - Zadzwoniłem po lekarza. Na szczęście to tylko taki mały krwotok czy coś.
Zrobiłam do chłopaka wielkie oczy.
- Matko. - zasłoniłam otwarte usta dłonią.
- Spokojnie. Już jest w porządku. Lekarz mówił żebyś teraz odpoczywała i dużo piła. - wskazał wodę.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Mam na coś ochotę. - mrugnęłam do chłopaka. - Zrobimy sobie seans filmowy? - spytałam.
- Z Tobą zawsze. No lekarz mówił żebyś się nie przemęczała, więc chodź. - chciał mnie wziąć na ręce.
- Ney, a twoja ręka? - skrzywiłam się.
- O tam! Wytrzymam.
Neymar wyniósł mnie z sypialni i skierował się do salonu. Położył na kanapie i poszedł wybrać parę filmów.
- No to może takie?
Miałam do wyboru same horrory. Pewnie po to, aby się do niego przytulać. Głośno westchnęłam. Ostatecznie wybrałam 'Silent Hill'. Nie wiedziałam, że będzie to aż tak straszny film. Bardzo mocno przytulałam chłopaka. Po jego uśmiechu można było wywnioskować, że mu się podobało.
- Podobało się? - zapytał mnie po skończonym seansie.
- Mnie nie zbyt, ale Tobie chyba bardzo. - stwierdziłam i zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- Oj tam, oj tam. - piłkarz szeroko się uśmiechnął.
Pogadaliśmy jeszcze chwile, by potem zasnąć na twardej i niewygodnej kanapie.
------------
Mam nadzieję, że się podoba :)
Ponownie proszę każdego kto przeczyta o komentarz ! <3
Następny rozdział będzie zaskakujący ! :DD
- Natalia... Mam dla Ciebie niespodziankę. - odezwał się po długiej ciszy.
- Jaką? - spytałam.
- Jutro zobaczysz. Tylko ładnie się ubierz.
Przytaknęłam. Neymar musnął swoją dłonią moją szyję. Przeszły mnie ciarki. Zrobił tak jeden raz, drugi, trzeci, czwarty... Było mi nawet przyjemnie, gdyby nie myśl o tym co mówił mi wcześniej. Te słowa nadal krążyły po mojej głowie. Denerwowało mnie to. Nie chciałam o tym myśleć. Chciałam zapomnieć, ale wszystko powracało. Chłopak podniósł się. Złapał mnie za rękę.
- Chodź już. - nakazał.
Bez zbędnych sprzeciwów podążyłam za Neymarem. Prowadził mnie do kuchni. Posadził delikatnie na blacie kuchennym. Spojrzałam na niego. Z każdą chwilą ulegałam mu. To było silniejsze od mojej woli. Złapałam go za nadgarstek. Odskoczył ode mnie z jękiem.
- Przepraszam Cię! - zdenerwowałam się.
- Nic nie szkodzi. Zaraz mi przejdzie. - zsunął się na podłogę, a ja z nim.
Przytulił mnie delikatnie. Trwaliśmy w tym uścisku przez parę minut. Przerwałam tą ciszę.
- Ney... Czy to zrobiłeś przeze mnie ? - zapytałam z ciekawością.
- Tak. Znaczyłaś i znaczysz dla mnie strasznie dużo. Gdy powiedziałaś mi o dziecku to coś mi się uroiło. Ja nie chciałem tak powiedzieć. - po policzku spłynęła mu łza.
- Mam nadzieję, że wiesz, że to było głupie? - pouczałam go.
- Wiem. Ale ja tak bardzo cierpiałem przez to, że Cię straciłem.
Teraz moje wyrzuty sumienia przekraczały moje najśmielsze granice. Bo to wszystko było przeze mnie... Jestem przyczyną złych rzeczy. Myślę, że nie powinno mnie tu być. Bardzo zbierało mi się na płacz. Na wyrzucenie złych emocji. Wyrwałam się z objęć Neymara i pobiegłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Teraz mogłam się spokojnie wypłakać. Poczuć ulgę. Słyszałam jak Neymar dobijał się do drzwi. Nie dziwię mu się. Nawet nie wie czemu tak zareagowałam. Hałasy ucichły. Nastała głucha cisza. Potrzebowałam takiej atmosfery. Położyłam się na podłodze i wpatrywałam się w białą ścianę. Nagle ktoś zaczął grzebać przy zamku. Drzwi uchyliły się. Przede mną stanął Neymar i pokazywał palcem wsuwkę do włosów.
- Szkoła uczy. - zażartował.- Ale teraz na poważnie. Natalia co jest? Wybiegłaś tak nagle. Niczego nie rozumiem. - stwierdził.
- Sam powiedziałeś, że to przeze mnie! Widzisz jaka jestem okropna! Jestem zwykłą zdzirą i suką! - wytarłam łzy rękawem.
- Nie mów tak. To nie jest prawda. Zrobiłem to przez swoją miłość do Ciebie. Pamiętaj, że to nie jest twoja wina. - tłumaczył mi spokojnym cichym głosem.
Spojrzałam na niego z małą ulgą. Po chwili poczułam ból brzucha. Chyba coś było nie tak.
- Natalia ty krwawisz! Natalia! - usłyszałam tylko te słowa i odpłynęłam.
Obudziłam się. Leżałam na łóżku w sypialni u Neya. Pokręciłam głową, przetarłam oczy i wzięłam łyk wody, która stała na stoliku.
- Co się stało? - zadałam sobie pytanie. - Halo! Jest ktoś w tym domu?! - głośno krzyknęłam.
Przybiegł do mnie Neymar. Ukucnął przy łóżku.
- Boże ja tak się przestraszyłem. Na szczęście nic Ci nie jest. - pocałował moją rękę.
- A co miało mi się stać? - posłałam mu lekki uśmiech.
- Zemdlałaś mi! Zaczęłaś krwawić! Myślałam, że poroniłaś! - mówił mi. - Zadzwoniłem po lekarza. Na szczęście to tylko taki mały krwotok czy coś.
Zrobiłam do chłopaka wielkie oczy.
- Matko. - zasłoniłam otwarte usta dłonią.
- Spokojnie. Już jest w porządku. Lekarz mówił żebyś teraz odpoczywała i dużo piła. - wskazał wodę.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Mam na coś ochotę. - mrugnęłam do chłopaka. - Zrobimy sobie seans filmowy? - spytałam.
- Z Tobą zawsze. No lekarz mówił żebyś się nie przemęczała, więc chodź. - chciał mnie wziąć na ręce.
- Ney, a twoja ręka? - skrzywiłam się.
- O tam! Wytrzymam.
Neymar wyniósł mnie z sypialni i skierował się do salonu. Położył na kanapie i poszedł wybrać parę filmów.
- No to może takie?
Miałam do wyboru same horrory. Pewnie po to, aby się do niego przytulać. Głośno westchnęłam. Ostatecznie wybrałam 'Silent Hill'. Nie wiedziałam, że będzie to aż tak straszny film. Bardzo mocno przytulałam chłopaka. Po jego uśmiechu można było wywnioskować, że mu się podobało.
- Podobało się? - zapytał mnie po skończonym seansie.
- Mnie nie zbyt, ale Tobie chyba bardzo. - stwierdziłam i zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
- Oj tam, oj tam. - piłkarz szeroko się uśmiechnął.
Pogadaliśmy jeszcze chwile, by potem zasnąć na twardej i niewygodnej kanapie.
------------
Mam nadzieję, że się podoba :)
Ponownie proszę każdego kto przeczyta o komentarz ! <3
Następny rozdział będzie zaskakujący ! :DD
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Rozdział 25
Zeskoczyłam energicznie z podestu karetki. Ratownicy podnieśli 'łóżko' z Neymarem i pobiegli do szpitala. Ja cały czas podążałam za nimi. Wkroczyłam do izby przyjęć. Jeden lekarzy prosił mnie o zarejestrowanie chłopaka. Wypełniłam kartę. Usiadłam na korytarzu, na chwiejnym plastikowym krzesełku. Podbiegł do mnie lekarz.
- Co się z stało z tym młodym chłopakiem?
- Ja, ja nie wiem. Przyszłam po coś do domu i zobaczyłam go w takim stanie w łazience. - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Dziękuję. A czy jest pani z nim rodziną czy coś? - spytał.
- Yyy... - nie wiedziałam co powiedzieć.
Chciałam z nim być, wesprzeć go teraz. Wiem, że na to nie zasługuje, ale ja nie umiem inaczej.
- Jestem jego narzeczoną. - pokazałam pierścionek na palcu.
- W takim razie jak będę coś wiedział to od razu pani przekaże. - oznajmił i odszedł.
Neymar był w szpitalu przez dwa tygodnie. Ja pomimo tego że tak strasznie mnie potraktował siedziałam koło niego. Siedziałam i czekałam aż spojrzy na mnie i powie, że wszystko z nim w porządku. Podczas dwutygodniowego pobytu miał jedną operację, a lekarze cały czas zmieniali mu opatrunek. Ta robota trochę trwała, bo w końcu okaleczył sobie całą rękę. Tak na prawdę mam wyrzuty sumienia. Chyba zrobił to dla mnie. Dlatego, że od niego odeszłam. Ale przecież sam do tego doprowadził.
Rodzice nie dzwonili. Nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Dla mnie to trudna sytuacja. Bardzo trudna. Vanessa i Dominika dzwoniły do mnie, ale za to od nich odrzucałam połączenia. Nie miałam ochoty im wszystkiego wyjaśniać. Za dużo by było do tłumaczenia.
Weszłam pewnego dnia do sali gdzie leżał Neymar. Podobno się w nocy obudził i krzyczał imię ,, Natalia ''. Niepewnie usiadłam przy jego łóżku. Otworzył powieki.
- Natalia, kochanie... Tęskniłem za tobą. Bardzo tęskniłem. - powiedział.
- To fajnie. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Natalia jest jeszcze jedna rzecz. Ja chcę tego dziecka i masz je urodzić jasne? - spytał.
- Teraz tak nagle sobie zdajesz sprawę, że chcesz dziecka?! Szczyt bezczelności! - wykrzyczałam i wybiegłam z sali.
Widziałam, że Ney chciał pobiec za mną, ale lekarz go przytrzymał. Zadzwonił mój telefon. Vanessa.
Rozmowa telefoniczna.
- Cześć. - odezwałam się.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Przez całe dwa tygodnie dobijamy Ci się z Domi na komórkę, do domu! Gdzie ty dziewczyno jesteś? - zdenerwowała się.
- Ej Van spokojnie... Jestem na korytarzu w szpitalu. Zaraz zamówię taksówkę i przyjadę do Ciebie. Teraz rozłącz się i cierpliwie na mnie czekaj. Pa. - skończyłam rozmowę.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Musiałam ją trochę uspokoić. Z resztą pewnie i tak bardziej się przejęła faktem, że jestem w szpitalu. No trudno. Zadzwoniłam po taksówkę. Wyszłam z budynku i stanęłam na parkingu. Po czasie przyjechało żółte auto. Usiadłam na tylnym siedzeniu, oznajmiłam chłopakowi gdzie jechać i zaplotłam ręce na kolanach. Po dojeździe na miejsce zapłaciłam i zapukałam do drzwi Vanessy. Otworzyła mi przyjaciółka, a przy niej Dominika.
- No to będzie dym... - powiedziała sobie pod nosem.
Skierowały się ze mną do kuchni. Posadziły mnie jak małe dziecko na krześle. One zaś stały nade mną i gromiły mnie spojrzeniem.
- No to czekamy aż nam opowiesz swoją historię.
Westchnęłam tylko głośno i zaczęłam opowiadać. Tak jak wcześniej mówiłam trochę by to zajęło. I rzeczywiście. Siedziałyśmy w kuchni przez dwie godziny.
- No to nas zaskoczyłaś. - stwierdziła Dominika.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę. Wypiłam herbatę i poszłam po swoje torby.
- Vanessa ja pojadę spać u Neymara. Jego i tak nie ma, więc mam wolną chatę. Nie będę Ci już zawracać głowy.
- Nie zawracasz. - przekręciła oczami. - A nawet jeśli to jeszcze ja mam dom. - wtrąciła się Dominika.
- I swojego chłopaka. - dodałam. - dobra koniec. Ja idę do domu Neymara. Najwyżej później skorzystam z twojej propozycji.
Pożegnałam się i wyszłam.
Byłam w domu u Neymara przez tydzień. Byłam właśnie w kuchni i usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Był to Neymar.
- Ja już wychodzę. - powiedziałam zmieszana.
Chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - odpowiedział.
- Nigdzie nie idziesz. Kocham Cię i chcę żebyś została.
- Nie wiem czy mogę Ci zaufać. Jeszcze ty i ta dziewczyna w parku. Zdradzasz mnie prawda ?
- Co ty wygadujesz?! - złapał mój podbródek. - Z resztą chodź. Wytłumaczę Ci. - usiedliśmy w salonie na sofie.
Wszytko sobie wyjaśniliśmy.
- Więc zostajesz ze mną. - stwierdził. - Po za tym nie ma się kto mną zająć. - piłkarz słodko się uśmiechnął.
- Niech Ci będzie. Chodź. - wstałam. - Wypakujemy Cię.
Szczerze?! Byłam na niego cholernie zła, a raczej wściekła. Choć z drugiej strony miałam ochotę się na niego rzucić i wycałować mu całą twarz. Gdy skończyliśmy Neymar uśmiechnął się. Popatrzył na mnie. Jego źrenice powiększyły się.
- Strasznie się za tobą stęskniłem. - stwierdził i zaczął głaskać mnie po policzku.
Odsunęłam się.
- Neymar nie. Nie mam ochoty.
Tak bardzo ciągnęło mnie do tego, aby się z nim pogodzić, ale musiałam być twarda. Chcę żeby postarał się bardziej.
- No dobrze. - trochę się zasmucił.
Wyszłam z pokoju. Poszłam na dwór. Zadzwoniłam do Vanessy, a potem do Dominiki. Wszystko im opowiedziałam. Obie mówiły, abym się pogodziła z chłopakiem. Teraz to już sama nie wiem. Przebaczyć czy nie?
----------------
Doczekaliście się w końcu ;*
Mam nadzieję, że się podoba <3
Pogodzą się czy nie ? ^-^
10 komentarzy = 26 rozdział <3
- Co się z stało z tym młodym chłopakiem?
- Ja, ja nie wiem. Przyszłam po coś do domu i zobaczyłam go w takim stanie w łazience. - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Dziękuję. A czy jest pani z nim rodziną czy coś? - spytał.
- Yyy... - nie wiedziałam co powiedzieć.
Chciałam z nim być, wesprzeć go teraz. Wiem, że na to nie zasługuje, ale ja nie umiem inaczej.
- Jestem jego narzeczoną. - pokazałam pierścionek na palcu.
- W takim razie jak będę coś wiedział to od razu pani przekaże. - oznajmił i odszedł.
Neymar był w szpitalu przez dwa tygodnie. Ja pomimo tego że tak strasznie mnie potraktował siedziałam koło niego. Siedziałam i czekałam aż spojrzy na mnie i powie, że wszystko z nim w porządku. Podczas dwutygodniowego pobytu miał jedną operację, a lekarze cały czas zmieniali mu opatrunek. Ta robota trochę trwała, bo w końcu okaleczył sobie całą rękę. Tak na prawdę mam wyrzuty sumienia. Chyba zrobił to dla mnie. Dlatego, że od niego odeszłam. Ale przecież sam do tego doprowadził.
Rodzice nie dzwonili. Nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego. Dla mnie to trudna sytuacja. Bardzo trudna. Vanessa i Dominika dzwoniły do mnie, ale za to od nich odrzucałam połączenia. Nie miałam ochoty im wszystkiego wyjaśniać. Za dużo by było do tłumaczenia.
Weszłam pewnego dnia do sali gdzie leżał Neymar. Podobno się w nocy obudził i krzyczał imię ,, Natalia ''. Niepewnie usiadłam przy jego łóżku. Otworzył powieki.
- Natalia, kochanie... Tęskniłem za tobą. Bardzo tęskniłem. - powiedział.
- To fajnie. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Natalia jest jeszcze jedna rzecz. Ja chcę tego dziecka i masz je urodzić jasne? - spytał.
- Teraz tak nagle sobie zdajesz sprawę, że chcesz dziecka?! Szczyt bezczelności! - wykrzyczałam i wybiegłam z sali.
Widziałam, że Ney chciał pobiec za mną, ale lekarz go przytrzymał. Zadzwonił mój telefon. Vanessa.
Rozmowa telefoniczna.
- Cześć. - odezwałam się.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Przez całe dwa tygodnie dobijamy Ci się z Domi na komórkę, do domu! Gdzie ty dziewczyno jesteś? - zdenerwowała się.
- Ej Van spokojnie... Jestem na korytarzu w szpitalu. Zaraz zamówię taksówkę i przyjadę do Ciebie. Teraz rozłącz się i cierpliwie na mnie czekaj. Pa. - skończyłam rozmowę.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Musiałam ją trochę uspokoić. Z resztą pewnie i tak bardziej się przejęła faktem, że jestem w szpitalu. No trudno. Zadzwoniłam po taksówkę. Wyszłam z budynku i stanęłam na parkingu. Po czasie przyjechało żółte auto. Usiadłam na tylnym siedzeniu, oznajmiłam chłopakowi gdzie jechać i zaplotłam ręce na kolanach. Po dojeździe na miejsce zapłaciłam i zapukałam do drzwi Vanessy. Otworzyła mi przyjaciółka, a przy niej Dominika.
- No to będzie dym... - powiedziała sobie pod nosem.
Skierowały się ze mną do kuchni. Posadziły mnie jak małe dziecko na krześle. One zaś stały nade mną i gromiły mnie spojrzeniem.
- No to czekamy aż nam opowiesz swoją historię.
Westchnęłam tylko głośno i zaczęłam opowiadać. Tak jak wcześniej mówiłam trochę by to zajęło. I rzeczywiście. Siedziałyśmy w kuchni przez dwie godziny.
- No to nas zaskoczyłaś. - stwierdziła Dominika.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę. Wypiłam herbatę i poszłam po swoje torby.
- Vanessa ja pojadę spać u Neymara. Jego i tak nie ma, więc mam wolną chatę. Nie będę Ci już zawracać głowy.
- Nie zawracasz. - przekręciła oczami. - A nawet jeśli to jeszcze ja mam dom. - wtrąciła się Dominika.
- I swojego chłopaka. - dodałam. - dobra koniec. Ja idę do domu Neymara. Najwyżej później skorzystam z twojej propozycji.
Pożegnałam się i wyszłam.
Byłam w domu u Neymara przez tydzień. Byłam właśnie w kuchni i usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Był to Neymar.
- Ja już wychodzę. - powiedziałam zmieszana.
Chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - odpowiedział.
- Nigdzie nie idziesz. Kocham Cię i chcę żebyś została.
- Nie wiem czy mogę Ci zaufać. Jeszcze ty i ta dziewczyna w parku. Zdradzasz mnie prawda ?
- Co ty wygadujesz?! - złapał mój podbródek. - Z resztą chodź. Wytłumaczę Ci. - usiedliśmy w salonie na sofie.
Wszytko sobie wyjaśniliśmy.
- Więc zostajesz ze mną. - stwierdził. - Po za tym nie ma się kto mną zająć. - piłkarz słodko się uśmiechnął.
- Niech Ci będzie. Chodź. - wstałam. - Wypakujemy Cię.
Szczerze?! Byłam na niego cholernie zła, a raczej wściekła. Choć z drugiej strony miałam ochotę się na niego rzucić i wycałować mu całą twarz. Gdy skończyliśmy Neymar uśmiechnął się. Popatrzył na mnie. Jego źrenice powiększyły się.
- Strasznie się za tobą stęskniłem. - stwierdził i zaczął głaskać mnie po policzku.
Odsunęłam się.
- Neymar nie. Nie mam ochoty.
Tak bardzo ciągnęło mnie do tego, aby się z nim pogodzić, ale musiałam być twarda. Chcę żeby postarał się bardziej.
- No dobrze. - trochę się zasmucił.
Wyszłam z pokoju. Poszłam na dwór. Zadzwoniłam do Vanessy, a potem do Dominiki. Wszystko im opowiedziałam. Obie mówiły, abym się pogodziła z chłopakiem. Teraz to już sama nie wiem. Przebaczyć czy nie?
----------------
Doczekaliście się w końcu ;*
Mam nadzieję, że się podoba <3
Pogodzą się czy nie ? ^-^
10 komentarzy = 26 rozdział <3
piątek, 10 kwietnia 2015
Rozdział 24
Cała podłoga była we krwi. Chyba zemdlałem.
Oczkami Natalii *.*
Błąkałam się trochę po mieście. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Pewnie przez to, że mam tyle toreb. Trudno. Przez całe życie nie przejmowałam się opinią ludzi to teraz też nie będę. Usiadłam w kawiarni na krześle. Wyjęłam z torby telefon. Zegar na ekranie wskazywał godzinę 21.04. Zadzwoniłam do Vanessy.
Rozmowa telefoniczna.
- Halo ? Van ?
- Tak. Coś się stało ? A jak tam z Neymarem ? Wszystko w porządku ? - pytała.
- To nie jest rozmowa na telefon. - odpowiedziałam poważnym tonem. - Mogę do Ciebie przyjść ?
- No pewnie ! Wpadaj. Do zobaczenia ! - rozłączyła się.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Wstałam z krzesełka i wyszłam. Trochę to dziwnie wyglądało. Weszłam do kawiarni, nic nie zamówiłam, zadzwoniłam i wyszłam. Skierowałam się do domu Vanessy. Było to trochę daleko, ale spacer dobrze mi zrobi. Ulice oświecały lampy. Z klubów słychać było znane mi piosenki. Nuciłam je sobie pod nosem. Stanęłam przed drzwiami Van i zadzwoniłam. Dziewczyna przekręciła zamek w drzwiach i przywitała mnie.
- Cześć Nata... Czemu masz ze sobą torby ? - uśmiechnęła się.
- Wpuścisz mnie po prostu ?
- Jasne chodź. - zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
Rzuciłam torby na podłogę i oparłam się o ścianę.
- Brakuje mi ich. - pojedyncza łza poleciała po moim policzku.
- Hej, hej ! Nati co jest ?
- Rodzice się mnie wyparli, a Neymar... - wielka gula odebrała mi mowę.
- A Neymar ? - dopytywała się.
- Neymar wyparł się dziecka. Po prostu nie chce go. - ogarnęła mnie fala słabości i zrezygnowania.
Vanessa stanęła i patrzyła się na mnie z niedowierzaniem. Po prostu nie wiedziała co powiedzieć. Była bardzo zszokowana. Nie powiedziała nic tylko mnie przytuliła. Tego właśnie potrzebowałam. Czułości i zrozumienia. Dziewczyna wzięła moje pakunki i położyła w kącie, w pokoju gościnnym. Zaścieliła mi jeszcze łóżko.
- Dziękuję kochana. - usiadłam na łóżku.
Zamyśliłam się chwilę.
- Boże Vanessa ! Ja zostawiłam u Neymara kolczyki od mamy ! Te z diamentami pamiętasz ?!
- Pamiętam. To pójdziesz jutro. Jak go nie będzie. - odpowiedziała.
- Tak na pewno. Jeszcze te kolczyki gdzieś sprzeda. Jest do tego zdolny. - oznajmiłam.
- To co ? Chcesz teraz do niego pójść ? - spytała.
- Tak. Pójdę, wezmę, wyjdę. Tyle w temacie. - oznajmiłam jej.
Wyszłam od Vanessy. Miałam trochę do przejścia, więc Van dała mi swój rower. Wyjęłam go z garażu, wsiadłam i odjechałam. Wiatr rozwiewał mi włosy. Muszę przyznać, że to przyjemnie uczucie. Po 15 minutach byłam pod domem Neymara. Weszłam przez furtkę. Zostawiłam rower oparty o płot. Zadzwoniłam jeden raz, drugi. Nikt nie otwierał. Postanowiłam otworzyć kluczami spod doniczki. Na szczęście były tam. Otworzyłam drzwi. Skierowałam się do łazienki, bo zostawiłam je na szafce. Drzwi nie chciały się otworzyć. Jakby ktoś się zabarykadował. Pchnęłam je z całej siły. Na podłodze kałuża krwi a w niej... Neymar ?! Ukucnęłam przy nim.
- Hej ! Ney ! Odezwij się ! - krzyczałam do niego.
Niestety chłopak nie dawał oznak życia. Wyjęłam z jego kieszeni komórkę i zadzwoniłam po karetkę. Odebrał starszy mężczyzna i posłał do nas pomoc. Ja udzieliłam mu pierwszej pomocy. Podniosłam jego rękę i odwróciłam nadgarstek, aby sprawdzić puls. To było okropne. Cała jego ręka od ramienia do nadgarstka była pocięta.
- Boże co ty zrobiłeś. - rozpłakałam się.
Po chwili przestałam, bo musiałam być silna. Musiałam opanować sytuację. Po czasie ratownicy zabrali Neymara. Przed odjazdem kierowca pojazdu zapytał mnie :
- Chcę pani jechać z nami ? Chyba, że nie jest pani rodziną to przepraszam.
- Jestem jego narzeczoną i chcę jechać. - oznajmiłam ledwo wypowiadając słowo ' narzeczona'.
- Dobrze. W takim razie proszę. Posunął mi się.
Pojechaliśmy do szpitala. Nie na widzę tego miejsca. Będę tam już trzeci raz.
--------------
Rozdział 24 <33 !
Bardzo proszę o komentarze :))
9 komentarzy = 25 rozdział <3
Oczkami Natalii *.*
Błąkałam się trochę po mieście. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Pewnie przez to, że mam tyle toreb. Trudno. Przez całe życie nie przejmowałam się opinią ludzi to teraz też nie będę. Usiadłam w kawiarni na krześle. Wyjęłam z torby telefon. Zegar na ekranie wskazywał godzinę 21.04. Zadzwoniłam do Vanessy.
Rozmowa telefoniczna.
- Halo ? Van ?
- Tak. Coś się stało ? A jak tam z Neymarem ? Wszystko w porządku ? - pytała.
- To nie jest rozmowa na telefon. - odpowiedziałam poważnym tonem. - Mogę do Ciebie przyjść ?
- No pewnie ! Wpadaj. Do zobaczenia ! - rozłączyła się.
Koniec rozmowy telefonicznej.
Wstałam z krzesełka i wyszłam. Trochę to dziwnie wyglądało. Weszłam do kawiarni, nic nie zamówiłam, zadzwoniłam i wyszłam. Skierowałam się do domu Vanessy. Było to trochę daleko, ale spacer dobrze mi zrobi. Ulice oświecały lampy. Z klubów słychać było znane mi piosenki. Nuciłam je sobie pod nosem. Stanęłam przed drzwiami Van i zadzwoniłam. Dziewczyna przekręciła zamek w drzwiach i przywitała mnie.
- Cześć Nata... Czemu masz ze sobą torby ? - uśmiechnęła się.
- Wpuścisz mnie po prostu ?
- Jasne chodź. - zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
Rzuciłam torby na podłogę i oparłam się o ścianę.
- Brakuje mi ich. - pojedyncza łza poleciała po moim policzku.
- Hej, hej ! Nati co jest ?
- Rodzice się mnie wyparli, a Neymar... - wielka gula odebrała mi mowę.
- A Neymar ? - dopytywała się.
- Neymar wyparł się dziecka. Po prostu nie chce go. - ogarnęła mnie fala słabości i zrezygnowania.
Vanessa stanęła i patrzyła się na mnie z niedowierzaniem. Po prostu nie wiedziała co powiedzieć. Była bardzo zszokowana. Nie powiedziała nic tylko mnie przytuliła. Tego właśnie potrzebowałam. Czułości i zrozumienia. Dziewczyna wzięła moje pakunki i położyła w kącie, w pokoju gościnnym. Zaścieliła mi jeszcze łóżko.
- Dziękuję kochana. - usiadłam na łóżku.
Zamyśliłam się chwilę.
- Boże Vanessa ! Ja zostawiłam u Neymara kolczyki od mamy ! Te z diamentami pamiętasz ?!
- Pamiętam. To pójdziesz jutro. Jak go nie będzie. - odpowiedziała.
- Tak na pewno. Jeszcze te kolczyki gdzieś sprzeda. Jest do tego zdolny. - oznajmiłam.
- To co ? Chcesz teraz do niego pójść ? - spytała.
- Tak. Pójdę, wezmę, wyjdę. Tyle w temacie. - oznajmiłam jej.
Wyszłam od Vanessy. Miałam trochę do przejścia, więc Van dała mi swój rower. Wyjęłam go z garażu, wsiadłam i odjechałam. Wiatr rozwiewał mi włosy. Muszę przyznać, że to przyjemnie uczucie. Po 15 minutach byłam pod domem Neymara. Weszłam przez furtkę. Zostawiłam rower oparty o płot. Zadzwoniłam jeden raz, drugi. Nikt nie otwierał. Postanowiłam otworzyć kluczami spod doniczki. Na szczęście były tam. Otworzyłam drzwi. Skierowałam się do łazienki, bo zostawiłam je na szafce. Drzwi nie chciały się otworzyć. Jakby ktoś się zabarykadował. Pchnęłam je z całej siły. Na podłodze kałuża krwi a w niej... Neymar ?! Ukucnęłam przy nim.
- Hej ! Ney ! Odezwij się ! - krzyczałam do niego.
Niestety chłopak nie dawał oznak życia. Wyjęłam z jego kieszeni komórkę i zadzwoniłam po karetkę. Odebrał starszy mężczyzna i posłał do nas pomoc. Ja udzieliłam mu pierwszej pomocy. Podniosłam jego rękę i odwróciłam nadgarstek, aby sprawdzić puls. To było okropne. Cała jego ręka od ramienia do nadgarstka była pocięta.
- Boże co ty zrobiłeś. - rozpłakałam się.
Po chwili przestałam, bo musiałam być silna. Musiałam opanować sytuację. Po czasie ratownicy zabrali Neymara. Przed odjazdem kierowca pojazdu zapytał mnie :
- Chcę pani jechać z nami ? Chyba, że nie jest pani rodziną to przepraszam.
- Jestem jego narzeczoną i chcę jechać. - oznajmiłam ledwo wypowiadając słowo ' narzeczona'.
- Dobrze. W takim razie proszę. Posunął mi się.
Pojechaliśmy do szpitala. Nie na widzę tego miejsca. Będę tam już trzeci raz.
--------------
Rozdział 24 <33 !
Bardzo proszę o komentarze :))
9 komentarzy = 25 rozdział <3
czwartek, 9 kwietnia 2015
Rozdział 23
Skierowałam się do parku. Zobaczyłam Neymara z jakąś laską. Miała blond włosy, czarną skórzaną kurtkę, dżinsy i strasznie wysokie obcasy.
- Chwila... - pomyślałam. - Czy to nie jest ta Ola, z którą Neymar się pocieszał ?
Nie myśląc więcej szłam na przód. Nie zwracałam na nich uwagi. Obojętnie koło nich przeszłam. Jednak coś musiało się stać. Ktoś wyrwał mi torebkę. Osoba miała czarną kurtkę i dresy. Chciałam za nim pobiec, ale znów zrobiło mi się nie dobrze. Zobaczyłam jak Neymar go doganiał. Muszę przyznać, że świetnie biega. Przytrzymał złodzieja i przyprowadził go do mnie.
- Oddaj. - nakazał.
Młody chłopak posłusznie oddał mi torebkę.
- Żeby mi to było ostatni raz ! - krzyknął za nim.
- Dzięki. - powiedziałam bez entuzjazmu i odeszłam.
Na jego widok robiło mi się niedobrze. Chłopak podszedł do mnie z tą swoją 'lalą'.
- Natalia czekaj. - przytrzymał mnie. - Wy chyba się już poznałyście. Szkoda, że w tak niezręcznym momencie. - skrzywił się.
Nie mówiąc już nic dałam mu tylko z pięści w twarz. Zaczęła mu lecieć krew.
- Popieprzyło Cię ? - zapytał Neymar i dziewczyna.
- Nie tak jak was. Żegnam ! - odeszłam.
Może zbyt chamsko się zachowałam ? Z resztą nie tak chamsko jak on. Chyba wpadnę w jakąś depresje czy coś.
Oczkami Neymarka *.*
Jeszcze nigdy się tak nie wściekłem. Gdy usłyszałem o dziecku to kopara mi opadła. Najpierw nie wierzyłam.
- Znowu ich głupi żart. - pomyślałem w głębi.
Ale jak zobaczyłem test to coś we mnie pękło. Miałem karierę piłkarską. Nie chciałem bawić się w smoczki, pieluchy i.t.p. To nie było dla mnie. Wtedy wydarłem się na nią choć to nie jej wina i wyszedłem. Tak po prostu ją zostawiłem z problemem. Skierowałem się do mojej 'znajomej' Oli. Zapukałem do jej drzwi.
- O kto to przyszedł. - przygryzła wargę. - Czyżbyś miał na coś ochotę ? - zapytała.
- Tak.
- No to chodź. - zaciągnęła mnie do środka.
- Ale nie o to mi chodzi ! Chcę się przejść. - założyłem z powrotem kurtkę.
- No dobrze. - przekręciła oczami. - Dokąd idziemy ?
- Do parku.
Włożyła wysokie szpilki i kurtkę. Zamknęła dom i wyszliśmy.
- A coś się stało ? - zmarszczyła czoło.
- Mam sprawę. Chyba mi pomożesz ?
- Zależy w czym. - skierowała się w stronę ławki.
- Mam na czy miałem dziewczynę, a właściwie narzeczoną. Natalię. Chyba ją pamiętasz ?
- Jak wyrwała mi włosy. Wiesz ile musiałam nakładać odżywek ?
- Mniejsza o to. Ona jest w ciąży, a ja powiedziałem jej, że nie chcę dziecka. Bardzo chcę to naprawić.
- No, ale co ja mam zrobić ?
- Zdam się na twoją wyobraźnię.
- No dobra. To chodźmy już bo mi zimno.
Zawracając zobaczyłem Natalię. Jej blada twarz zapadnięte policzki... Wyglądała jak trup. Nagle jakiś człowiek zabrał jej torebkę. Nie zważając na nic pobiegłem za nim. Złapałem go mocno z ramię.
- Gdzie biegniesz ? Chodź. - przyprowadziłem go do Natalii.
- Oddaj. - powiedziałem.
Chłopak posłusznie oddał i odbiegł od nas.
- Żeby mi to było ostatni raz ! - krzyknąłem za nim.
Natalia podziękowała mi i odeszła. Podbiegłem do niej z Olą. Ona nic nie mówiąc dała mi w pysk.
- Popieprzyło Cię ? - zapytałem w tej samej chwili z Olą.
- Nie tak jak Was. - odpowiedziała i poszła.
Ola podała mi chusteczki. Muszę przyznać, że miała niezłego ciosa. Krew nadal mi leciała.
- Boże z kim ty się zadajesz ? Ciekawe jak ja mam ją do Ciebie przekonać. - zaczęła rzuć gumę.
- Dasz radę. Dobra idę do siebie. Cześć. - pożegnałem się i odszedłem.
W domu, w sypialni ukazała mi się pusta. Zero ubrań Natalii. Nic nie zostawiła. Zrobiło mi się potwornie przykro. Zacząłem płakać. Dzwoniłem do Natalii, ale ona nie odbierała.
- Ja chcę to naprawić ! - rzucałem o podłogę wszystkim co wpadło mi w ręce.
Zrezygnowany pobiegłem do łazienki. W szafce zawsze trzymałem żyletki. Jedna kreska, druga, trzecia. Cała podłoga była we krwi. Chyba zemdlałem.
--------------------------
Bardzo proszę 23 rozdział <3
Mam nadzieję, że się podoba <33
9 komentarzy = 24 rozdział ;*
- Chwila... - pomyślałam. - Czy to nie jest ta Ola, z którą Neymar się pocieszał ?
Nie myśląc więcej szłam na przód. Nie zwracałam na nich uwagi. Obojętnie koło nich przeszłam. Jednak coś musiało się stać. Ktoś wyrwał mi torebkę. Osoba miała czarną kurtkę i dresy. Chciałam za nim pobiec, ale znów zrobiło mi się nie dobrze. Zobaczyłam jak Neymar go doganiał. Muszę przyznać, że świetnie biega. Przytrzymał złodzieja i przyprowadził go do mnie.
- Oddaj. - nakazał.
Młody chłopak posłusznie oddał mi torebkę.
- Żeby mi to było ostatni raz ! - krzyknął za nim.
- Dzięki. - powiedziałam bez entuzjazmu i odeszłam.
Na jego widok robiło mi się niedobrze. Chłopak podszedł do mnie z tą swoją 'lalą'.
- Natalia czekaj. - przytrzymał mnie. - Wy chyba się już poznałyście. Szkoda, że w tak niezręcznym momencie. - skrzywił się.
Nie mówiąc już nic dałam mu tylko z pięści w twarz. Zaczęła mu lecieć krew.
- Popieprzyło Cię ? - zapytał Neymar i dziewczyna.
- Nie tak jak was. Żegnam ! - odeszłam.
Może zbyt chamsko się zachowałam ? Z resztą nie tak chamsko jak on. Chyba wpadnę w jakąś depresje czy coś.
Oczkami Neymarka *.*
Jeszcze nigdy się tak nie wściekłem. Gdy usłyszałem o dziecku to kopara mi opadła. Najpierw nie wierzyłam.
- Znowu ich głupi żart. - pomyślałem w głębi.
Ale jak zobaczyłem test to coś we mnie pękło. Miałem karierę piłkarską. Nie chciałem bawić się w smoczki, pieluchy i.t.p. To nie było dla mnie. Wtedy wydarłem się na nią choć to nie jej wina i wyszedłem. Tak po prostu ją zostawiłem z problemem. Skierowałem się do mojej 'znajomej' Oli. Zapukałem do jej drzwi.
- O kto to przyszedł. - przygryzła wargę. - Czyżbyś miał na coś ochotę ? - zapytała.
- Tak.
- No to chodź. - zaciągnęła mnie do środka.
- Ale nie o to mi chodzi ! Chcę się przejść. - założyłem z powrotem kurtkę.
- No dobrze. - przekręciła oczami. - Dokąd idziemy ?
- Do parku.
Włożyła wysokie szpilki i kurtkę. Zamknęła dom i wyszliśmy.
- A coś się stało ? - zmarszczyła czoło.
- Mam sprawę. Chyba mi pomożesz ?
- Zależy w czym. - skierowała się w stronę ławki.
- Mam na czy miałem dziewczynę, a właściwie narzeczoną. Natalię. Chyba ją pamiętasz ?
- Jak wyrwała mi włosy. Wiesz ile musiałam nakładać odżywek ?
- Mniejsza o to. Ona jest w ciąży, a ja powiedziałem jej, że nie chcę dziecka. Bardzo chcę to naprawić.
- No, ale co ja mam zrobić ?
- Zdam się na twoją wyobraźnię.
- No dobra. To chodźmy już bo mi zimno.
Zawracając zobaczyłem Natalię. Jej blada twarz zapadnięte policzki... Wyglądała jak trup. Nagle jakiś człowiek zabrał jej torebkę. Nie zważając na nic pobiegłem za nim. Złapałem go mocno z ramię.
- Gdzie biegniesz ? Chodź. - przyprowadziłem go do Natalii.
- Oddaj. - powiedziałem.
Chłopak posłusznie oddał i odbiegł od nas.
- Żeby mi to było ostatni raz ! - krzyknąłem za nim.
Natalia podziękowała mi i odeszła. Podbiegłem do niej z Olą. Ona nic nie mówiąc dała mi w pysk.
- Popieprzyło Cię ? - zapytałem w tej samej chwili z Olą.
- Nie tak jak Was. - odpowiedziała i poszła.
Ola podała mi chusteczki. Muszę przyznać, że miała niezłego ciosa. Krew nadal mi leciała.
- Boże z kim ty się zadajesz ? Ciekawe jak ja mam ją do Ciebie przekonać. - zaczęła rzuć gumę.
- Dasz radę. Dobra idę do siebie. Cześć. - pożegnałem się i odszedłem.
W domu, w sypialni ukazała mi się pusta. Zero ubrań Natalii. Nic nie zostawiła. Zrobiło mi się potwornie przykro. Zacząłem płakać. Dzwoniłem do Natalii, ale ona nie odbierała.
- Ja chcę to naprawić ! - rzucałem o podłogę wszystkim co wpadło mi w ręce.
Zrezygnowany pobiegłem do łazienki. W szafce zawsze trzymałem żyletki. Jedna kreska, druga, trzecia. Cała podłoga była we krwi. Chyba zemdlałem.
--------------------------
Bardzo proszę 23 rozdział <3
Mam nadzieję, że się podoba <33
9 komentarzy = 24 rozdział ;*
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)