czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 8

- Chyba coś jest nie tak. - zwrócił się do nas lekarz. - Nie chcę pań niepokoić, ale wydaje mi się, że jest to poważny uraz brzucha. Czy mogłaby pani. - zwrócił się do mnie. - Zostać na maksymalnie trzy dni w szpitalu ? - zapytał z powagą.
- No chyba tak. - odpowiedziałam.
-  I chciałbym się jeszcze widzieć z pani rodzicami, bo w końcu nie jest pani pełnoletnia.
- Dobrze, przyprowadzę rodziców.
- Teraz może pani jechać po najpotrzebniejsze rzeczy. Bardzo proszę przyjechać jak najszybciej. Ma pani do zrobienia pełno badań. - oznajmił.
Wyszłyśmy z gabinetu.
- Świetnie! - rozpłakałam się. - Moi rodzice muszą przyjechać do szpitala! A jak będą się pytać co się stało to co im powiem! - pytałam się Vanessy.
- Spokojnie. - przytuliła mnie. - Wszystko będzie dobrze. Najwyżej trochę zmyślimy i twoi rodzice o niczym się nie dowiedzą.
- A potem będę miała wyrzuty sumienia. - otarłam spływającą po moim policzku łzę.
Vanessa już nic nie mówiła. Ponownie zadzwoniła po taksówkę.
- Jak wyjdę ze szpitala to Ci oddam za te taksówki. - uśmiechnęłam się.
- Ta jasne. Nic mi nie będziesz oddawać. - zaprotestowała.
- Zobaczymy.
Przyjechałyśmy i stanęłam zdenerwowana przed drzwiami. Będę musiała kłamać, a później płaczę po nocach z poczucia winy. To jest na prawdę wykańczające. Weszłam do domu i skierowałam się do salonu. Tam zastałam rodziców.
- Właśnie byłam w szpitalu, muszę tam zostać na trzy dni, a wy macie tam jechać ze mną. - powiedziałam prosto z mostu.
Rodzice popatrzyli się na mnie, na siebie i znów na mnie.
- Ale czemu ty byłaś w szpitalu ? - zapytała się mnie mama.
Właśnie tego się bałam. Musiałam coś wymyślić. Coś niezgodnego z prawdą.
- Bo byłam na boisku. Grałam z Vanessą i z jakimiś chłopakami w piłkę. Jeden z nich niechcący uderzył mnie piłką w brzuch.
- Ojej... W takim razie chodź. - kazała tacie wstać. - Jedziemy do szpitala.
- Poczekajcie, muszę zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. - powiedziałam i poszłam do siebie.
Wzięłam piżamę, dresy, bluzki, bieliznę i kosmetyczkę. Wróciłam do rodziców.
- Teraz możemy jechać. - oznajmiłam.
- W takim razie chodźcie do samochodu.- nakazał tata.
W aucie była zupełna cisza. Nikt z nikim nie rozmawiał. Nawet radio było wyłączone. Zajechaliśmy w końcu do szpitala. Na parkingu czekała na mnie Vanessa. Rodzice przywitali ją bladymi uśmiechami.
Oni weszli pierwsi, a ja z Van za nimi.
- Co im powiedziałaś ?
- Byłyśmy na boisku i dostałam piłką od jakiegoś chłopaka.
- Bardzo dobre kłamstwo. Tylko, że lekarz zna inną wersję. - skrzywiła się.
Zrobiłam wielkie oczy.
- No właśnie. On wie, że mnie ktoś uderzył. - zaczęłam panikować.
- Zaraz coś wymyślę. - powiedziała Van.
Dziewczyna przemilczała chwilę i zwróciła się do mnie.
- Przyznasz im się, a wiesz czemu ?
- Czemu ?
- Bo nie kłamie się dwa razy. Zobaczysz wyjdzie Ci to na dobre.
- Boże Vanessa ! Co to ma być za pomysł ? Już lepiej ja sama coś wymyślę.
Chociaż w głębi serca chciałam im wyznać prawdę. To było takie trudne...
Ponownie przywitał mnie lekarz i zaprosił rodziców do siebie. Już wiedziałam, że nie ma szans na cud. Całe kłamstwo się wyda. Siedziałyśmy z Vanessą przed gabinetem, chyba 30 minut. Wyszli rodzice i lekarz.
- Zaraz zawołam pielęgniarkę, która zaprowadzi Cię na salę.
- I jak ? - zapytałam rodziców.
- Dobrze, a co ? Coś nie tak ?
- Nie, nie tylko tak pytam. - zdziwiłam się.
Czyżby lekarz nic im nie powiedział? Ale przecież powinien. Widząc humor rodziców to chyba o niczym nie wiedzą.
Podeszła do mnie pielęgniarka.
- Chodź, pójdziemy na salę. - miała bardzo miły uśmiech.
Pożegnałam się z Vanessą i rodzicami, ponieważ oni tam wejść nie mogli. Podążałam za kobietą. Sala była dwuosobowa. Jak na razie byłam tam tylko ja.
- Wypakuj się i połóż, a lekarz zaraz przyjdzie. - powiedziała i wyszła.
Wypakowałam się, włożyłam wszystko do małej szafki i położyłam się. Łóżka troch skrzypiały i były twarde, ale dało się wytrzymać. Przyszedł lekarz.
- Ma pani szczęście bo...

--------------
Co powie lekarz ? :P
Następny rozdział jutro !
Bardzo proszę o komy :D



4 komentarze:

  1. Boski!
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam do siebie - http://on-iona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ...z dzieckiem nic się nie stało...




    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie mogę-tego badziewia nie da się czytać-dziecko,udaj się do szpitala/oddział dla niedorozwiniętych/.

    OdpowiedzUsuń