piątek, 27 marca 2015

Rozdział 9

- Ma pani szczęście bo nic nie powiedziałem rodzicom. - oznajmił.
- Ale jak to ?
- Pani rodzice nie wiedzą o tym, że ktoś uderzył panią w brzuch.
- Ale czemu nie powiedział pan prawdy ? - zapytałam.
- Widziałem jak się pani denerwowała, a przecież to wiadome, że gdyby rodzice się dowiedzieli to miałaby pani jeszcze gorszą sytuację.
- Boże, dziękuję panu ! - posłałam mu szczery, szeroki uśmiech.
- Nie ma za co. A teraz zaprowadzę panią na szereg badań. Proszę iść za mną. - nakazał.
Badania trwały długo i były wykańczające dla mnie. Tak przez trzy dni. Myślałam, że nie wytrzymam nerwowo. Przez te trzy dni nic mi się nie śniło. Ze swoim lekarzem wymieniałam się tylko słowami ,, dzień dobry ", ,, Co na obiad ? " i ,, Dobranoc". Jedzenie było trochę mdłe. Z rodzicami i Vanessą kontaktowałam się tylko przez telefon. Van mówiła, że Jasiek nie przychodzi do szkoły i w ogóle go nie widuje. Może coś sobie sam przemyśli. Może zrozumie jakie świństwo mi zrobił.
 Nie będę za dużo opowiadać o szpitalu, bo w końcu tu chwile miłe nie były. Po trzech męczących dniach wyszłam z tego piekła. Przyjechali po mnie rodzice z Vanessą.
- Cześć kochana ! - rzuciła się na mnie Van.
- Hej miśka ! - odwzajemniłam uścisk.
Z rodzicami przywitałam się już mniej czule. Gdy ich widziałam to sumienie chciało mnie udusić. Byłam taka podła. Już nigdy ich nie okłamę.
- Jedziemy już ? To miejsce jest okropne. - stwierdziłam.
- Tak, tak. Natalia chodź na chwilę. - zawołała mnie mama.
- O co chodzi ?
- Bo ja już powiedziałam Vanessie, że ona idzie z tobą na mecz Barcelony. - powiedziała.
- Ale ja chciałam się jeszcze zastanowić ! - krzyknęłam. - No, ale dobrze. Właściwie to ona jest najodpowiedniejszym wyborem.
- Czyli nie gniewasz się?
- No, nie. - odpowiedziałam.
- To super ! W takim razie jedziemy ! - odrzekła i pojechaliśmy do domu.
Vanessa siedziała u mnie do wieczora. Było mi z nią bardzo miło. Gadałyśmy i  śmiałyśmy się. Około godziny 21.00 Van musiała wracać do domu. Na 'późną' kolację zrobiłam sobie płatki czekoladowe. Zjadłam i wróciłam do mojej oazy spokoju. Wyjęłam z szafy kopertę z biletami. Spojrzałam na nie.
- Już jutro mecz ! Jak ja się cieszę ! - mówiłam do siebie.
Trzymałam w ręku bilety za parę stówek. Z miejscami VIP. Była strasznie podekscytowana. Zaczęłam przygotowywać sobie ubrania na jutro. Koszulka Barcelony, spodenki, szalik z herbem i napisem ,, Barca " kolczyki Barcelony, bransoletka i jeszcze full cap Barcy. Teraz pewnie myślicie, że ma na tym punkcie bzika i jestem nienormalna. Więc przyznam wam rację. Kocham ten klub nad życie !  Są niepokonani ! Cieszę się z bycia cules. Jestem wręcz z tego dumna. Pomalowałam sobie jeszcze paznokcie. Były granatowo - białe. Później, gdy paznokcie wyschły, poszłam spać.
Rano byłam pełna emocji. Wstałam chyba o 6.00 i zabrałam się za śniadanie. Dzisiaj była sobota, więc nie trzeba było iść do szkoły. Zrobiłam jajka na miękko. Do tego herbata i kanapki z serem. Zawołałam rodziców.
- Chodźcie na śniadanie ! Tylko szybko, bo wystygnie ! - krzyczałam.
Minęło parę minut i rodzice weszli do kuchni.
- Co ty tak wcześnie wstałaś ? - spytała mnie mama.
- A tak jakoś. Jedzcie już ! - nakazałam.
- A ty ? Nie jesz ?
- Ja już zjadłam. - odpowiedziałam. - Teraz idę do Vanessy.
- Okey. - odpowiedzieli i zabrali się do jedzenia.
Weszłam do pokoju. Ubrałam dżinsy i bokserkę. Dzisiaj było bardzo gorąco. Ubrania na mecz spakowałam do torby. Pożegnałam się i poszłam do Vanessy. Van mieszkała 5 minut drogi od mojego domu. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi przyjaciółka.
- Wejdź, wejdź i nie przejmuj się bałaganem.
- Spoko. - uśmiechnęłam się.
Rozebrałam się i z Vanessą skierowałyśmy się do jej pokoju. Rozmawiałyśmy o meczu. Pokazałam jej bilety.
- Jakie małe cudeńka ! - zrobiła maślane oczy.
- Racja ! - zaczepiłam ją łokciem.
Przebrałyśmy się z Vanessą w stroje na mecz.
Zbliżała się godzina rozgrywki. Camp Nou nie było daleko od nas. Postanowiłyśmy iść pieszo. Stanęłyśmy w kolejce. Ochroniarz wziął od nas bilety. Szłyśmy wzdłuż wielkiego korytarza przyozdobionego zdjęciami F.C.B. Miejsca VIP były bardzo blisko murawy. Byłyśmy bardzo podekscytowane. Muszę też przyznać, że wyglądałyśmy świetnie w tych barcelońskich strojach i dodatkach. Usiadłyśmy na naszych miejscach. Po godzinie mecz się zaczął. Darłyśmy się z Vanessą jak szalone. Ostatecznie Barca wygrała 4:0 z Realem Madryt. Gole strzelał Messi, Suarez, Munir i jakiś Neymar. Podobno to ich nowa gwiazda. Patrzyłyśmy na piłkarzy. Zejście do ich szatni było bardzo blisko naszych miejsc. Krzyczałyśmy do nich, aby dali nam autografy. Jeden z nich ( chyba ten Neymar) popatrzył się na mnie. Potrzedł do mnie i zdjął swoją koszulkę. Muszę przyznać, że kaloryfer miał świetny. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Poprosił ochroniarza o markera. Dość długo się podpisywał. Uścisnął moją rękę i dał mi koszulkę. Odchodząc krzyknął do mnie ,, Jesteś śliczna ! ". Zarumieniłam się. Byłam bardzo zaskoczona i podekscytowana tym co się stało.
- Boże Natalia ! Jakie szczęście ! A ja dostałam koszulkę Bartry... - rozmarzyła się.
Wyszłyśmy z Camp Nou. Wracając śmiałyśmy się. Byłyśmy szczęśliwe jak nigdy. Weszłam do domu po cichu, bo rodzice pewnie już spali. Popatrzyłam jeszcze raz a koszulkę to co zobaczyłam było niebywałe...

------------------------------------
Co zobaczyła na koszulce Natalia ?
Milego dnia ! <3
Proszę o komy :D


4 komentarze: