Nadal byłam owinięta ręcznikiem, który ograniczał moją prędkość. Wpadłam do kuchni i szybko otworzyłam szufladę przy lodówce. Znajdowały się tam sztućce. Wyjęłam z niej nóż. Ostry, kuchenny nóż. Obejrzałam się. Przede mną stał Neymar. Jego surowa mina przyprawiła mnie o ciarki.
- Zostaw to. - rzekł ochrypniętym głosem.
Pokiwałam przecząco głową. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści noża.
- A jak zrobisz sobie krzywdę to będziesz z siebie zadowolona? Zostawisz mnie, Dominikę, Vanessę, rodziców. Myślisz, że to słuszna decyzja? - powoli wyprowadzał mnie z równowagi.
- To nie o to chodzi! Nic nie rozumiesz! - przyłożyłam nóż do nadgarstka.
Chłopak wzdrygnął się. Jego twarz ze strachu pobielała.
- Spokojnie... - przykuł wzrok w podłogę. - Odłóż nóż. - jego głos stał się delikatniejszy.
- Czemu?
- Bo Cię kocham i zrobisz to dla mnie. Odłożysz nóż, uspokoisz się. Jak chcesz to nawet możemy wrócić do Barcelony, jeszcze dzisiaj. - stykaliśmy się czołami.
Czułam jego strach. Widziałam jak bardzo mu na mnie zależy. Nawet oddałby za mnie życie.
- Mhm... - mruknęłam pod nosem i poluźniłam uścisk.
Neymar odebrał mi nóż. Wrzucił go z powrotem do szuflady.
- No chodź tu do mnie. - rozłożył ręce, w które momentalnie wpadłam.
Czułam jak całuje mnie w czubek głowy. Poczułam chwilową ulgę.
- Idę się ubrać. - oznajmiłam, a chłopak wypuścił mnie ze swych objęć.
Ospale wchodziłam po schodach trzymając się barierki. Po chwili stałam na przeciw szafy. Był już wieczór, więc postawiłam na piżamę w króliki. Wychodziłam już z pokoju, ale przystanęłam na chwilę przy lusterku. Na mojej twarzy malował się smutek pomieszany z bólem. Odchyliłam rąbek koszulki. Wzrok skierowałam na płaski brzuch. Jeszcze przed tygodniem był taki pełny życia, okrągły. A dzisiaj? Pustka. Pustka, która niszczy moją psychikę. Rozpłakałam się ponownie. Gdy usłyszałam kroki na schodach szybko wycierałam rękawem moje łzy. Wyszłam z pokoju, z udawanym uśmiechem.
- Przecież wiem, że płakałaś. - odetchnął.
Przytuliłam się tylko do niego. Dopiero teraz umiałam wydusić z siebie słowo 'Przepraszam'. Ney złapał mnie za rękę i poszliśmy do sypialni. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad łóżkiem. 20.22. Niby nie tak późno, ale senność już zaczęła mnie ogarniać. Weszłam z Neymarem do łóżka. Dałam mu się nawet przytulić i pocałować. W ten sposób zasnęliśmy.
Ranek był pochmurny, ale widziałam jak pojedyncze promyki słońca pocieszały Paryż. Odwróciłam się do Neymara. Pogłaskałam dłonią jego policzek. On jęknął coś i otworzył swoje czekoladowo - zielone oczy.
- Która godzina? - zapytał lekko się przeciągając.
Odblokowałam telefon. Spojrzałam na ekran główny.
- 8.50. - odpowiedziałam szeptem.
Ponownie się w niego wtuliłam.
- Jesteś na mnie zły?
- Nie jestem. - usiadł do mnie tyłem na skraju łóżka.
- Czemu?
- Bo doskonale Cię rozumiem. - odpowiedział.
- Nie wiesz jakie to uczucie. - stwierdziłam.
- Wiem na swój sposób. Nawet facet ma uczucia. Dobra skończmy ten temat. Było minęło. Nie odkręcimy tego.
- Racja. - potwierdziłam. - Jestem głodna. Chodź idziemy zrobić śniadanie.
Wstaliśmy równocześnie. Oboje wiedzieliśmy, że po mimo wyjaśnień będzie między nami nie miła atmosfera. Neymar nieśmiale złapał mnie za rękę.
- Co na śniadanie? - zapytał.
- Może jajecznica?
- Chętnie. - szeroko się do mnie uśmiechnął.
Zareagowałam na to rumieńcem.
*15 minut później*
Ze smakiem zjedliśmy śniadanie. Najedzeni usiedliśmy przed telewizorem. Włączyłam wiadomości. Pokazana była wieża Eiffla, a na niej człowiek. Desperat pewnie chciał skoczyć. Teraz przybliżenie na jego twarz. Zamarłam. Ten desperat chcący skoczyć i się zabić to mój mąż Neymar Da Silva Santos Junior. Spojrzałam na niego z nie do wierzeniem. Widać było jego zakłopotanie.
- To byłeś ty?
- No... Tak.
- Po cholerę? - krzyknęłam nabuzowana złością.
- No poroniłaś i coś we mnie pękło, załamałem się.
- I chciałeś się zabić? - kontynuowałam.
- No, ale tego nie zrobiłem. Przede wszystkim ze względu na Ciebie.
Schowałam twarz w dłonie. Czy on nie może zmądrzeć?
- Pewnie nic byś mi nie powiedział?
Odpowiedziała mi cisza.
- Tak myślałam.
- Nie chciałem. Nie kłóćmy się. Proszę.
- Sam właśnie do tego doprowadzasz. Ehh... - słyszałam jak chłopak głośno przełyka ślinę.
- Przepraszam. - przytulił mnie.
- Wiesz co? - złapałam jego twarz w dłonie. - Wybaczę Ci, bo bardzo Cię kocham. - złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.
Jego ręce wędrowały po moim brzuchu.
- Nie tak szybko. - mówiłam przerywając pocałunki.
Posłuchał mnie i przestał. Cieszę się, że Ney rozumie, że nie mam ochoty. Po czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Przejdziemy się? - zaproponowałam z nie wymuszonym uśmiechem.
- No pewnie. Tylko może się ubierzmy.
- Na pewno nie razem. - odrzekłam.
Pobiegłam na górę. Wybrałam zwiewną, ukwieconą sukienkę. Do tego założyłam czarne baletki. Z powrotem zeszłam do chłopaka.
- Ja jestem gotowa.
- Ślicznie. - powiedział przechodząc obok mnie.
W końcu moja psychika się odbudowuje. Zacznę normalnie funkcjonować. Po 10 minutach wrócił Neymar. Był ubrany w czarne, krótkie spodenki, biały t - shirt i niebieskie air maxy.
- No to wychodzimy. - zrobił specyficzny ruch ręką w stronę drzwi.
Zdjęłam torbę z wieszaka, a Neymar klucze, którymi następnie zamknął dom. Złapał mnie ponownie za rękę. Skierowaliśmy się do centrum Paryża. Przechodząc obok tatuażysty Ney zatrzymał się.
- No chodź. - pociągnęłam go.
- Poczekaj... Wiesz co mam pomysł. Chodź. - weszłam za nim do salonu.
Ściany pomieszczenia były w czarne wzorki. Podeszliśmy do kasy.
- Przepraszam są jakieś wolne miejsca? - zapytał grzecznie.
- Tak, tak. A wy razem? - umięśniony facet spojrzał na nas.
- Tak. Kiedy możemy zacząć?
- Właściwie to teraz. Ja się wami zajmę. - wstał zza biurka i poprowadził nas do oddzielnej sali.
Pociągnęłam Neya za bluzkę.
- Co ty robisz? Chcesz się tatuować? - pytałam.
- A ty razem ze mną! Chodź.
Na pierwszy ogień poszedł mój głupkowaty mąż. A wiecie co sobie wytatuował? Moje imię na nadgarstku. Aż w pewnej chwili poleciała mi łza. Po czasie zobaczyłam tatuaż w całej okazałości.
- Teraz pani. Proszę wygodnie usiąść. - spełniłam jego prośbę. - Co chciałaby pani wytatuować?
- Hm... - chwilę się zastanowiłam.
Ale nie będę gorsza od Neya. Zrobiłam sobie z tyłu szyi napis 'Neymar Jr <3'. Muszę przyznać, że trochę to bolało, ale do zniesienia. Po obsłużeniu nas chłopak zapłacił. Pewnie dość dużo. Ile on się na mnie wykosztuje... Facet dał nam jeszcze parę wskazówek do pielęgnowania tatuaży. Wyszliśmy z budynku.
- I co? Fajnie? - pocałował mnie w policzek.
- Bardzo. Mam ochotę na szejka (nie wiem jak to się piszę :D).
- Zobacz tam jest jakaś kawiarenka. - pokazał palcem.
- To idziemy!
------------------------------
Podoba Wam się? :))
Obiecałam dłuższy i słowa dotrzymałam :*
13komentarzy=39rozdział
Kocham ten rozdział ♥
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie <3 czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBaardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie rozdziały, świetnie piszesz. Dzisiaj mam zamiar przeczytać wszyystkie rozdziały od nowa ♥
Świetny misia, ale Ty to wiesz. ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana❤
UsuńW końcu się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńŚliczny ;)
Genialny!
OdpowiedzUsuńNo nareszcie pogodzeni <3 Prosze oby mieli jeszcze dziecko ;3 Najlepsza ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne 😃
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
OdpowiedzUsuńZarąbisty, czekam na next !
OdpowiedzUsuńMeeegaaaaa *...*
OdpowiedzUsuń14! Następny Teraz <3
OdpowiedzUsuńJezuu cuudoo <3 Najlepszy blog ever <3
OdpowiedzUsuńJEJU <33! cudowny <3333!
OdpowiedzUsuńChce następny <3 Kiedy będzie? ;*
OdpowiedzUsuńNie wiem, bo mam dużo nauki :/
UsuńMój kochany Popek taki zdolny *___*
OdpowiedzUsuńchce next super <3
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńPisze się shake xD (o‿∩)
OdpowiedzUsuń